Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł o 2,8 proc. r/r – podał Główny Urząd Statystyczny. Najniższa od dwóch lat dynamika inflacji działa na korzyść właścicieli bankowych lokat. Choć nominalne oprocentowanie nowo zakładanych depozytów spada, to realne zyski – uwzględniające 19-proc. podatek i inflację - z kończących się lokat rosną czwarty miesiąc z rzędu. Przeciętna rentowność zakładanej w listopadzie 2011 r. 12-miesięcznej lokaty wyniosła 1,31 proc. wobec 0,68 proc. przed miesiącem oraz minus 0,97 proc. rok wcześniej. Po wielu miesiącach realnych strat lokaty zaczynają więc pełnić swoją główną funkcję – chronią realną wartość zdeponowanych w banku oszczędności.
W 32 z 33 przeanalizowanych banków, które w listopadzie 2011 r. oferowały 12-miesięczne depozyty ze stałym oprocentowaniem, klienci zanotowali realne zyski z lokat. Tylko w jednym banku rentowność uwzględniająca podatek i inflację była ujemna. Dla porównania, jeszcze w połowie roku realnymi stratami kończyły się lokaty w co drugim banku.
Najwięcej dały zarobić depozyty w Meritum Banku, Getin Banku. Zagwarantowały one realne zyski powyżej 3 proc. W FM Banku oraz Idea Banku klienci zarobili po 2,97 proc. Zaś lokaty w trzech kolejnych bankach zakończyły się z rentownością na poziomie co najmniej 2,6 proc. Łącznie dziewięć banków może pochwalić się rzeczywistą rentownością ubiegłorocznych lokat powyżej 2 proc.
Stratą zakończyły się natomiast lokaty w Banku Pekao, który w listopadzie oferował 2,7 proc. na depozycie internetowym (oprocentowanie tradycyjnej lokaty było wówczas jeszcze niższe). Po uwzględnieniu podatku oraz GUS-owskiego wzrostu cen ulokowane w ten sposób oszczędności straciły realnie 0,6 proc. na wartości.
Spadająca dynamika inflacji ma szansę spowodować, że w kolejnych miesiącach realne zyski z lokat będą jeszcze wyższe. Zgodnie z projekcją Narodowego Banku Polskiego wskaźnik wzrostu cen za rok powinien wynieść ok. 2,3 proc. Gdyby rzeczywiście inflacja wyhamowała do tego poziomu, to średnia rentowność depozytów wyniosłaby 1,99 proc. W żadnym banku klienci nie ponieśliby wówczas realnej straty, a zyski z najlepszych depozytów – ze względu na obserwowany ostatnio spadek oprocentowania nominalnego – wyniosłyby od 2,4 do 2,55 proc.