Bezpieczeństwo energetyki i przyszłość inwestycji jądrowych, autostrada energetyczna północ–południe oraz dbanie o współpracę międzyresortową. Oto najważniejsze zadania stojące przed Maciejem Bandą.

Wczoraj, półtora miesiąca po powołaniu rządu Donalda Tuska, urzędowanie rozpoczął Maciej Bando, pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. W poniedziałek odebrał akt powołania z rąk Pauliny Hennig-Kloski, minister klimatu i środowiska. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki w latach 2012–2019, a później m.in. ekspert Instytutu Obywatelskiego, nadzorować będzie spółki operatorskie – Polskie Sieci Elektroenergetyczne, GAZ-SYSTEM i PERN – oraz Polskie Elektrownie Jądrowe, które są głównym inwestorem w rządowym programie jądrowym. Na Bandę, który – przynajmniej do czasu uchwalenia nowej ustawy o działach – będzie umocowany jako podsekretarz stanu w MKiŚ, czeka masa wyzwań, na czele z audytem atomowym.

1. Przegląd bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej. Drugi rok rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a także obawy przed dalszą ekspansją Mos kwy w kierunku zachodnim wymagają pilnego wyciągnięcia wniosków. – Nowe zagrożenia hybrydowe, w tym ryzyko sabotażu, sprawiają, że pożądany byłby przegląd bezpieczeństwa najważniejszych obiektów w energetyce, przede wszystkim infrastruktury gazowej i elektroenergetycznej – wskazuje dr Kamil Lipiński, kierownik zespołu klimatu i energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

2. (Konstruktywny) audyt rządowego programu jądrowego i publiczne przedstawienie wniosków. Najważniejszym obszarem weryfikacji powinna być finansowa strona funkcjonowania spółki Polskie Elektrownie Jądrowe, który ma zrealizować pierwszą tego typu jednostkę na Pomorzu. – Należałoby pokazać, jakie są główne kierunki działań spółki, w jaki sposób są one finansowane i jakie są dalsze plany w tym zakresie na czas poprzedzający rozpoczęcie budowy elektrowni; pełnomocnik powinien zaproponować szeroko rozumianą filozofię przedsięwzięcia, jego sens z punktu widzenia obywateli, a przynajmniej zabrać głos w tej dyskusji – uważa dr Bożena Horbaczewska ze Szkoły Głównej Handlowej, współtwórczyni SaHo, modelu społecznego finansowania energetyki jądrowej.

Z punktu widzenia powodzenia polskiego atomu ważne będzie też uważne przeanalizowanie i wyciągnięcie wniosków z losów inwestycji jądrowych realizowanych w ostatnich latach w Europie i na świecie. Jeśli wziąć pod uwagę amerykańskich partnerów – dostawcę technologii i głównego wykonawcę elektrowni – pod lupę należałoby wziąć w szczególności ostatnie przedsięwzięcia w Stanach Zjednoczonych: dotkniętej opóźnieniami budowy nowych bloków elektrowni Vogtle w Georgii oraz anulowanej ostatecznie ze względu na poniesione straty inwestycji Westinghouse w Karolinie Północnej.

Ważnym celem, wskazywanym przez osoby z branży, jest też profesjonalizacja zarządzania PEJ-em. Część rozmówców DGP mówi wręcz o potrzebie „ukrócenia Bizancjum” w tej spółce. Ale – jak wskazuje jeden z ekspertów – potrzebna jest także równowaga między koniecznym czuwaniem rządu nad strategicznymi podmiotami a ich niezależnością.

3. Pierwsze decyzje w sprawie drugiej rządowej „jądrówki”. Możliwe lokalizacje dla drugiej rządowej „atomówki”, która zgodnie z oficjalnym harmonogramem powinna powstać do 2043 r., miały być przedstawione oficjalnie jeszcze przez poprzedni rząd – na jesieni ub.r. Do dziś jednak tak się nie stało. Od dawna mówi się w tym kontekście m.in. o Bełchatowie, gdzie – zgodnie z zatwierdzonym niedawno planem sprawiedliwej transformacji regionu – do 2036 r. stopniowo ma zostać wygaszona istniejąca elektrownia na węgiel brunatny. Ale w grę wchodzą także inne lokalizacje po wygaszanych jednostkach węglowych, np. Kozienice czy Połaniec. Według osób śledzących realizację programu jądrowego, aby nie zaprzepaścić szans na realizację kolejnej elektrowni jądrowej po roku 2040, konieczne jest jak najszybsze przeprowadzenie badań terenowych, które pozwolą określić wartość poszczególnych lokalizacji i dokonać wyboru. Pełnomocnik będzie też musiał zaangażować się w niełatwą dyskusję nad określeniem partnera technologicznego (dziś w grze są przede wszystkim Amerykanie i Francuzi), pilnując balansu pomiędzy polityką i wartościami, jakie płyną z dywersyfikacji ryzyka, a ekonomią, która będzie przemawiać za budową kolejnej jednostki we współpracy z tym samym dostawcą.

