Innowacyjne urządzenie to montowany na słupach linii średniego napięcia rozłącznik próżniowy.

Jesteśmy od prądu uzależnieni. Oświetlenie, ogrzewanie, kuchenki, pralki, zmywarki, lodówki, odkurzacze – długo można by wymieniać. Wszystko, czego na co dzień potrzebujemy, bez prądu staje się bezużyteczne. To dlatego każda przerwa w jego dostawie nie jest nam obojętna.

Z elektrowni prąd płynie do odbiorców sieciami przesyłowymi i dystrybucyjnymi. I choć do domów dochodzą linie niskiego napięcia, to za niezawodność dostaw energii elektrycznej odpowiadają głównie dystrybucyjne linie średniego napięcia. A z nimi najlepiej nie jest. Widać to po liczbie i długości przerw w dostawach energii. – Polski system dystrybucji, na tle innych krajów UE, jest jednym z najbardziej awaryjnych, charakteryzuje go bardzo długi czas i duża liczba nieplanowanych przerw w dostarczaniu energii elektrycznej do odbiorców końcowych – potwierdza mgr inż. Michał Lech z Politechniki Lubelskiej. – Wynika to m.in. z tego, że system ten składa się głównie z przestarzałych linii napowietrznych, wrażliwych na warunki atmosferyczne. W Polsce znajduje się ok. 220 tys. km linii napowietrznych średniego napięcia, z czego niemal 40 proc. wybudowano ponad 40 lat temu. Silny wiatr czy też intensywny śnieg i mróz to częste powody wystąpienia awarii.

Problem w tym, że dla nas, indywidualnych odbiorców, przerwy w dostawach to jedynie niedogodności, za to dla firm to straty finansowe, wynikające m.in. z przerw w produkcji. Straty ponoszą również spółki dystrybuujące energię elektryczną, bo za przerwy w dostawach płacą kary (regulują to przepisy, które precyzyjnie określają liczbę dopuszczalnych przerw i ich długość; już przerwa powyżej 3 minut skutkuje wzrostem wskaźników, za których zbyt duże wartości spółki płacą kary finansowe). Jak widać, awarie nikomu nie służą. A jest ich w ostatnim czasie – jak pokazują dane – coraz więcej, co jest spowodowane pogarszającym się stanem technicznym linii napowietrznych średnich napięć. Ale nie tylko. – To też kwestia konkretnych rozwiązań technicznych – tłumaczy Michał Lech. – Opracowane i opatentowane przez nas wynalazki pozwolą na poprawę parametrów technicznych aparatury i eliminację niekorzystnych zjawisk występujących w tego typu urządzeniach. Te innowacyjne w skali światowej rozwiązania mogą zrewolucjonizować system dystrybucji energii elektrycznej – dodaje.

Innowacyjne urządzenie to montowany na słupach linii średniego napięcia rozłącznik próżniowy. To istotna część całego systemu, odpowiedzialna m.in. za wyłączanie dotkniętych awarią odcinków sieci. Co go różni od tych obecnie stosowanych? Sporo. Po pierwsze – tłumaczy Michał Lech – obecnie używana aparatura łączeniowa sama często ulega awarii, co zwiększa liczbę przerw w dostawie prądu. Dzieje się tak, bo jest to układ otwarty – wystarczy spadająca gałąź, by uszkodzić aparat, nie mówiąc o niskiej odporności na warunki atmosferyczne. Opracowany na Politechnice Lubelskiej rozłącznik charakteryzuje się konstrukcją zamkniętą, która tę odporność zapewnia. Po drugie, w stosowanych dziś urządzeniach wykorzystywany jest sześciofluorek siarki, najmocniejszy gaz cieplarniany (ponad 22 tys. razy silniejszy niż dwutlenek węgla), który w razie awarii może zostać uwolniony do atmosfery. W nowych rozwiązaniach wykorzystano komory próżniowe o zwiększonym ciśnieniu, dzięki czemu zmniejszono prawdopodobieństwo ich rozszczelnienia i awarii rozłącznika. A do zwiększenia ciśnienia wykorzystano hel – gaz bezpieczny dla środowiska. To o tyle istotne, że regulacje unijne przewidują w najbliższej przyszłości całkowity zakaz stosowania sześciofluorku siarki w aparaturze elektroenergetycznej. – I wreszcie po trzecie: podczas pracy urządzenia występują przepięcia łączeniowe, które uszkadzają izolację i mogą doprowadzić do zwarcia, co oczywiście skutkuje dłuższą przerwą w dostawie prądu – tłumaczy Michał Lech. – Nasze rozwiązania eliminują to zagrożenie, zwiększając niezawodność urządzenia.

Nowy rozłącznik próżniowy został już przetestowany w praktyce, zdał egzamin celująco i jest gotowy do produkcji. Teraz wystarczy tylko przekonać do niego dystrybutorów energii elektrycznej. ©Ⓟ