Przerost formy nad treścią – to pierwsze wrażenie po wysłuchaniu szumnie zapowiadanym wystąpieniu premiera i ministra finansów na warszawskiej giełdzie. Docenić wypada oczywiście, że strategiczni liderzy rządu, Donald Tusk i Andrzej Domański, kolejny raz przyznali, że wielkie inwestycje i ambicje rozwojowe nie muszą świadczyć o gigantomanii.
Na poziomie konkretów nie usłyszeliśmy jednak – za wyjątkiem mglistych na razie zapowiedzi inwestycji amerykańskich gigantów technologicznych – o żadnym projekcie, który nie byłby od dawna znany.
Stare pomysły w nowym opakowaniu
Najświeższe pomysły, o których wspomniano w szczególnie bliskiej mi energetyce, liczą sobie blisko trzy lata. Wróciła dobrze znana, także z czasów rządów poprzedników, praktyka hucznego ogłaszania co pewien czas starych planów w nowym opakowaniu. Pozornie zawrotny poziom inwestycji w zestawieniu z PKB okazuje się z trudem dosięgać wieloletniego trendu (do prawdziwej rewolucji potrzeba byłoby jeszcze co najmniej 100 mld zł). Nie poznaliśmy też odpowiedzi na najbardziej palące pytania dotyczące przyszłej jakości życia w Polsce. Nie wiadomo, jaki rząd Tuska ma pomysł na ciepłownictwo ani jak chce połączyć kosztowne inwestycje z obniżeniem cen energii. Musi nam wystarczyć fakt, że – z punktu widzenia prawnych kompetencji – na tle obietnicy obniżenia rachunków o 1/3 złożonej przez Karola Nawrockiego ta nosi przynajmniej pozory powagi.
Trzecie życie gierkowskiego sloganu
Innym wrażeniem z poniedziałkowego spektaklu jest deja vu. Bodaj trzecie życie w najnowszej historii Polski zyskał gierkowski slogan „Bogaćcie się”. W nowym kostiumie wróciło hasło deregulacji, które polscy politycy eksploatują, z krótkimi tylko przerwami, od co najmniej 40 lat. Deregulować różne sfery życia w Polsce chcieli Mieczysław Wilczek i Leszek Balcerowicz, Jerzy Hausner, Kazimierz Marcinkiewicz i Janusz Palikot, a ostatnio Jarosław Gowin i Jadwiga Emilewicz. Nie raz chciano też angażować w prace koncepcyjne nad tym procesem bezpośrednio zainteresowanych – przedsiębiorców. Dla rządu Jarosława Kaczyńskiego pakiety reform opracował Roman Kluska, dla Tuska – poseł-gorzelnik Palikot. Na pograniczu polityki i probiznesowego lobbingu działają od lat liberalny miliarder Arkadiusz Muś czy finansista i senator PiS Grzegorz Bierecki.
Zamulenie granic między polityką a biznesem
Ale jest i nowy wymiar. Tusk świadomie nawiązał do działań administracji Donalda Trumpa i specyficznego publiczno-prywatnego tworu, jakim jest kierowany przez Elona Muska Departament Wydajności Państwa, szerzej znany pod akronimem DOGE. Projektu, który zapowiada systemowe zamulenie granic między wielkim biznesem a polityką na kosmiczną, nomen omen, skalę i – pod osłoną starych haseł libertariańskich i naturalnej u wyborców potrzeby „przewietrzenia” urzędów – przymierza się do demontażu liczącego sobie blisko sto lat ładu instytucjonalnego.
Pół biedy, jeśli konferencja w GPW okaże się typowym PR-owym manewrem, o którym wszyscy zapomnimy w ciągu kilku dni czy tygodni albo polityczną zagrywką, mającą na celu „zagospodarowanie” coraz wyraźniej rwącego się do polityki biznesmena. W najgorszym wypadku niech będzie to cyrkowy pokaz, który oglądać będziemy do czasu kolejnej kampanii wyborczej, a do tego czasu zaowocuje paroma ułatwiającymi życie korektami prawa. Jeśli jednak Tusk obiera konsekwentny kurs na „trumpizację” polskiej polityki, to trzeba sobie powiedzieć, że trudno, by z repertuaru imiennika zza Oceanu wybrał sobie inspirację bardziej złowróżbną.
Co zostało ze sztandarów Donalda Tuska?
W badaniach widać społeczną koniunkturę dla probiznesowej korekty po rządach PiS, ale to nie znaczy, że z entuzjazmem spotkają się skutki wprowadzenia w życie głównych postulatów środowiska stojącego za Rafałem Brzoską, takich jak liberalizacja prawa pracy i wyhamowanie wzrostu płac. Nie zdejmie też z władzy odpowiedzialności za wejście na drogę oligarchizacji państwa i psucia instytucji, a tym właśnie pachnie polityka a la DOGE. Tak samo jak znużenie społeczeństwa wojną i jej kosztami nie odbierze politykom „zasług” za karmienie destrukcyjnych nastrojów antyukraińskich. Obóz, na czele którego stoi Donald Tusk, miał swego czasu na sztandarach obronę demokracji. Warto mu więc przypomnieć, że w tradycji liberalno-demokratycznej – o czym pisał już Adam Smith – zachowanie względnej separacji między kapitałem a władzą polityczną jest co najmniej równie istotne, co trójpodział władzy, a propozycje biznesu muszą być traktowane „z podejrzliwą uwagą” i zważone względem interesów innych grup społecznych.