Nowelizacja ustawy wiatrakowej 9 stycznia trafi na Stały Komitet Rady Ministrów. Ministerstwo rolnictwa nie chce liberalizacji przepisów, resort kultury chce odsunąć wiatraków od zabytków, a infrastruktury – od dróg. Odblokowanie inwestycji w farmy wiatrowe było jedną z najważniejszych obietnic rządu Donalda Tuska.

- Trudno mi wyobrazić sobie zamknięcie roku bez ustawy wiatrakowej w Sejmie. Żadne krzyki Don Kiszotów w ławach opozycji tego nie zmienią – mówiła w listopadowym wywiadzie dla DGP Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska (MKiŚ). W 2024 r. projekt nie wyszedł jednak poza etap prac rządowych. 9 stycznia ma zostać rozpatrzony przez Stały Komitet Rady Ministrów, skąd będzie mógł trafić na obrady Rady Ministrów, a dopiero później – do parlamentu.

Nowelizacja ustawy wiatrakowej ma zliberalizować zasady dotyczące lądowej energetyki wiatrowej, co było jedną z najważniejszych zapowiedzi związanych z energetyką po wyborach. Chodzi przede wszystkim o zmniejszenie minimalnej odległości od zabudowań z 700 do 500 metrów oraz ostateczne pożegnanie z tzw. zasadą 10H, oznaczającą określenie minimalnej odległości jako dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej.

- Fakt, że ustawa o elektrowniach wiatrowych nie trafiła do sejmu przed końcem 2024 r. jest dla branży dużym rozczarowaniem. Polska traci na tym 7 mld zł rocznie, które wynikają z niezrealizowanych inwestycji, wyższych kosztów energii elektrycznej czy utraty przez gminy dodatkowego podatku od nieruchomości – mówi DGP Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

- Krytycznie oceniam tegoroczne działania MKiŚ. Nowelizacja ustawy wiatrakowej ugrzęzła w rządowej zamrażarce, podczas gdy projekty o mocy kilku gigawatów czekają tylko na liberalizację przepisów dotyczących minimalnej odległość od zabudowań – mówi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.

Odsunąć wiatraki od dróg i zabytków. Czego ministrowie chcą od ustawy wiatrakowej?

Dzień przed wigilią projekt ustawy wiatrakowej trafił na etap Stałego Komitetu Rady Ministrów. W ostatnich dniach uwagi zgłosiły jednak różne ministerstwa.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW) w ogóle nie chce zmniejszenia odległości lokalizowania elektrowni wiatrowych od zabudowań do 500 m. Tłumaczy to... potrzebą dywersyfikacji. „Dotychczasowe rozwiązania pokazują bardzo wyraźnie, że w Polsce rozwinęły się jedynie źródła OZE o niestabilnej charakterystyce produkcji energii, w tym elektrownie wiatrowe i fotowoltaiczne. Dywersyfikacja źródeł energii w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego wymaga podejmowania działań w kierunku umożliwienia rozwoju również innych źródeł” – czytamy w piśmie resortu. Według MRiRW, zmiana przepisów z 10H na 700 m była już znacząca, a „dalsza liberalizacja przepisów wymaga oceny skutków obecnie obowiązujących przepisów”. Oprócz tego, MRiRW zgłosiło uwagi do ustawy wiatrakowej dotyczące m.in. magazynów biogazu, biogazowni rolniczych, warunków przyłączeń OZE czy spółdzielni energetycznych.

