Projekt nowelizacji, nad którą pracował resort energii, zostanie zgłoszony jako inicjatywa poselska. Jej celem jest - jak napisano w uzasadnieniu - "usunięcie wątpliwości interpretacyjnych, prawnych i redakcyjnych przepisów, które nie weszły jeszcze w życie, w ustawie z lutego 2015 r. o odnawialnych źródłach energii". Chodzi o rozdział 4 tej nowelizacji, który pierwotnie miał zacząć obowiązywać z początkiem stycznia 2016 r., lecz został przesunięty na początek lipca 2016 r. Przepisy dotyczą aukcyjnego systemu wsparcia OZE, który ma zastąpić stosowane dotychczas "zielone certyfikaty". System aukcyjny polega na tym, że rząd zamawia określoną ilość energii odnawialnej. Jej wytwórcy przystępują do aukcji, którą wygrywa ten, kto zaoferuje najkorzystniejsze warunki.
Projekt nowelizacji przewiduje, że na największe wsparcie w systemie aukcji energii z OZE mogą liczyć przede wszystkim te technologie, które - jak napisano - "wytwarzają energię w sposób stabilny i przewidywalny". Oznacza to, że mniejsze wsparcie dedykowane będzie energii z wiatru i słońca. Projektodawcy proponują wprowadzenie koszyków/grup technologicznych.
Jak wynika z uzasadnienia, aukcje mają być przeprowadzane oddzielnie dla instalacji OZE: o stopniu wykorzystania mocy zainstalowanej elektrycznej, łącznej bez względu na źródło pochodzenia, większej niż 4000 MWh/MW/ rocznie, dla OZE wykorzystujących odpady przemysłowe i komunalne, pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego, w tym odpady z uzdatniania wody i oczyszczania ścieków, dla takich, w których emisja C02 jest nie większa niż 100 kg/MWh, o stopniu wykorzystania mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 4000 MWh/MW rocznie oraz przez członków makroklastra i mikro klastra energii. Aukcje przeprowadzane będą też oddzielnie dla instalacji OZE o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej nie większej niż 1 MW i większej niż 1 MW. Zmiany zakładają też możliwość uczestnictwa w aukcji hybrydowej OZE.
Jak piszą w uzasadnieniu autorzy projektu nowelizacji, ma ona wprowadzić m.in. "przejrzyste zasady w zakresie wytwarzania i wykorzystywania na własne potrzeby energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii (OZE) w mikroinstalacjach". Chodzi o to, by prosumenci, czyli jednocześni producenci i konsumenci energii wytworzonej w najmniejszych OZE, produkowali ją jedynie dla siebie, a nie dla zysku.
Według nowych propozycji, nie będzie już wspierania prosumentów za pomocą tzw. taryf gwarantowanych. Prosument będzie mógł rozliczyć różnicę między ilością energii, którą wyprodukował (np. w panelu fotowoltaicznym), a tą, którą pobrał (w momencie gdy nie świeci słońce i panel nie wytwarza prądu) w stosunku 1 do 0,7 w przypadku mikroinstalacji do 7 kW; 1 do 0,5 - w przypadku w mikroinstalacji mocy większej niż 7 kW i 1 do 0,35 - w przypadku energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji, na którą prosument otrzymał wsparcie ze środków publicznych.
"W ten sposób prosument nie ponosi opłat związanych z dostarczeniem do niego energii elektrycznej w okresie, gdy jego zużycie jest większe od bieżącej produkcji w mikroinstalacji z uwagi na fakt, iż korzysta ze swojej, +zmagazynowanej+ energii" - przekonują autorzy projektu.
Według zapisów projektu, prosumentem może być każdy odbiorca końcowy energii, który albo nie prowadzi działalności gospodarczej, a jeśli ją prowadzi, to nie będzie ona związana z wytwarzaniem energii elektrycznej. Prosumentami będą mogły być nie tylko osoby fizyczne, ale i np. samorządy, kościoły czy firmy.
Projekt zawiera też definicję mikro- i makroklastra energii, które miałyby z jednej strony, zapewnić lokalnie samowystarczalność energetyczną, z drugiej - przyczynić się do rozwoju nowoczesnych technologii informacyjno-komunikacyjnych na danym terenie.
Mikro- i makroklaster energii to - według założeń - cywilnoprawne porozumienie, do którego mogą przystąpić zarówno osoby fizyczne, prawne, jak i jednostki nieposiadające osobowości prawnej, jednostki naukowe, jednostki badawczo-rozwojowe lub jednostki samorządu terytorialnego. Celem porozumienia byłoby wytwarzanie i równoważenie zapotrzebowania lub obrót energią z OZE ale i z innych źródeł lub paliw, w ramach jednej sieci dystrybucyjnej w ramach gminy lub powiatu. Jak wynika z definicji, mikroklaster obsługiwałby mniej niż dziesięć tysięcy odbiorców przyłączonych do takiego systemu dystrybucyjnego, makroklaster - mniej niż pięćdziesiąt tysięcy odbiorców.
Wiele miejsca w projekcie poświęcono biomasie. Jak piszą autorzy, istotą rozwoju OZE jest przede wszystkim efektywne wykorzystanie lokalnie dostępnych surowców. Dlatego wprowadzają definicję biomasy lokalnej, czyli takiej, która pierwotnie jest pozyskana w promieniu nie dłuższym niż 300 km od instalacji OZE.
