Pan Andrzej Reich, pełniący niegdyś obowiązki dyrektora w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego, w swoim felietonie na łamach DGP zarzuca prezesowi Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu „próby zdyskredytowania niekorzystnych dla frankowiczów opinii NBP i UKNF”. Tymczasem dokument stowarzyszenia „Opinia amicus curiae” nie jest subiektywną oceną prezesa, ale wymienia konkretne merytoryczne błędy w opinii KNF, do których urząd jak dotąd się nie odniósł.

Najłatwiejszy do wykazania z błędów w opinii urzędu to sprzeczne z faktami stwierdzenie „Banki nie czerpały korzyści finansowych ze zmiany kursu walutowego” (na str. 3 stanowiska UKNF oraz na dalszych stronach). Od każdej kwoty wpłaconej przez klienta frankowego spłacającego swój kredyt w złotych bank pobierał opłatę (tzw. spread). Wyższy kurs oznaczał wyższą wartość spreadu, który bank dodawał do kursu waluty. Bank otrzymuje także wyższe odsetki liczone w złotych z tytułu wzrostu kursu. Nie ulega zatem wątpliwości, że zdanie zawarte w dokumencie Urzędu KNF wprowadza sędziów Sądu Najwyższego w błąd.
Skoro znalazły się w nim istotne błędy łatwe do znalezienia nawet dla laika, to należy przyjrzeć się metodyce tworzenia dokumentów przez urząd. Zabrakło w procesie tworzenia elementu merytorycznej weryfikacji „Stanowiska” UKNF. Sam dokument nie tylko nie jest podpisany przez autorów, ale brak także informacji o jego recenzentach, co może nasuwać wniosek, że nie został on sprawdzony przez niezależnego eksperta.
To łatwe do wychwycenia, oczywiste wręcz, przekłamanie ze strony urzędu jest jednak daleko mniej szkodliwe dla ustalenia faktów niż występujące w dokumencie niedopowiedzenia. Na str. 19 swojego opracowania UKNF pisze: „Należy podkreślić przy tym, że zabezpieczenie się przed ryzykiem walutowym wiąże się z dodatkowymi kosztami, których banki nie ponoszą, udzielając kredytów w walucie krajowej”. Z dokumentu wnioskujemy zatem słusznie, że banki wykonują dodatkowe operacje mające na celu ubezpieczenie ich przed ryzykiem kursowym. Co ważne, w publikacji UKNF nie znajdziemy jednak ani słowa na temat tego, że koszty tego zabezpieczenia, czyli zawieranych przez banki kontraktów na rynku Forex, przenoszone są w całości na klienta. Ostatecznie to klient funduje bankom koszt zabezpieczenia ich ryzyka. O tym, że tak będzie, klient nie został jednak poinformowany przed zawarciem umowy, a także w samej umowie nie wspomina się, że klient ponosi koszty ryzyka za bank.
Liczne przeinaczenia i niezgodności z faktami zawarte w dokumencie UKNF można by wymieniać dość długo. Dodajmy jednak, że znaleźć w nim można także pozytywy. W dokumencie UKNF wskazane jest, że najlepszym rozwiązaniem dla obu stron są ugody. W ten sposób urząd uznaje za słuszne propozycje stowarzyszenia zrównania kredytów CHF z kredytami nieindeksowanymi, które miały zwieńczenie w formie projektu ustawy złożonego w Sejmie w 2015 r. i rozpatrywanego przez Sejm poprzedniej kadencji. Projekt ten spotkał się jednak wówczas ze skrajnie negatywną oceną urzędu. Zmianę tego stanowiska przez KNF należy zatem uznać za jedyny plus. Natomiast straconych lat, które sprzyjały restrukturyzacji zadłużenia, kiedy zamknięcie pozycji walutowej banków odbyłoby się mniejszym kosztem, nie da się już odzyskać. Należy stwierdzić, że okres ten został przez banki zmarnowany, a towarzyszyła mu bierność ze strony Urzędu KNF.
Niezależnie od tego, czy UKNF będzie sprzyjał bankom, czy nie, wyrok Sądu Najwyższego musi być zgodny z orzeczeniami TSUE. Oprócz przełomowego wyroku z października 2019 r. mamy coraz więcej korzystnych orzeczeń Europejskiego Trybunału. Mniej znany, praktycznie pomijany w mediach, ale zapewne dobrze znany sędziom SN, jest wyrok z 10 czerwca 2021 r. w połączonych sprawach C-776/19 i in. BNP Paribas Personal Finance.
W wyroku tym trybunał zajął stanowisko, zgodnie z którym długoterminowe ryzyko zmiany kursu, „nie objęte górnym pułapem”, nie powinno w ogóle pojawić się w umowie konsumenckiej (pkt 100, 101 wyroku). Ryzyko, zdaniem TSUE, określone zostało w umowie jako „nieproporcjonalne” (pkt 103).
Dotychczas TSUE skupiał się na informowaniu o ryzyku. W tym przypadku stwierdził także, że takie ryzyko jest niedopuszczalne, nawet gdyby informacja o nim była prawidłowa. Oznacza to, że umowy kredytowe z mechanizmem indeksacji są wadliwe nie tylko dlatego, że bank nie poinformował należycie o ryzyku walutowym, ale także z tego powodu, że ryzyko walutowe w umowie kredytowej zawieranej na wiele lat w ogóle nie powinno się znaleźć. Tezy ostatniego wyroku TSUE pozwolą zatem jeszcze bardziej uprościć i skrócić procesy sądowe.
Banki, wybierając dalece ryzykowny model finansowania kredytów indeksowanych i denominowanych do walut, zdecydowały o tym, że będą ponosić gigantyczne koszty związane z zabezpieczeniem własnych pozycji walutowych. W ocenie banku nie musiało to być ryzykowne, gdyż wszystkie koszty kontraktów, jakie zawierały, przerzucane były mechanizmem indeksacji na nieświadomego tych kosztów kredytobiorcę. Obecnie, kiedy TSUE uznał te praktyki banku za niezgodne z prawem, wszystkie te koszty wracają do banku, który będzie zmuszony je ponieść.
Odpowiadając na pytanie, kto poniesie koszty, należy zatem stwierdzić, że w pierwszej kolejności spadną one na akcjonariuszy banku. Oczywiście, patrząc szerzej, koszty te poprzez transfery do podmiotów trzecich znajdujących się poza polską gospodarką ponosimy w pewnym sensie wszyscy, bo mniej pieniądza w gospodarce to biedniejsze społeczeństwo. Kwestie te powinien rozumieć także Urząd KNF, który już dawno temu powinien skłonić banki do ugód z kredytobiorcami i zamknięcia coraz bardziej stratnych pozycji banku. Niestety dokument, który urząd dostarczył Sądowi Najwyższemu, skłania raczej do wniosku, że UKNF nie jest zdeterminowany do bardziej śmiałych kroków, dzięki którym gospodarka polska przestanie ponosić straty wskutek działań banków. Do refleksji tej skłania ogólny wydźwięk opinii urzędu, w której trudno doszukać się potępienia działań banków za ich ryzykowne dla klientów i gospodarki zachowania. Cała nadzieja w sądach, w tym także w Sądzie Najwyższym, który przerwie bankom proceder trwonienia pieniędzy na rynku walutowym.

Co pisał Andrzej Reich

„Dostrzegam pewną sprzeczność w tym, iż frankowicze odważnie krytykujący najpoważniejsze merytorycznie instytucje na polskim rynku finansowym jednocześnie powołują się przed sądem na swoją kompletną niewiedzę w momencie, gdy zaciągali kredyty” – pisał Andrzej Reich, który w latach 1998–2018 pracował w nadzorze bankowym („Sędziowie Izby Cywilnej SN mają wszystkie informacje, by rozstrzygnąć mądrze”, DGP z 26 lipca). „Musimy pamiętać, że decyzje podjęte dziś, nie na poziomie sądu konsumenckiego, ale Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, wprowadzą rozstrzygnięcia na lata i na cały (również złotowy) rynek wieloletnich kredytów hipotecznych” – dodawał. Posiedzenie Izby Cywilnej SN dotyczące pytań zadanych w styczniu przez I prezes Sądu Najwyższego dotyczących kredytów walutowych jest zaplanowane na 2 września.