Omawiany problem prawny jest elementem szerszego zagadnienia negatywnych dla konsumenta skutków upadku umowy kredytu, w której zawarte zostały niedozwolone postanowienia umowne. Dyskusja o skutkach unieważnienia umowy wzmogła się po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 3 października 2019 r. w sprawie Dziubak (C-260/18).
Rozłożyło ono akcenty w taki sposób, że w zasadzie wyłączono w nim możliwość potraktowania kredytu indeksowanego do franka szwajcarskiego jako kredytu od początku udzielonego w złotych, ale oprocentowanego według stawki LIBOR (motyw 44 wyroku). Wskazano też, że dyrektywa 93/13 nie sprzeciwia się unieważnieniu umowy, z której wyeliminowane zostaną nieuczciwe warunki, jeżeli ich usunięcie spowodowałoby zmianę charakteru głównego przedmiotu umowy (motyw 45 wyroku). Dodatkowo negatywne dla konsumenta skutki unieważnienia umowy uzasadniają sięganie przez sąd do przepisów dyspozytywnych prawa krajowego celem zastąpienia nieuczciwego postanowienia umownego (motyw 48 wyroku i powołane tam wcześniejsze orzecznictwo TSUE, w szczególności ws. Kasler, C-26/13).
A zatem już sam TSUE w wyroku ws. Dziubak zauważa, powołując się również na wcześniejsze orzeczenia, że unieważnienie umowy może mieć dla konsumenta negatywne konsekwencje, np. postawienie salda zadłużenia w stan natychmiastowej wymagalności. Nie przesądza jednak w żadnej mierze, czy są to konsekwencje jedyne.

Podstawy prawne roszczeń banków

Banki stawiają tezę, że negatywnym skutkiem unieważnienia umowy jest również powstanie roszczenia banku wobec kredytobiorcy o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału za okres od dnia uruchomienia kredytu do dnia wydania prawomocnego wyroku orzekającego unieważnienie umowy kredytu. Jak się obecnie zasadniczo przyjmuje, wyrok taki (m.in. w świetle orzeczenia ws. Dziubak) ma charakter konstytutywny. Aby postawioną w ten sposób tezę potwierdzić albo obalić, należy przyjrzeć się istocie świadczenia banku wynikającego z umowy kredytu oraz dokonać analizy przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu (w tym nienależnym świadczeniu).
Profesor Jerzy Pisuliński już w „Systemie prawa prywatnego” wskazywał, iż z istoty umowy kredytu wynika, że świadczenie banku polega nie tylko na udostępnieniu kredytobiorcy określonej kwoty kredytu, ale również na zobowiązaniu do nieżądania jej zwrotu przez określony w umowie okres (verba legis „bank zobowiązuje się oddać do dyspozycji kredytobiorcy na czas oznaczony w umowie kwotę środków pieniężnych”). A zatem świadczenie banku przybiera w tym zakresie postać zaniechania i ma charakter świadczenia ciągłego.
Celowe udostępnienie kapitału na dłuższy okres celem umożliwienia nabycia i zachowania określonego dobra (nieruchomości) jest w ujęciu ekonomicznym usługą. Taka usługa finansowa ma obiektywnie wartość dla odbiorcy. Jeżeli zatem bank spełniał takie świadczenie (ciągłe) bez ważnej podstawy prawnej (odpadła ona na skutek prawomocnego unieważnienia umowy kredytu), zwrotowi podlegać mogłaby tylko wartość uzyskanej w ten sposób korzyści przez wzbogaconego.
Artykuł 410 kodeksu cywilnego nakazuje stosować przepisy ogólne o bezpodstawnym wzbogaceniu do jego szczególnej postaci, jaką jest nienależne świadczenie. Zgodnie zaś z art. 405 k.c. kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści „w naturze”, a gdyby to nie było możliwe, do „zwrotu jej wartości”. Nawet jeśli zwrot nominalnej kwoty kapitału udostępnionego przy uruchomieniu kredytu może nastąpić „w naturze”, nie wyczerpuje to jednak roszczeń banku, który nie tylko przekazał kredytobiorcy kwotę kredytu, ale również nie domagał się jej zwrotu. W zakresie, w jakim zwrot świadczenia nie jest możliwy w naturze, rozliczeniu podlega wartość uzyskanej przez kredytobiorcę korzyści. Usługa jest wskazywana jako typowy przykład korzyści, której nie można zwrócić w naturze.
Wniosek taki jest tym bardziej zasadny, gdy przyjąć właśnie konstytutywny skutek wyroku sądowego oraz kondykcję condictio causa finita. Bank bowiem do czasu wydania prawomocnego wyroku w przedmiocie unieważnienia umowy kredytu nie miał prawa domagać się od kredytobiorcy zwrotu udostępnionego kapitału. Wynika to z możliwości rezygnacji przez konsumenta z systemu ochrony przewidzianego dyrektywą 93/13 aż do zamknięcia rozprawy przed sądem II instancji, jak również z jednokierunkowego działania przepisów o niedozwolonych postanowieniach umownych – może się na nie powołać konsument, ale nie przedsiębiorca.