Projekt wprowadza też możliwość budowy nowych, dedykowanych instalacji tzw. spalania wielopaliwowego, zmienia definicję instalacji OZE oraz wprowadza nową definicję hybrydowej instalacji OZE, czyli zespołu co najmniej dwóch OZE, różniących się stopniem dyspozycyjności (składający się np. z wiatraka wytwarzającego prąd tylko w czasie wietrznej pogody, uzupełnionego o biogazownię, która może działać niezależnie od pogody) dzięki czemu odbiorca ma zagwarantowany stały dostęp do energii.
Według nowych propozycji, powołany nowelizacją ustawy z grudnia 2015 r. Operator Rozliczeń Energii Odnawialnej (OREO) zostanie zastąpiony przez Zarządcę Rozliczeń S.A.
Prawnik branżowego portalu Wysokie Napięcie Bartłomiej Derski w rozmowie z PAP powiedział, że dobrą informacją wynikającą z projektu jest to, że rząd chce utrzymać aukcje OZE, co - jak dodał - wcale nie było do końca jasne. "To jest system preferowany przez KE i pewnie przyniesie jakieś oszczędności i zapewni stabilność funkcjonującym podmiotom" - dodał. Zauważył, że w nowelizacji zaproponowano zmianę tzw. koszyków. "Jest ważne, jak będą one podzielone między poszczególne technologie, czyli ile energii będzie zamawiane w poszczególnym koszyku. Tak naprawdę, to właśnie ten podział przesądzi o kształcie zielonej energetyki i jej kosztach" - zaznaczył Derski.
Jego zdaniem pozytywne jest też to, że rząd chce lokalnego wykorzystywania biomasy. "Udało się po latach przełamać opór tych, którzy zarabiali na imporcie łusek kokosowych" - dodał.
Minusem proponowanych zapisów jest - zdaniem Derskiego - fakt, że mikroźródła OZE nie są traktowane jako element normalnego systemu energetyki odnawialnej. "Likwiduje się taryfy gwarantowane i zamiast nich wprowadza ułatwienia, odbiurokratyzowanie, to generalnie dobry kierunek, natomiast proponowane zmiany oznaczają tyle, że jeśli ktoś chce za własne pieniądze wybudować instalację, to rzeczywiście będzie to łatwiejsze, ale w żaden sposób wspierane" - dodał ekspert.
Jego zdaniem z proponowanych zapisów wynika, że wsparcie będzie dla dużych i tańszych instalacji, co spowoduje, że w całości system "powinien być" tańszy, ale system ten nie będzie kompleksowy. Gdyby przepisy w zaproponowanym kształcie weszły w życie, to zdaniem Derskiego najmniejszych instalacji OZE będzie mniej niż przewidywano w poprzednim systemie.
Jak powiedział PAP ekspert energetyczny WWF Polska Tobiasz Adamczewski, z zapisów projektu wynika, że proponowane przepisy stawiają na współspalanie (czyli spalanie w elektrowniach biomasy z węglem). Jego zdaniem propozycje świadczą o "wielkiej liberalizacji współspalania" i będą zachęcać do współspalania.
"Ministerstwo Energii będzie chciało dać najwięcej dużym firmom energetycznym, za które jest odpowiedzialne i najmniej prosumentom. Z proponowanych zapisów wynika, że prosumenci mogą oczekiwać na kiepskie wsparcie przez 10 lat, a duże a duże firmy na duże wsparcie przez 15 lat. Duże firmy będą miały taryfy gwarantowane, małe nie - tylko tzw. opust. To oznacza, że za jedną kilowatogodzinę oddaną do sieci prosument posiadający mikroźródło do 7 kW może odkupić kilowatogodzinę o 70 proc. tańszą. Ci, którzy mają instalacje powyżej 7 kW, w tym nowym systemie otrzymywaliby mniej niż dotąd" - powiedział Adamczewski. Dodał, że nie ma aprobaty WWF dla takich zmian, szczególnie jeśli chodzi o współspalanie i odebranie prosumentom prawa do taryf gwarantowanych.
Propozycje dotyczące wsparcia dla prosumentów krytycznie oceniła także Anna Ogniewska z Greenpeace. Podkreśliła, że taryfy gwarantowane dla mikroproducentów są jedynym sprawiedliwym, stabilnym i przewidywalnym systemem wsparcia, który pomaga osobom mniej zamożnym zakupić mikroinstalację OZE.
"Jeżeli nie będzie wsparcia, które pozwoli ludziom na zwrot kosztów zakupu instalacji w okresie 10-15 lat, to tak na prawdę nie będzie się to opłacało. Eksperci różnie szacują, ale z propozycji wynika, że ten okres będzie ponad 20-letni. Na mikroinstalacje będzie zatem stać bogatych hobbystów, osoby zamożne, albo te, które wierzą, że trzeba chronić środowisko" - dodała.
W środę pod Sejmem członkowie ruchu "Więcej niż energia" zorganizowali happening, w którym grupa osób symbolizująca posłów udzielała pierwszej pomocy prosumentowi. Przekazali też do marszałka Sejmu ponad 30 tys. podpisów pod apelem na rzecz rozwoju energetyki obywatelskiej.(PAP)