Ruszyła sprzedaż nowej obligacji detalicznej o 13-miesięcznym terminie wykupu. Wprawdzie Ministerstwo Finansów twierdzi, że nie zamierza konkurować z bankami, ale konstrukcja nowego papieru przypomina lokatę progresywną: przez pierwsze pięć miesięcy oprocentowanie wynosi tylko 1 proc. w skali roku, w kolejnych siedmiu rośnie do 3 proc. Najbardziej premiowani są ci, którzy potrzymają papiery do samego końca (czyli trzynastego miesiąca), bo wówczas odsetki wyniosą 13 proc. W sumie daje to 3 proc. w skali roku.
ikona lupy />
Wyniki sprzedaży obligacji detalicznych / Dziennik Gazeta Prawna
Na to podobieństwo wskazują analitycy. – Może bankowe lokaty nie są konkurencją dla MF, ale resort trochę na nich się wzoruje – ocenia Michał Sadrak, analityk Open Finance.
Na bankowy trop wskazuje też Arkadiusz Urbański, analityk Pekao. Według niego nowy typ obligacji oznacza, że resort liczy na przyciągnięcie tych, którzy rozglądają się za alternatywą dla niskooprocentowanych depozytów. Średnie odsetki od bankowej lokaty powyżej roku – według danych NBP – wynosiły we wrześniu 2,6 proc. – Resort liczy na to, że zachęci kupujących 3-proc. odsetkami, bo w dużych bankach lokaty terminowe są oprocentowane niżej – mówi Urbański.
Resort finansów przyznaje, że nowa obligacja ma posłużyć sprawdzeniu, czy za pomocą takiej jednorazowej oferty na rynku detalicznym można pozyskać środki na tyle duże, by móc je wykorzystać w bieżącym zarządzaniu płynnością budżetu. W niektórych terminach budżet potrzebuje bowiem większych kwot niż zazwyczaj. Chodzi o sytuacje, kiedy dochodzi do spiętrzenia płatności za wykupywane obligacje czy odsetki albo nawarstwienia się wydatków budżetowych. Zazwyczaj do zaspokojenia dodatkowych potrzeb w takich sytuacjach służą emisje bonów skarbowych.
Do niedawna sprzedaż obligacji detalicznych nie przynosiła zbyt dużych wpływów. Średnio sięgały one 150–160 mln zł miesięcznie. Jednak były okresy, kiedy pieniędzy napływało więcej. W październiku 2008 r. sprzedaż wyniosła ok. 1 mld zł. Wprawdzie wtedy nabywcy indywidualni garnęli się do obligacji skarbowych, wystraszeni zaczynającym się kryzysem, ale nikt nie ma wątpliwości, że nawet w spokojniejszych czasach z rynku detalicznego można uzyskać wyższe kwoty.
Na razie resort próbuje zwiększyć sprzedaż, przede wszystkim poprawiając warunki oferowane inwestorom. Nowa obligacja ma krótszy okres zapadalności (wcześniej najkrótsze obligacje wykupywane były po 2 latach), co bardziej pasuje do preferencji oszczędzających. Poza tym nowy papier może zostać wykupiony przed terminem bez straty odsetek (w papierach dwuletnich kosztowało to maksymalnie złotówkę).
Analitycy są jednak sceptyczni, czy sama zmiana warunków wystarczy, aby przyciągnąć nabywców indywidualnych. – Jest kilka banków, które oferują depozyty po 3,5–4 proc. w skali roku – przypomina Arkadiusz Urbański.
Także na rynku obligacji są lepsze oferty. PKN Orlen poinformował, że w ciągu kilku dni zaoferuje inwestorom indywidualnym nową transzę swoich papierów detalicznych. Poprzednie dwie o łącznej wartości 400 mln zł cieszyły się sporym zainteresowaniem m.in. dzięki atrakcyjnemu oprocentowaniu (sześciomiesięczny WIBOR plus 1,5 proc. marży – w poprzednich transzach odsetki wynosiły 4,2 proc.).