Początkowo zaskoczenie wywołało pismo Ministerstwa Infrastruktury, które w piśmie z 31 grudnia apelowało, aby MKiŚ uwzględniło minimalną odległość elektrowni wiatrowej od granicy pasa drogowego lub krawędzi jezdni na podobnej zasadzie, jak ma to miejsce w przypadku sieci elektroenergetycznej najwyższych napięć. Oznaczałoby to, że wiatraki muszą być oddalone od pasa drogowego drogi krajowej co najmniej o trzykrotność maksymalnej średnicy wiernika wraz z łopatami albo dwukrotności całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej. „Lokalizacja elektrowni wiatrowej w pobliżu pasa drogowego drogi krajowej, z uwagi na obrót łopat oraz migające czerwone światło umieszczone w routerze, negatywnie wpływa na bezpieczeństwo ruchu drogowego rozpraszając uwagę kierowców i kierując wzrok na poruszające się obiekty” – zaznaczał resort. Obawy co do ustawy wiatrakowej dotyczą też ryzyka wystąpienia wypadków w ruchu lądowym w przypadku oderwania się oblodzenia z łopaty, które mogłoby upaść na pas drogowy.

3 stycznia Ministerstwo złagodziło swoje stanowisko wobec ustawy wiatrakowej. „Mając na względzie intencję Projektodawcy w zakresie ułatwienia prowadzenia w Polsce inwestycji w zakresie elektrowni wiatrowych, jak również mając na uwadze konieczność zapewnienia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, w przypadku ewentualnych awarii związanych z lokalizacją takich elektrowni przy drogach krajowych, proponuję kompromisowe rozwiązanie polegające na ustaleniu odległości elektrowni wiatrowej od granicy pasa drogowego drogi krajowej jako równej lub większej od maksymalnej całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej” – czytamy. Wcześniej MKiŚ odrzuciło propozycję resortu infrastruktury wskazując, że nie przedstawiło ono analiz, na ile potencjalne ryzyka przedstawione w uwadze są prawdopodobne ani wpływu swojej propozycji na potencjał w energetyce wiatrowej.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podkreśla z kolei, że niezbędna jest ochrona zabytków przed wiatrakami. Chodzi o zakazanie lokalizacji elektrowni wiatrowych na terenach objętych formami ochrony zabytków z art. 7 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami lub ujętych w gminnej ewidencji zabytków oraz określenie minimalnej odległości od nic – MkiDN postulowało co najmniej 1,5 km. „Radykalne zmniejszenie odległości od istniejącej zabudowy przy realizacji siłowni wiatrowych, przy ich średniej wysokości 180-200 metrów do zaledwie 500 metrów, może powodować nieodwracalne skutki degradujące dla wielu obszarów o wysokich walorach kulturowych” – podkreśla MKiDN dodając, że w ustawie wiatrakowej ochrona dziedzictwa kulturowego i zabytków powinna być co najmniej analogiczna do ochrony przyrody.

Ministerstwo Finansów zwróciło natomiast uwagę na podwyższenie liczby nowych etatów w Urzędzie Regulacji Energetyki – we wcześniejszej wersji projektu MKiŚ zakładał, że będą to 2 etaty, teraz mowa jest o 7. MF wskazuje, że wyraża na to zgodę tylko pod warunkiem, że dodatkowe etaty będą sfinansowane w ramach corocznie przyznawanych wydatków dla URE, „bez uznawania tego podwyższenia za podstawę do ubiegania się o dodatkowe środki z budżetu państwa”. Ministra Paulina Hennig-Kloska odrzuciła tę uwagę. „Popieram postulaty Prezesa URE, gdyż, jak wskazywano wielokrotnie, bez wzmocnienia kadrowego i finansowego tego organu nie jest możliwa efektywna realizacja kolejnych, kluczowych dla rozwoju odnawialnych źródeł energii zadań” – wskazała. Dodała, że w ostatnich latach nałożono na Prezesa URE nowe zadania bez zapewnienia na ich realizację dodatkowych środków, co prowadziło do znacznego obciążenia zasobu kadrowego URE.

Ministerstwo Sprawiedliwości ma z kolei zastrzeżenia m.in. do zapisów dotyczących oświadczeń składanych pod rygorem odpowiedzialności karnej przez wytwórców. Jak podkreśla resort, tożsame regulacje już istnieją w obowiązującym prawie, jednak je również należy uznać za wadliwe.

