Rada Polityki Pieniężnej znów podniesie jutro stopy procentowe – oceniają eksperci. Spodziewana jest podwyżka głównej stopy NBP do 2,75 proc. Byłby to najwyższy poziom od lipca 2013 r.
Rada Polityki Pieniężnej znów podniesie jutro stopy procentowe – oceniają eksperci. Spodziewana jest podwyżka głównej stopy NBP do 2,75 proc. Byłby to najwyższy poziom od lipca 2013 r.
Ekonomiści są zdania, że w ciągu kilku miesięcy główna stopa banku centralnego dojdzie nawet do 4–4,5 proc. Dla posiadaczy hipotek oznaczałoby to zwiększenie miesięcznej raty o ponad połowę w stosunku do okresu niemal zerowych stóp wprowadzonych w reakcji na wybuch pandemii.
Prezes NBP zmienił nastawienie wobec kursu złotego: cieszyłby się z aprecjacji. Ale żeby ograniczyć inflację, trzeba będzie też nadal podnosić cenę pieniądza.
Jutrzejsze posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej będzie, zdaniem ekonomistów, piątym z rzędu, na którym podniesione zostaną stopy procentowe. Takiej serii jeszcze nie mieliśmy. Wyjątkowa jest również skala podwyżek. Jutro spodziewana jest podwyżka głównej stopy Narodowego Banku Polskiego o 0,5 pkt proc. do 2,75 proc. Oznaczałoby to zwiększenie kosztu pieniądza w kilka miesięcy o 2,65 pkt proc. Najmocniejsza dotąd seria podwyżek ceny pieniądza zamknęła się w 2 pkt proc. i skończyła na głównej stopie na poziomie 6 proc. Trwała ponad dwa lata – od marca 2006 do czerwca 2008 r. A wiele wskazuje na to, że jutro cykl zaostrzania polityki pieniężnej się nie skończy.
Skok rat
„NBP sygnalizuje gotowość do dalszych podwyżek i kolejny ruch o 50 pb jest w zasadzie pewny. Naszym zdaniem stopa referencyjna NBP osiągnie 4 proc. w lipcu br., a bilans ryzyk względem tej ścieżki jest rozłożony w kierunku wyższych stóp” – napisali w ubiegłotygodniowym komentarzu ekonomiści Banku Pekao.
Według Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, główna stopa NBP już w tym roku może dojść do 4,5 proc. Wcześniej analityk spodziewał się, że ten poziom będzie osiągnięty w przyszłym roku.
Rynek „wycenia podwyżki” w jeszcze większej skali. Notowania kontraktów FRA mówiących o tym, jaka będzie stopa WIBOR w przyszłości, wskazują, że półroczna stawka pożyczek międzybankowych za sześć miesięcy może się znaleźć w okolicach 5 proc. Od tych stawek uzależnione jest oprocentowanie większości kredytów w krajowych bankach. Chodzi m.in. o hipoteki.
To oznacza, że należy spodziewać się dalszego wzrostu oprocentowania. 25-letnie kredyty z marżą na poziomie 2,75 pkt proc. (to przeciętny poziom dla nowych kredytów z 2021 r.) przy stopie WIBOR na poziomie 5 proc. miałyby miesięczne raty przekraczające 750 zł na każde 100 tys. zł zadłużenia. Przed falą podwyżek, gdy WIBOR był na poziomie 0,2 proc., rata wynosiła 472 zł na 100 tys. zł.
Zgoda na umocnienie
Podwyżki stóp procentowych poprzez podniesienie kosztów kredytów mają ograniczyć popyt i tak przyczynić się do zduszenia inflacji, która w grudniu wyniosła 8,6 proc. Antyinflacyjnie działa również umocnienie waluty – pozwala na zmniejszenie cen towarów importowanych. W Polsce chodzi m.in. o paliwa. – W czasie recesji lub osłabionej koniunktury aprecjacja kursu nie jest pożądana, bo niweluje część efektów poluzowania monetarnego. Taką sytuację mieliśmy pod koniec 2020 r. Dzisiaj sytuacja w gospodarce jest inna. Odbudowaliśmy koniunkturę po pandemii, wzrost gospodarczy jest wysoki, inflacja wyraźnie podwyższona, a my podnosimy stopy procentowe. Dlatego dzisiaj aprecjacja kursu wspierałaby zacieśnienie monetarne i byłaby spójna z kierunkiem działań banku centralnego – mówił kilka dni temu w wywiadzie dla agencji Bloomberg Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.