Roszczenia a cel dyrektywy 93/13

Jak już wspomniano, TSUE w swoim orzecznictwie wyraźnie dostrzega konieczność ochrony konsumenta przed negatywnymi skutkami unieważnienia umowy. Po pierwsze, by jej zaradzić, zezwala na uzupełnienie umowy przepisem dyspozytywnym. Po drugie, przewiduje dla konsumenta możliwość całkowitego odejścia od systemu ochrony – konsument może sprzeciwić się unieważnieniu umowy – wówczas umowa wiąże w pierwotnym kształcie. Przyjęcie nieważności całej umowy nie jest normalnym (standardowym) skutkiem usunięcia z niej nieuczciwych postanowień – TSUE wskazał jedynie, że przepisy dyrektywy 93/13 takiemu skutkowi się nie sprzeciwiają, jeżeli umowy nie da się utrzymać w mocy po usunięciu nieuczciwych postanowień i nie da się zastosować przepisu dyspozytywnego. Jest to zatem wariant ostateczny.
Celem dyrektywy 93/13 nie jest wyeliminowanie z obrotu wszystkich umów zawierających nieuczciwe postanowienia umowne, a jedynie przywrócenie naruszonej równowagi kontraktowej.
Skoro konsument został wyposażony w ochronę w postaci możliwości sprzeciwienia się nieważności umowy, jeżeli jej skutki byłyby dla niego niekorzystne, to tym samym został wyposażony w pełną kontrolę nad tym najdalej idącym dla niego skutkiem. Uzasadnia to pogląd, że jeżeli konsument godzi się na ostateczne rozwiązanie, to ze wszystkimi skutkami wynikającymi z prawa krajowego. Czy te skutki są takie niekorzystne ad casum – na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każdy konsument indywidualnie, bo jednak wyrok unieważniający umowę kredytu powoduje zdjęcie z niego ryzyka walutowego (kursowego).
Skutki nieważności umowy należy oceniać wyłącznie w świetle prawa krajowego. Przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu (nienależnym świadczeniu) nie są materią w żaden sposób regulowaną prawem europejskim. Z chwilą unieważnienia przez sąd umowy (za wiedzą i zgodą konsumenta) skutki tej nieważności oceniać zatem należy wyłącznie przez pryzmat krajowych przepisów – dyrektywy europejskie nie regulują tych skutków. Sądy nie mogą dokonywać wykładni contra legem prawa krajowego nieobjętego implementacją. Jest to zresztą sprawiedliwe ekonomicznie, bo unieważniony kredyt został pozbawiony ryzyka kursowego. Skoro kredytobiorca skorzystał ze złotówek, musi zapłacić za nie jak za podobny kredyt złotówkowy.

Banki nie straszą, ale informują

W powyższym kontekście zarzucanie bankom, że straszą swoich klientów, nie mając jakichkolwiek podstaw, wydaje się nieodpowiedzialne. Ze względu na bardzo małą liczbą prawomocnie unieważnionych umów banki jeszcze nie powiedziały „Sprawdzam”, a tym bardziej problem daleki jest od ostatecznego rozstrzygnięcia przez sądy. Niedostrzeganie istotnego ryzyka roszczeń ze strony banków przez pełnomocników kredytobiorców świadczyć może jednak tylko o ich braku wyobraźni. Natomiast świadome bagatelizowanie tego ryzyka w oczach klienta czy niepoinformowanie go o nim świadczy o wątpliwym etycznie działaniu pełnomocnika. ©℗