Ministerstwo Przemysłu zgłosiło natomiast uwagi dotyczące przepisów o odległości turbin od sieci elektroenergetycznej, w tym zaproponowało zwiększenie zaproponowanej odległości z trzykrotności maksymalnej średnicy wirnika wraz z łopatami na trzyipółkrotność.

Ministerstwo Obrony Narodowej zaproponowało dodanie punktu zakazującego lokalizacji elektrowni wiatrowych, które stanowiłyby przeszkody lotnicze w przestrzeniach powietrznych MCTR (strefa kontrolowana lotnictwa wojskowego) i MRT (stała trasa lotnictwa wojskowego), gdzie statki powietrzne lotnictwa państwowego wykonują operacje lotnicze. Z kolei Ministerstwo Rozwoju i Technologii zwraca uwagę na potrzebę dopracowania przepisów dotyczących uzyskania pozwolenia na budowę i planowania i zagospodarowania przestrzennego.

Swoje wątpliwości zgłosiło także Rządowe Centrum Legislacji, m.in. w sprawie wydawania zgody na budowę gazociągu do dostarczania biogazu przez prezesa URE. Zaznaczyło też: „projekt ustawy wymaga dopracowania pod względem legislacyjno-redakcyjnym”.

Uwagi zgłosiło także Ministerstwa Aktywów Państwowych, przy czym nie dotyczą one energetyki wiatrowej, tylko skupiają się na zapisach dotyczących wytwórców biometanu, biogazu czy definicji biomasy .

Ustawa wiatrakowa pomoże? Odległość to jedno, przyspieszenie inwestycji to drugie

Celem nowelizacji ustawy wiatrakowej jest nie tylko zmniejszenie minimalnej odległości od zabudowań, ale także przyspieszenie procesu uzyskiwania pozwoleń na inwestycję, m.in. dzięki umożliwieniu lokalizowania elektrowni wiatrowych przy wykorzystaniu Zintegrowanego Planu Inwestycyjnego (ZPI). „Uregulowanie możliwości lokalizowania elektrowni wiatrowych w trybie ZPI pozwoli na dynamiczne uruchomienie nowych inwestycji w energetyce wiatrowej” – pisze MKiŚ w uzasadnieniu projektu.

- Projekty, które są już praktycznie gotowe i czekają z pozwoleniami, nie potrzebują zintegrowanych planów inwestycyjnych. One przydadzą się inwestycjom będącym na wczesnym stadium rozwoju, które mogą powstać ok. 2030 r. – mówi Michał Hetmański podkreślając istotę priorytetowego zmniejszenia odległości.

Z kolei Janusz Gajowiecki uważa, że obecny kształt ustawy wiatrakowej nie przyspieszy procesu uzyskiwania pozwoleń, a korzystanie ze Zintegrowanego Planu Inwestycyjnego przyniesie efekt dopiero wtedy, gdy pojawią się plany ogólne, których na ten moment nie ma. - Realną zmianę wprowadziłby zapis umożliwiający równoległe procedowanie decyzji środowiskowej i planu zagospodarowania przestrzennego, podobnie jak miało to miejsce w przeszłości oraz analogicznie do innych inwestycji. Dzięki temu moglibyśmy przyspieszyć inwestycje nawet o 18 miesięcy. To była nasza najważniejsza uwaga na etapie konsultacji, nie została jednak uwzględniona w projekcie, który trafił na SKRM – mówi prezes PSEW.

Zapytaliśmy Miłosza Motykę, wiceministra odpowiedzialnego za projekt o to, czy MKIŚ rozważa zmianę w projekcie ustawy wiatrakowej polegającą na wprowadzeniu możliwości równoległego procedowania decyzji środowiskowej i planu zagospodarowania przestrzennego. - Tak, rozważamy, wiemy że organizacje i inwestorzy to postulują. Także o tym rozmawiamy i po konsultacjach z odpowiednimi instytucjami (GDOŚ) będziemy wszystko wiedzieli – odpowiada.