Zadeklarowana przez niego zgoda na umocnienie złotego to zmiana podejścia. I w ubiegłym tygodniu złoty zyskał w stosunku do dolara niemal 3,7 proc., a wobec euro prawie 0,9 proc. W naszym regionie mocniejszy był w ostatnich dniach jedynie węgierski forint. W piątek za dolara płacono nieco ponad 3,96 zł, a za euro poniżej 4,55 zł.
W stosunku do europejskiej waluty złoty zyskał mniej, bo euro umocniło się dzięki czwartkowym wypowiedziom Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego. Przyznała ona, że podwyższona inflacja może być trwalszym zjawiskiem (w styczniu ceny konsumpcyjne w Eurolandzie były o 5,1 proc. wyższe niż rok wcześniej; od powstania unii walutowej nigdy nie rosły szybciej). Jej wypowiedzi zostały odebrane jako sygnał, że EBC może zacząć podnosić stopy już w połowie tego roku. Obecnie główna stopa w strefie euro wynosi 0 proc.
Cenę pieniądza podnoszą inne kraje. W ubiegłym tygodniu zdecydowały się na to banki centralne Czech i Wielkiej Brytanii. Dla nas większe znaczenie ma to, co robią południowi sąsiedzi. Główna stopa procentowa urosła tam o 0,75 pkt proc., do 4,5 proc. Różnica w wysokości stóp pomiędzy Polską a Czechami, Eurolandem czy Stanami Zjednoczonymi (tam pierwsza podwyżka spodziewana jest w marcu) to jeden z czynników wpływających na notowania złotego, a więc i na poziom inflacji.
Roszady w radzie
Przewidywanie najbliższych decyzji RPP komplikują zmiany w jej składzie. Członkowie rady mają sześcioletnią kadencję, która większości z nich właśnie się skończyła albo są tuż przed jej końcem. Styczniowe posiedzenie było ostatnim, w którym uczestniczyły dwie osoby wybrane przez Senat: Eugeniusz Gatnar i Jerzy Kropiwnicki. Zostali oni zastąpieni przez Ludwika Koteckiego, wiceministra finansów za rządów koalicji PO-PSL, oraz prawnika i samorządowca Przemysława Litwiniuka. Jutrzejszym posiedzeniem zainaugurują oni pracę w RPP. Litwiniuk, zgłoszony przez PSL, może być oceniany jako „gołąb”. Kotecki deklarował się jako zwolennik wyższych stóp procentowych.
Lutowym posiedzeniem z pracą w RPP żegnają się z kolei Grażyna Ancyparowicz i Eryk Łon, uchodzący za największego dotychczas zwolennika niskich stóp. Na ich miejsce zgłoszono trzy kandydatury: Prawo i Sprawiedliwość wskazało Wiesława Janczyka, byłego wiceministra finansów i dotychczasowego przewodniczącego komisji finansów publicznych, oraz Gabrielę Masłowską, wiceprzewodniczącą tej komisji. Koalicja Obywatelska zaproponowała Jakuba Borowskiego, głównego ekonomistę Credit Agricole Bank Polska, który – inaczej niż Janczyk i Masłowska – ma doświadczenie w pracy w banku centralnym. Zajmował się tam bezpośrednio polityką pieniężną. Dziś wnioskiem o powołanie Borowskiego do RPP ma się zajmować sejmowa komisja finansów.
Trzecią osobę do rady Sejm powinien wybrać przed końcem marca, kiedy kończy się kadencja Jerzego Żyżyńskiego. Dwóch członków w RPP powinien w najbliższym czasie wskazać prezydent Andrzej Duda. Zastąpią oni Łukasza Hardta i Kamila Zubelewicza, uznawanych w kończącej pracę radzie za „jastrzębi”.
Sejm, Senat i prezydent obsadzają po trzy miejsca w RPP. Trzecie miejsce senackie zwolni się jesienią, a prezydenckie – za trzy lata.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama