Ile frankowicze mogą zyskać na porozumieniach z bankami? - zastanawia się wtorkowa "Rzeczpospolita" i ocenia, że dla decyzji kredytobiorców kluczowy może być rok udzielenia kredytu i chęć uniknięcia kosztów sporów sądowych.
Dziennik przypomina, iż kluczowym problemem frankowiczów, skłaniających ich do podważania w sądach umów kredytów hipotecznych, jest duży wzrost wyrażonej w złotych wartości kredytu po umocnieniu się szwajcarskiej waluty. W efekcie - jak dodaje gazeta - sporo frankowiczów, mimo dekady spłacania kredytu, ma więcej do spłaty w złotych niż w momencie zaciągnięcia kredytu.
"Rosnąca liczba spraw sądowych, lawinowo już przegrywanych przez banki (na razie głównie w pierwszej instancji), oznacza spore koszty dla sektora finansowego. Ten gordyjski węzeł próbuje rozplątać KNF, która domaga się od banków, aby zaczęły oferować ugody frankowiczom. Mają polegać na potraktowaniu tych hipotek tak, jakby od początku były kredytami w złotych" - czytamy w "Rz".
"Czy to korzystna dla klientów propozycja?" - zastanawia się gazeta i podkreśla, że "diabeł tkwi w szczegółach". "Przede wszystkim ważne jest to, kiedy kredyt został zaciągnięty: im niższy był wtedy kurs CHF/PLN, tym większą korzyść może odnieść klient" - szacuje dziennik.
Według "Rzeczpospolitej" potencjalnie największe korzyści mogą odnieść frankowicze podpisujący umowy w 2008 r., gdy za franka płacono tylko 2 zł (dziś jest to 4,22 zł). Jak czytamy, dzięki ugodzie klient zyskałby 44 tys. zł "nadpłaconych" rat, ale przede wszystkim skokowo zmalałaby kwota pozostająca do spłaty - razem z odsetkami i uwzględniając różnicę nadpłaconych rat, łączna korzyść frankowicza przy ugodzie wyniosłaby około 215 tys. zł, dodatkowo zmalałaby rata miesięczna.
Zdaniem "Rz" mniejsze są korzyści w razie kredytu zaciągniętego w połowie 2006 r. przy kursie CHF/PLN 2,52. W takim przypadku - jak twierdzi dziennik - łączne korzyści po ugodzie wyniosłyby około 50 tys. zł.