Zadłużamy się pod wpływem impulsu. W efekcie statystycznie każdy z nas ma 1,6 zobowiązania finansowego, a na spłatę całego długu musiałby przeznaczyć dwuletnie dochody
Polakom trudno powstrzymać się przed zaciąganiem długów. Szczególnie gdy rzecz, którą chcą kupić, jest zbyt droga, by mieć ją od ręki albo nie mogą jej nabyć z powodu chwilowych problemów finansowych lub nieprzewidzianych wydatków.
Dlatego ponad trzy czwarte z nas w wieku 18–64 lata deklaruje, że przynajmniej raz w życiu brało kredyt lub pożyczkę, a 35 proc. przyznaje, że często korzysta z takich usług finansowych – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Dla 42 proc. respondentów kredyty są czymś naturalnym, ale pod warunkiem, że decyzję o ich zaciągnięciu podejmują świadomie i są w stanie je spłacić. Dwie piąte badanych twierdzi, że unika długów, a jeśli je ma, to stara się je jak najszybciej uregulować. 37 proc. woli zaczekać z zakupem do zebrania potrzebnej kwoty, a co piąta osoba uważa, że korzystając z kredytów, można łatwo wpaść w pętlę zadłużenia.
– Badanie pokazuje, że Polacy mają mieszane uczucia wobec pożyczania. Dominują opinie zachowawcze typu: oszczędzam, a jak pożyczam, to tylko gdy mam z czego oddać, lub negatywne, wskazujące, że kredyty to potencjalny początek katastrofy finansowej – mówi Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów BIG.
Deklaracje często stoją w sprzeczności z tym, jak podejmuje się decyzję o zaciągnięciu zobowiązania. Aż 25 proc. osób nie kalkuluje wcześniej, czy będzie w stanie spłacić dług. Co trzecia osoba, nie sprawdzając, czy go udźwignie, twierdzi, że wzięła kredyt, bo jakaś rzecz była jej w danym momencie niezbędna. Kolejne 30 proc. przyznaje, że dostępność pożyczek pomogła w zrealizowaniu planu o posiadaniu danego produktu.
– Kierowanie się impulsem nie jest dobre, bo nie bierze się z racjonalnej decyzji. Nie oznacza to, że nie powinniśmy kupować wyprzedzająco. Najpierw jednak warto przeanalizować, czy będziemy w stanie podołać zobowiązaniu bez uszczerbku dla stabilności budżetu gospodarstwa domowego. Warto też zastanowić się, czy faktycznie warto się zadłużać, by co dwa lata wymienić telewizor na nowy. Takie podejście nie ma przecież dobrego wpływu na środowisko – uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, doktor nauk ekonomicznych, wykładowczyni na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Efekt jest taki, że statystyczny Polak ma przeciętnie do spłaty 1,6 zobowiązania finansowego. Na uregulowanie długu musiałby przeznaczyć dochody z dwóch lat. To sporo, biorąc pod uwagę, że 43 proc. zaciąga pożyczkę na zakup sprzętu AGD/RTV. Na kolejnych miejscach są remont mieszkania i zakup samochodu. Mieszkanie jest wymieniane dopiero na czwartym miejscu.
– Program „Rodzina 500 plus” zwiększył skłonność Polaków do konsumpcji. Gospodarstwa domowe zyskały stały napływ gotówki. Nie muszą już martwić się o stabilność na rynku pracy. Wiedzą, że mają pieniądze, dzięki którym uregulują pożyczkę czy kredyt co miesiąc – tłumaczy Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Zdaniem dr Joanny Rudzińskiej-Wojciechowskiej, psychologa ekonomicznego z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, przez to, że częściej pożyczamy mniejsze kwoty, takie zobowiązanie zaciągnąć łatwiej.
Najczęściej Polacy są winni pieniądze bankom. Zadłużenie w nich ma 75 proc. badanych, choć wiele osób nie jest nawet tego świadomych. – Aż 20 proc. Polaków na pytanie, gdzie są aktualnie zadłużeni, odpowiada, że w sklepie, w którym kupili coś na raty. Te osoby najwyraźniej nie czytały umów, które podpisywały, i nie wiedzą, że kredytu udzieliła im nie placówka handlowa, lecz bank – stwierdza Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Kolejne 13 proc. przyznaje się, że ma dług w firmach pożyczkowych. Niewiele mniej, bo 11 proc., Polaków jest winnych pieniądze rodzinie. Poza tym z pomocą finansową w realizowaniu planów zakupowych przychodzi zakład pracy i znajomi. Wciąż też zdarza się kupowanie na zeszyt. Choć to najmniej popularny sposób, bo sklepy są mu coraz bardziej niechętne. Same mają bowiem kłopoty z płaceniem rachunków na czas, dlatego wolą otrzymywać zapłatę za swoje towary od razu.