4. Sąd nad terminalem gazowym. Jak wynika z naszych informacji, już dziś, w związku z zakończeniem przedłużonego wcześniej o miesiąc postępowania, GAZ-SYSTEM może ogłosić zwycięzcę przetargu na pływający terminal, tzw. gdański FSRU. To flagowa inwestycja gazowego operatora. W ostatniej fazie o dostarczenie Polsce statku pozwalającego na odbiór dodatkowych 6,1 mld m sześc. błękitnego paliwa (po regazyfikacji) rywalizowali dwaj armatorzy: norweski koncern BW LNG i japońska grupa Mitsui O.S.K. Lines (MOL). Wynik realizowanego przez władze GAZ-SYSTEMU z poprzedniego nadania przetargu będzie jednak musiał zatwierdzić pełnomocnik, który w odniesieniu do operatora sprawuje nadzór właścicielski. Na decyzję – jak słyszymy w spółce – będzie miał ok. miesiąca. Alternatywą, według operatora, byłaby konieczność powtarzania procedur lub renegocjacja warunków czarteru, grożąca znaczącym zwiększeniem kosztów lub opóźnieniem inwestycji, której finalizacja jest planowana na 2028 r. Według większości ekspertów projekt ma uzasadnienie komercyjne: zapotrzebowanie na błękitne paliwo sprowadzane drogą morską będzie rosło m.in. ze względu na pojawienie się nowych źródeł gazowych w energetyce i ciepłownictwie, a nadwyżki będzie można sprzedawać do sąsiednich krajów, które będą szukały możliwości zastąpienia dostaw rosyjskich. Całą przepustowość nowej jednostki zarezerwował już Orlen.

Sam Maciej Bando sygnalizował jednak, że – w jego ocenie – sprawa gdańskiego terminala wymaga analiz także z punktu widzenia ryzyka nadmiernego uzależnienia Polski od gazu ziemnego. – Trzeba będzie sprawdzić zasadność inwestycji i nie poddawać się w tej kwestii szantażom – mówił DGP w grudniu. Także Aleksandra Gawlikowska-Fyk, dyrektorka programu ds. elektroenergetyki w Forum Energii, ocenia, że konieczne będzie przełożenie zapowiadanej korekty w polityce energetycznej państwa na decyzje dotyczące infrastruktury. – Pełnomocnik powinien m.in. przeanalizować sens inwestycji gazowych, w tym planowanego pływającego terminalu w Gdańsku, i podjąć odpowiednie decyzje w tej sprawie – uważa ekspertka.

5. Nowy impuls dla inwestycji sieciowych. Ważnym zadaniem dla pełnomocnika – na co wskazuje m.in. Gawlikowska-Fyk – będzie też zabezpieczenie terminowej realizacji inwestycji sieciowych, których będą wymagać nowe źródła wytwórcze: elektrownie jądrowe czy morskie farmy wiatrowe na Bałtyku. Według Daniela Radomskiego, który specjalizuje się w inwestycjach infrastrukturalnych, szczególnie istotna z tego punktu widzenia będzie budowa linii wysokiego napięcia prądu stałego, nazywana też energetyczną autostradą północ–południe. Dzisiejsza sieć nie będzie w stanie przesłać prądu z morskich wiatraków i elektrowni jądrowych do ośrodków przemysłowych zlokalizowanych w południowej części Polski.

Kamil Lipiński uważa, że pełnomocnik powinien również być aktywny w poszukiwaniu efektywnej współpracy nie tylko z MKiŚ, lecz także z innymi ośrodkami – m.in. resortem aktywów państwowych, który nadzoruje spółki energetyczne czy URE – w sprawie szerszego programu finansowania nowych inwestycji, obejmującego także sieci dystrybucyjne (które nie podlegają mu z formalnego punktu widzenia). – To sprawa strategiczna dla powodzenia transformacji energetycznej, niezbędna z punktu widzenia odblokowania przyłączeń dla nowych źródeł wytwórczych. To także odpowiedź na wyzwania dla stabilności systemu, których już teraz doświadczamy w związku z dynamicznym rozwojem OZE, przede wszystkim fotowoltaiki – podkreśla.

6. Przełamanie resortowości. Rola pełnomocnika będzie kluczowa dla zagwarantowania spójności działań administracji, w której władza nad energetyką będzie rozproszona po różnych resortach. Maciej Bando ma na razie urzędować przy resorcie klimatu, a nie, jak za czasów Piotra Naimskiego, przy premierze, ale otwarte pozostaje pytanie, czy w przyszłości nie przeniesie się – wraz z departamentami odpowiadającymi za kreowanie polityki w zakresie surowców energetycznych i atomu – do Ministerstwa Przemysłu. Nawet wówczas część istotnych z punktu widzenia kursu polskiej transformacji kompetencji pozostanie jednak w rękach ministra klimatu – to w jego resorcie toczyć się będą choćby prace nad Polityką energetyczną Polski czy strategią dla ciepłownictwa. Nadzór nad spółkami energetycznymi, do których należą choćby sieci dystrybucyjne, pozostanie z kolei w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Jeśli najbardziej istotne inwestycje infrastrukturalne, których ma pilnować rządowy pełnomocnik, mają zakończyć się sukcesem, konieczna będzie umiejętność wykorzystania kompetencji zgromadzonych w poszczególnych departamentach merytorycznych, połączona z niezbędną dozą autonomii wobec interesów poszczególnych resortów i budowania atmosfery dobrej ponadpolitycznej współpracy. ©℗