Część powszechnych towarzystw emerytalnych jest skłonna przystać na cięcie stawek. Ale małe fundusze mogą tego nie unieść.
ikona lupy />
Opłaty naliczane przez powszechne towarzystwa emerytalne / Dziennik Gazeta Prawna
Fundusze pobierają obecnie 3,5 proc. kwoty, którą na ich konta przelewa ZUS (w ubiegłym roku wartość przekazanych składek sięgnęła 8,02 mld zł). – Można rozważyć obniżenie opłat, ale w mojej opinii 1,5–2 proc. to granica bólu, poniżej której trudno będzie zejść z kosztami, oczywiście wyłączając opłatę przekazywaną do ZUS – wyjaśnia Piotr Królikowski, prezes Nordea PTE.
Wysokość opłat, naliczanych przez PTE, jest jedną z przyczyn, dla których krytykowany jest obecny system emerytalny. W opinii przeciwników OFE opłaty te są zbyt wysokie, choć w porównaniu z tymi pobieranymi jeszcze 13–14 lat temu spadły już o blisko 2/3. W latach 1999–2000 sięgały one 8,9–9 proc. Potem stopniowo malały i ostatecznie w 2010 roku zostały ustalone na 3,5 proc.
Dla porównania w Bułgarii opłata od składki sięga 5 proc., a w Macedonii 6,85 proc. Najniższa jest w Serbii – 2,21 proc. – ale za to opłata za zarządzanie wynosi tam 1,78 proc.
Tymczasem zwolennicy OFE zwracają uwagę na koszty obsługi, które generuje ZUS.
– Większość ludzi ma świadomość, że ponosi koszty związane z przekazywaniem pieniędzy do OFE i ich zarządzaniem – wyjaśnia prof. Marek Góra z SGH. – Problem polega na tym, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że płaci, i to dużo, także za obsługę w ZUS, a jest to równie kosztowna instytucja – dodaje.
Koszty funkcjonowania ZUS są pokrywane z odpisu od składek wpływających do tej instytucji. W latach 2010–2011 przychody ZUS wyniosły ponad 4,3 mld zł rocznie (danych za rok 2012 jeszcze nie ma), z czego 3,7 mld zł pochodziło z odpisu od składek, reszta to m.in. zadania zlecone i przychody z tytułu zwrotu kosztów egzekucji. W 2011 roku wartość składek, które wpłynęły do ZUS, wyniosła nieco ponad 102 mld zł. Góra podkreśla, że tak w przypadku ZUS, jak i w przypadku OFE koszty powinno się obniżyć.
Nie wszyscy przedstawiciele PTE są jednak skłonni przystać na cięcie opłat. W przypadku mniejszych funduszy zarządzający obawiają się, że nie zdołają pokryć wszystkich kosztów. – Im większymi środkami dysponują PTE, tym opłaty mogą być mniejsze, jednak małe fundusze mogą sobie nie poradzić – uważa przedstawiciel jednego z PTE. Jego zdaniem warto spojrzeć szerzej na to, za co i komu płacimy. Opłata od składki jest przecież zbliżona do opłat dystrybucyjnych pobieranych przez fundusze inwestycyjne, które kształtują się w przedziale 0–5 proc. Poza tym PTE płacą składki także na rzecznika ubezpieczonych, Komisję Nadzoru Finansowego, a poza tym z tych środków muszą pokryć koszty, które narzuca ustawa (np. agenta transferowego, banku depozytariusza, informacji dla klientów). Takie właśnie obowiązkowe wydatki PTE w ubiegłym roku wyniosły łącznie 397,7 mln zł, czyli ponad połowę wszystkich kosztów towarzystw, które sięgnęły 728,2 mln zł.
Na dodatek część składki trafiającej do OFE zabiera sam ZUS. Za rozliczenia bierze aż 0,8 proc. przekazywanych składek.
Przedstawiciele OFE zwracają uwagę, że na tle polskiego rynku pobierane przez fundusze opłaty za zarządzanie są niewielkie. Wynoszą bowiem 0,54 proc. aktywów, podczas gdy fundusze inwestycyjne stabilnego wzrostu zarządzane przez TFI biorą 2–4 proc. w skali roku. Dla porównania fundusze inwestycyjne zarządzane pasywnie, działające w Unii Europejskiej, pobierają opłaty na poziomie 0,20–0,50 proc. w skali roku.