W oszustwie finansowym obietnice nie mogą być zbyt hojne
Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny powtórzył się schemat masowego szaleństwa podszytego chciwością. Po raz kolejny ludzie dali się nabrać na obietnice wysokich zysków – chcieli przecież koniecznie zarobić równie dużo, co inni, a doświadczą utraty znacznej części majątku.
Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny powtórzył się schemat masowego szaleństwa podszytego chciwością. Po raz kolejny ludzie dali się nabrać na obietnice wysokich zysków – chcieli przecież koniecznie zarobić równie dużo, co inni, a doświadczą utraty znacznej części majątku.
Kilka firm, które eksperci nazywają parabankami, od niedawna ma problemy z wypłatą pieniędzy. Niektórzy liczą, że to kłopoty przejściowe. Problem w tym, że mechanizm funkcjonowania tych przedsiębiorstw doskonale wpisuje się w schematy oszustw finansowych znanych z historii.
Przede wszystkim oszustwo finansowe musi być wpisane w kontekst kulturowy kraju, w którym ma zafunkcjonować. W XVII w. Holandię opanowała tulipanowa gorączka. Bańka spekulacyjna, jaka wytworzyła się na cebulkach kwiatów, pękła z hukiem. W XIX w. w Wielkiej Brytanii tysiące ludzi oszalało na punkcie Kompanii Mórz Południowych, mamiącej zyskami z handlu niewolnikami i kruszcami. Akcje okazały się bezwartościowe.
Poza tym machina oszustwa musi oferować zysk z operacji na aktywie, które w danej chwili jest modne i cieszy się zaufaniem inwestorów jako stabilne. Dzięki temu na początku lat 90. XX w. w Polsce (Bezpieczna Kasa Oszczędności) czy w Jugosławii (Jugoskandic) sukcesem przestępców zakończyło się stworzenie piramid finansowych opartych na dolarze. Od kilku lat, w obliczu kryzysu finansowego, status bezpiecznej przystani ma złoto.
A propos zysku: obietnice nie mogą być zbyt hojne. Żaden oszust nie obiecuje 1000 proc. w skali roku, bo nikt by w to nie uwierzył. Bernard Madoff, który przy pomocy swojego funduszu wydębił od amerykańskich bogaczy około 65 mld dol., obiecywał tylko około 10 – 12 proc. pewnego zysku rocznie. Więcej zapewniać miała kasa Jugoskandic – 15 proc. od lokat miesięcznych i 50 proc. od trzymiesięcznych – ale wtedy Serbowie i Chorwaci dopiero wchodzili w kapitalizm i nie wiedzieli, że to po prostu niemożliwe, by instytucja mogła płacić takie odsetki. Polskie parabanki mające obecnie problemy z wypłatami obiecują klientom 12 – 16 proc. w skali roku.
Najlepiej też, żeby mechanizm pomnażania pieniędzy był tajemniczy. Klientów Madoffa do jego funduszu przyciągało właśnie to, że nikomu, mimo licznych nalegań, nie wytłumaczył, w jaki dokładnie sposób generuje zysk rok w rok przez kilkadziesiąt lat. Uwierzyli, że jest po prostu czarodziejem wśród inwestorów, który zawsze podejmuje trafne decyzje. Tak jak niektórzy Polacy byli przekonani, że istnieje magiczny sposób na to, by w nieskończoność zarabiać na złocie.
Piramida musi się też bardzo ładnie prezentować z zewnątrz. By nie wzbudzać podejrzeń, tylko zaufanie, a wręcz podziw. Biura Madoffa w nowojorskim Lipstick Building onieśmielały wchodzących elegancją. Oddziały firmy Caritas, która oszukała setki tysięcy Rumunów, mieściły się w najważniejszych miejscach publicznych: miejskich ratuszach i na stadionach. Placówki niektórych polskich parabanków wyglądają lepiej niż oddziały większości banków. Oczywiście mówię o tych, które jeszcze nie zostały splądrowane przez klientów chcących odzyskać swoje pieniądze.
Właściciel jednego z polskich parabanków tłumaczy, że jego firma ma kłopoty, bo zaatakował ją rząd przy pomocy potajemnych działań służb specjalnych. To też już było. W 1993 r. twórca kasy Jugoskandic Jezdimir Vasiljević oskarżył rząd Jugosławii o to, że ten wymuszał od niego pieniądze z depozytów klientów, by zakupić broń. Potem uciekł do Izraela, zostawiając niespłacone długi w wysokości 75 mln dol.
Tym, którzy w najbliższej przyszłości stracą część lub wszystkie oszczędności, można tylko na pocieszenie przypomnieć, że najtęższe umysły dawały się nabierać oszustom. Jedną trzecią swoich emerytalnych oszczędności w piramidzie Madoffa utopił Alan Greenspan, ekonomista, były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, który w swoich pracach naukowych często poruszał temat psychologii naiwności. Sporą część majątku w akcjach Kompanii Mórz Południowych ulokował Izaak Newton. „Umiem obliczać ruchy ciał niebieskich, ale nie potrafię ocenić siły ludzkiego szaleństwa” – powiedział po latach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama