Polskie turbiny wiatrowe są często przestarzałe i słabsze, niż pozwala na to nowoczesna technologia. Po latach zastoju w energetyce wiatrowej priorytetem dla branży jest jednak zajęcie pod wiatraki nowych terenów, a nie wzmocnienie istniejących farm wiatrowych

Po I półroczu tego roku Niemcy mieli mniej turbin wiatrowych niż wcześniej, jednak ich moc była większa niemal 1 GW. To dlatego, że w ostatnim czasie wyłączane były stare, słabe turbiny i choć nowych było mniej, to były one znacznie wydajniejsze. W swojej strategii niemiecki rząd federalny zakładał zresztą, że do końca dekady każdego roku przyłączane będzie 8 GW mocy w wiatrakach na lądzie. Cel na ten rok jest już praktycznie nieosiągalny, co nie znaczy, że nie warto się przyjrzeć niemieckiemu repoweringowi. Powód? Moc wiatraków u nas wprawdzie rośnie, ale dzieje się to zbyt wolno. Przez lata kwestia ta leżała u nas odłogiem, dziś nie wystarczy poluzować ograniczeń związanych z odległością od zabudowań, trzeba przyspieszyć cały proces.

Większa moc, mniejsza ingerencja w krajobraz

„W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2024 r. w Niemczech zatwierdzono 5040 megawatów nowych mocy w farmach wiatrowych” – czytamy w raporcie stowarzyszenia Fachagentur Wind- und Solarenergie (FA Wind und Solar). To więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Do końca czerwca w całym kraju zatwierdzono budowę prawie 900 nowych turbin wiatrowych. To wzrost o ponad 40 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ub.r.

Wyraźnie przyspieszyła też likwidacja starych farm wiatrowych. Wyłączono w sumie 282 turbiny o łącznej mocy 380 MW. To również rekordowy wynik. Z kolei do połowy roku do sieci przyłączono 252 nowe systemy (1318 MW), co oznacza, że ekspansja brutto pozostała o 17 proc. niższa niż w roku poprzednim. Szczególnie w maju i czerwcu ekspansja uległa znacznemu osłabieniu. Średnia moc nowej turbiny wiatrowej na lądzie w Niemczech jest większa niż 5 MW.

W ramach procedur re poweringowych powstała mniej więcej jedna trzecia instalacji. Główne zalety takiego działania obejmują zwiększenie mocy i wydajności farmy wiatrowej, wydłużenie jej żywotności, zmniejszenie kosztów eksploatacji oraz ograniczenie oddziaływania na środowisko. Proces ten może obejmować instalację nowych turbin o większej mocy i wyższej sprawności, reorganizację rozmieszczenia turbin w celu optymalizacji produkcji prądu i ulepszanie systemów kontrolnych, kablowych oraz innych elementów infrastruktury. Ma to pozwolić na lepsze wykorzystanie istniejących lokalizacji, gdzie już są uzyskane pozwolenia i istnieje infrastruktura sieciowa, co jest korzystne zarówno pod względem ekonomicznym, jak i środowiskowym.

Lata zastoju zrobiły swoje

Polska nie idzie jednak chętnie śladami sąsiadów. Wyglądamy wprawdzie nieźle pod względem liczby zainstalowanych turbin. W 2023 r. uruchomiono ich 359. Wyprzedziły nas Francja (385 sztuk) i Niemcy (745). Jesteśmy jednak na szarym końcu, jeśli chodzi o średnią moc nowych turbin – 3,2 MW. Dla porównania: w Finlandii było to 6 MW, w Holandii 5,9 MW. Dziś moc najnowocześniejszych modeli turbin wiatrowych zaczyna się od 5 MW.

Powód? Przede wszystkim lata zastoju. Obowiązująca do 2023 r. ustawa odległościowa oprócz sławnej zasady 10H, która praktycznie zablokowała rozbudowę nowych projektów wiatrowych, zawierała również przepisy, które uniemożliwiały repowering już istniejących farm. Turbiny wiatrowe, które produkują prąd w Polsce, to w głównej mierze konstrukcje starsze i mniejsze, a co za tym idzie – słabsze. Większość turbin stanęła u nas przed 2016 r., a od tego czasu technologia poszła do przodu. Rozwój lądowych technologii wiatrowych skupia się bowiem na zwiększaniu rozpiętości łopat, które muszą być mocowane na coraz wyższych wieżach.

Branża czeka na repowering, ale…

Polskie koncerny energetyczne są jednak żywo za interesowane zwiększaniem mocy swoich farm wiatrowych. Mateusz Witczyński, rzecznik prasowy Orlenu, mówi DGP, że „ewentualne plany repoweringu wymagają przejrzystego otoczenia legislacyjnego”. – Proces zastępowania starszych elektrowni przez nowe, które mają większą moc zainstalowaną lub większą wydajność, to konieczność z uwagi na określony czas eksploatacji urządzeń – mówi rzecznik.

