Okres świąteczny to dla mnie wprawdzie radosny, ale i trudny czas. Liczne spotkania rodzinne, podróże i prezenty dla wnuków oznaczają spore wydatki. Mimo zaciskania pasa przez całą jesień i tak muszę się zadłużyć. Nie zamierzam pożyczać dużej kwoty, więc chyba najprościej będzie wziąć pożyczkę w jednej z instytucji finansowych, które decyzję podejmują w kilka minut – zastanawia się pani Anna
/>
Reklamy telewizyjne świątecznych przysmaków oraz potencjalnych prezentów przeplatają się z reklamami pożyczek i kredytów, dzięki którym przeżyjemy rodzinne i bogate święta. Niestety, nim opadną wszystkie igły z choinki, może się okazać, że święta faktycznie będą niezapomniane, bo... wpadliśmy w pułapkę finansową.
Jeśli faktycznie nie ma szansy na dopięcie domowego budżetu, najrozsądniej jest zadłużyć się w banku, w którym od dawna prowadzimy rachunek, na który spływają comiesięczne dochody. To idealna sytuacja, dla banku jesteśmy wiarygodnym klientem i nie będzie się bał pożyczyć pieniędzy. Szybki kredyt bankowy będzie nas kosztować kilkanaście procent w skali roku.
Gdyby jednak było to takie oczywiste i osiągalne dla wszystkich, na rynku nie powstałby żaden parabank. Te instytucje finansowe ofertę kierują do konsumentów, którzy nie dostaną kredytu w banku. Czasem ciągnie się za nimi niejasna sytuacja kredytowa, ciążą inne długi, wiszą niespłacone karty kredytowe, nie mają stałych dochodów z legalnych źródeł lub ich dochody są zbyt małe. Taki klient może być cenny dla pożyczkodawcy, choć ryzykowny i właśnie za to ryzyko parabanki każą sobie bardzo słono płacić.
Rozgorączkowanego świątecznymi przygotowaniami klienta kusi pożyczka, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo atrakcyjna. Jeden z popularnych pożyczkodawców oferuje np. kredyt z roczną stopą na poziomie 12 proc. Biorąc jednak pod uwagę także inne obowiązkowe opłaty (za rozpatrzenie wniosku, wykupienie ubezpieczenia lub wizytę przedstawiciela handlowego), ostatecznie przyjdzie nam oddać prawie 80 proc. więcej, niż pożyczyliśmy. Dlatego najważniejszym wskaźnikiem warunkującym atrakcyjność pożyczki jest rzeczywista roczna stopa oprocentowania, która zawiera w sobie wszystkie koszty związane z zaciągnięciem kredytu. Ale i tu może się kryć pułapka. W ofercie ostro reklamującego się parabanku jest całkiem darmowa pożyczka. Faktycznie RRSO dla pierwszych 1400 zł kredytu wynosi 0. Tyle, że pożyczka jest na bardzo krótki czas, spóźnienie się ze spłatą oznacza dodatkowy koszt w wysokości 130 zł za pierwszy tydzień, a za miesiąc 266 zł. Jeśli 1400 zł to za mało, aby pokryć dziurę w budżecie, ta sama instytucja finansowa chętnie udzieli kolejnego kredytu. Druga umowa niestety już nie jest taka zachęcająca, ponieważ RRSO wynosi prawie 400 proc. przy czterotygodniowym przewidywanym okresie spłaty zadłużenia. Jeśli zdecydujemy się na krótszy okres kredytowania, RRSO zbliża się nawet do 1000 proc. A komu powinie się noga i nie wywiąże się z terminowej spłaty, za każdy tydzień zwłoki parabank policzy nawet kilkaset złotych dodatkowej prowizji.
Uwaga! Szczególną czujność należy zachować, ustalając ewentualne zabezpieczenie takiego szybkiego kredytu. Decydując się na umowę z firmą, która nie pyta o naszą przeszłość kredytową ani nie prześwietla zdolności kredytowej, może się okazać, że zabezpieczeniem kilku lub kilkunastu tysięcy złotych będzie nasze mieszkanie warte kilkaset tysięcy. Zadłużając się, aby pokryć wydatki konsumpcyjne, nie bierzemy pod uwagę, że po świętach możemy nagle stracić pracę, rozchorować się lub z innej przyczyny stracić płynność finansową.
Na szczęście z zaciągnięcia nieprzemyślanych umów kredytowych można się wycofać. Według prawa mamy 14 dni na odstąpienie od umowy bez jakichkolwiek kosztów.
Podstawa prawna
Art. 5, art. 53 ustawy z 12 maja 2011 r. o kredycie konsumenckim (Dz.U. nr 126, poz. 715).
PORADA EKSPERTA
Każdy pożyczkodawca przed udzieleniem kredytu konsumenckiego musi zbadać ryzyko finansowe klienta. Dlatego instytucje obiecujące kredyty „bez bik”, „z komornikiem” mogą wpędzić konsumenta w tarapaty finansowe, ponieważ nie sprawdzają, czy będzie on w stanie spłacić zobowiązanie. Szybki kredyt nie zawsze oznacza, że będzie tańszy. Tak samo jak kredyt z niskim oprocentowaniem nie zawsze będzie korzystny dla konsumenta. Dlaczego? Oprócz oprocentowania instytucje finansowe pobierają wiele dodatkowych opłat, których limit nie jest określony przez przepisy. Najłatwiej sprawdzić, czy oferta kredytowa jest korzystna, porównując nie oprocentowanie, ale RRSO – rzeczywistą roczną stopę oprocentowania. Wyrażona jest procentowo i informuje o tym, ile kosztuje pożyczka. W jej skład wchodzi nie tylko oprocentowanie, ale także inne opłaty. Przykładowo mogą to być prowizje, koszty ubezpieczenia, opłaty za odbiór rat w domu klienta. Uważajmy na oferty tych firm pożyczkowych, które pobierają „opłatę przygotowawczą” lub „zadatek” przed udzieleniem kredytu. Może się okazać, że intencją takiego przedsiębiorcy nie będzie udzielenie pożyczki, ale zatrzymanie wpłaconych pieniędzy, ponieważ konsument nie spełni wymagań przedsiębiorcy – np. posiadania zabezpieczenia w wysokości 250 proc. wartości pożyczki. Przed zawarciem umowy musimy dostać od instytucji finansowej formularz informacyjny – jest to tabelka, identyczna dla każdego przedsiębiorcy, która pozwala łatwo porównać oferty. Zwróćmy uwagę na całkowitą kwotę do zapłaty, koszty, RRSO, czas trwania umowy. Nie podpisujmy umowy, której nie rozumiemy. Sprawdźmy oferty kilku przedsiębiorców. Jeżeli mamy wątpliwości, poprośmy o bezpłatną pomoc rzecznika konsumentów w swoim miejscu zamieszkania.