Związek Banków Polskich (ZBP) zamierza zwrócić się do Komisji Europejskiej (KE) w sprawie sądowych rozstrzygnięć dotyczących kredytów walutowych. Taką deklarację złożył w rozmowie z DGP Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP.

Chodzi o niewłaściwe, zdaniem przedstawicieli tego sektora, stosowanie unijnej dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich i kwietniowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w sprawie dotyczącej Banku BPH. Luksemburski trybunał zalecił wówczas informowanie klientów o konsekwencjach ewentualnego unieważnienia umowy kredytowej. Zdaniem bankowców po unieważnieniu instytucje kredytowe mogą domagać się od klientów „wynagrodzenia za korzystanie z kapitału”.
– Duża część sądów nie tylko nie respektuje orzeczenia, lecz także narusza prawo w zakresie badania abuzywności umów. Nie każda klauzula przeliczeniowa jest przecież taka sama – mówił Białek na środowym spotkaniu z dziennikarzami. Chodzi o sposób określania kursu franka szwajcarskiego w umowach.
Jeśli Bruksela uznałaby, że skarga bankowców ma podstawy, mogłaby się zająć bliższym zbadaniem sprawy. Gdyby Komisja potwierdziła tok myślenia przedstawicieli sektora, występowałaby już przeciwko rządowi w Warszawie.
Bankowcy nie spodziewają się natomiast, by w przyszłym tygodniu Izba Cywilna Sądu Najwyższego udzieliła odpowiedzi na sześć pytań dotyczących kredytów walutowych, jakie zadała w styczniu Małgorzata Manowska, I prezes SN. Drugi września to już kolejny termin posiedzenia izby w pełnym składzie. Brak stanowiska ze strony sędziów Sądu Najwyższego sprawia, że zarówno banki, jak i ich klienci wstrzymują się, jeśli chodzi o ugody w sprawach frankowych. Kredytobiorcy są przekonani, że najlepszym rozwiązaniem jest pozew przeciwko bankom.
Z danych zebranych przez ZBP wynika, że w ciągu minionego półrocza liczba spraw dotyczących kredytów walutowych zwiększyła się o połowę. W końcu czerwca tego roku było ich ponad 58 tys., z czego mniej niż 3,5 tys. w drugiej instancji. Tadeusz Białek zwraca uwagę, że zwiększone obciążenie sądów będzie się przekładało na wydłużony czas postępowania.
Przedstawiciel związku przyznaje, że w zdecydowanej większości spraw w pierwszej instancji banki przegrywały. W drugiej zaś proporcja rozstrzygnięć na niekorzyść instytucji finansowych jest mniejsza. Statystyki bankowców dotyczą okresu od 2017 r. Jeszcze dwa lata temu to banki były stroną częściej wygrywającą. Sytuację zmienił jednak wyrok TSUE w sprawie małżeństwa Dziubak przeciwko Raiffeisen Bank International.
ZBP chce uniknąć powtórki problemów związanych z kredytami walutowymi w odniesieniu do kredytów złotowych. Dlatego przedstawiciele sektora bankowego przestrzegają przed ryzykiem zmiany stóp procentowych. Wartość kredytów mieszkaniowych to już około pół biliona złotych. Oprocentowanie zdecydowanej większości z nich jest oparte na stopach rynku międzybankowego. Gdy te wzrosną, w górę pójdą też raty płacone przez klientów.
Według wyliczeń zaprezentowanych przez Jacka Furgę, szefa centrum AMRON, które monitoruje rynek hipotek i mieszkań (działa przy Związku Banków Polskich), typowy kredytobiorca z 300 tys. zł kredytu na 25 lat i marżą 2,3 pkt proc. ponad WIBOR, którego miesięczna rata dziś wynosi ok. 1350 zł, po podwyżce stóp o 2 pkt proc. płaciłby o ponad 300 zł więcej. Natomiast gdyby stopy procentowe wzrosły o 4 pkt proc., płaciłby już ponad 2 tys. zł miesięcznie.
Zdaniem Furgi sprzedaż kredytów mieszkaniowych przekroczy w tym roku wartość 80 mld zł. W ostatnich dwóch latach było to nieco ponad 60 mld zł. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku banki podpisały już z klientami umowy na przeszło 40 mld zł.
– Maleje liczba udzielanych kredytów o wartości do 300 tys. zł, za to rośnie liczba tych na 500 tys. zł i wyższych – wskazuje szef centrum AMRON i zaznacza, że przed kryzysem w 2008 r. średnia wartość kredytu wynosiła 178 tys. zł.
Według niego brak wkładu własnego nie jest przeszkodą uniemożliwiającą uzyskanie finansowania zakupu mieszkania. W II kw. bieżącego roku niespełna 30 proc. nowych umów dotyczyło kredytów na co najmniej 80 proc. wartości nieruchomości. Rok wcześniej udział takich kredytów dochodził do 40 proc.
Gwarancja wkładu własnego ze strony państwa to pomysł rządu na wsparcie zakupu mieszkań zawarty w ramach programu Polski Ład.