W portfolio aktywów wytwórczych Grupy Orlen znajduje się obecnie 15 lądowych farm wiatrowych o łącznej mocy ok. 555 MW. Najstarsza farma została uruchomiona w 2009 r. Żywotność lądowych elektrowni wiatrowych szacuje się średnio na co najmniej 25 lat, przy czym przez cały okres eksploatacji są one serwisowane. Średnia moc turbin jest z kolei jeszcze niższa od średniej krajowej – wynosi ok. 2 MW.

Również Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, podkreśla w rozmowie z DGP, że Polsce potrzebne są jasne regulacje dotyczące repoweringu. – Zależy nam na jak najlepszym wykorzystaniu terenu w poszczególnych lokalizacjach. Turbiny powinny być jak najnowocześniejsze i najbardziej efektywne – mówi. Podkreśla on jednak, że Polska, która w porównaniu z innymi krajami europejskimi, takimi jak: Niemcy, Francja, Niderlandy czy Szwecja, ma dość małą moc zainstalowaną w lądowej energetyce wiatrowej, będzie dokonywała repoweringu na odpowiednio mniejszą skalę. – Niemcy mają wiele starych maszyn o nawet mniejszej mocy niż 1 MW, które teraz muszą zostać wymienione – tłumaczy.

Jednak coraz więcej polskich farm wchodzi w wiek, kiedy repowering będzie konieczny. – Z tego powodu potrzebujemy jasnych przepisów, które będą regulować tę kwestię. Przede wszystkim chodzi o przyspieszenie procedur lokalizacyjnych, bo to one dziś trwają najdłużej. Do tego potrzebne jest uproszczenie pozyskiwania zgód planistycznych i środowiskowych. A przy repoweringu nie wymieniamy przecież samych wież czy łopat turbiny. Wymieniane jest wszystko – generatory, burzymy stare fundamenty i stawiamy w ich miejsce nowe, dostosowane już do dwu-, czy nawet trzykrotnie większych budowli. Trzeba się liczyć z tym, że jest to pewna ingerencja w otoczenie – wyjaśnia Gajowiecki.

Wydawanie zgód dotyczących repoweringu ma być przyspieszone na mocy powstającej ustawy wiatrakowej. Branża po odblokowaniu rozwoju energetyki wiatrowej za priorytet uznaje jednak szybkie zajęcie terenów, gdzie produkcja prądu z wiatru będzie możliwa. – Repowering to duża zmiana, ponieważ pozwoli inwestorom na planowanie takich działań w swoich strategiach w konkretnym czasie. Nie jest to jednak tak palący temat jak realizacja nowych inwestycji. Tereny przeznaczone pod farmy wiatrowe są wciąż nie zabudowane, jest ich bardzo dużo, i to jest priorytet, jeśli chodzi o wykorzystanie potencjału lądowej energetyki wiatrowej w Polsce – mówi Janusz Gajowiecki. ©℗

W Niemczech czeka się cztery lata, w Polsce siedem

FA Wind und Solar podaje, że sumując okresy pozyskiwania pozwoleń środowiskowych, technologicznych, sieciowych, średni czas od planowania do wprowadzenia nowej lądowej turbiny wiatrowej do systemu elektroenergetycznego wyniósł w Niemczech prawie cztery lata. Zgodnie z dyrektywą RED III łączny czas realizacji inwestycji nie powinien być dłuższy niż dwa lata. Tymczasem w Polsce jest to nawet siedem lat – oznacza to, że projekty, które ruszą w tym roku, zaczną działać już w następnej dekadzie. To właśnie kwestia permittingu, czyli procesu pozyskiwania wszystkich niezbędnych pozwoleń, jest według przedstawicieli branży największym problemem energetyki wiatrowej, poważniejszym nawet od kwestii odległości farm od zabudowań. Pole do działania jest spore, ponieważ sama fizyczna budowa wiatraków trwa zaledwie kilka miesięcy. – Bez skrócenia procedur nie możemy mówić o odblokowaniu rozwoju energetyki wiatrowej. Dopiero wtedy można będzie powiedzieć, że zmieni to zasady gry dla branży wiatrowej w Polsce. Wiemy jednak, że nowa ustawa wiatrakowa nie będzie zawierać takich rozwiązań, zostaną one zawarte w innej ustawie, nad którą rząd będzie pracował jesienią. Dopiero wtedy można będzie powiedzieć, że zmieni to zasady gry dla branży wiatrowej w Polsce – mówił nam Piotr Czopek, ekspert Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Z kolei według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, operatora naszych sieci przesyłowych, moc polskich wiatraków z roku na rok rośnie, choć powoli: pod koniec 2022 r. wyniosła 9187 MW, pod koniec 2023 r. było to 9983 MW, zaś na koniec I półrocza 2024 r. było to już 10 331 MW. Tempo przyrostu jest znacznie wolniejsze w porównaniu z fotowoltaiką – PSE podają, że pod koniec I półrocza 2024 r. było to 18938 MW, czyli o jedną trzecią więcej niż pod koniec 2022 r. i aż pięciokrotnie więcej niż pod koniec 2020 r. ©℗

Michał Perzyński