Sprzedawcy oskarżają Polską Grupę Górniczą o stosowanie nieuczciwych praktyk, które mogą wypchnąć z rynku mniejsze firmy handlujące węglem.
W bieżącym sezonie grzewczym nie ma problemów z dostępnością węgla, co miało miejsce w zeszłym roku. We wrześniu sprawie przyglądał się CEM – Instytut Badań Rynku i Opinii Publicznej we współpracy z Polskim Alarmem Smogowym (PAS). Węgiel był dostępny we wszystkich zbadanych 32 placówkach. Polski surowiec był droższy średnio o 100 zł/t niż zagraniczny, którego spore zapasy zalegały w składach.
Zadzwoniliśmy do składów węgla w różnych województwach. Chociaż sezon już trwa, dystrybutorzy nie narzekają na zaopatrzenie. – Większym problemem jest sprzedaż. W zeszłym roku większym problemem była cena. W 2021 r. sprzedawałem tonę ekogroszku za 800 zł, w 2022 za 3 tys., dziś za 1,7 tys. zł – mówi przedsiębiorca z województwa kujawsko-pomorskiego. W tym roku stara się odrobić straty, bo w magazynie nadal zalega trochę kupionego za wysokie ceny rok temu węgla. Średnia cena w listopadzie to ok. 2 tys. zł/t.
Przedsiębiorcy bez dostępu
Wysokie ceny były efektem embarga na węgiel z Rosji, która przed agresją na Ukrainę była głównym źródłem importu węgla do Polski. Między styczniem 2021 r. a sierpniem 2022 r. ceny wzrosły przeszło trzykrotnie. W odpowiedzi na kryzys rząd wprowadził tzw. dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł (w tym roku nie obowiązuje). W dystrybucję węgla zostały zaangażowane samorządy. Zakończyły tę działalność 30 czerwca br.
Nałożenie sankcji na rosyjski węgiel oznaczało konieczność znalezienia nowych partnerów handlowych. W pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku najwięcej węgla sprowadziliśmy z Kolumbii, Kazachstanu oraz Australii. Do września z Kazachstanu ściągnęliśmy ponad siedmiokrotnie więcej surowca niż przez cały 2021 r.
Pracownicy składów węgla mówią nam jednak, że klienci nie chcą kupować importowanego produktu. – Obecnie zainteresowaniem cieszy się tylko węgiel z Polskiej Grupy Górniczej. Klienci nie chodzą do prywatnych składów. Można zobaczyć, jak wiele z nich zamknęło się w zeszłym roku – mówi nam właścicielka jednego ze składów węgla w woj. łódzkim.
Przedsiębiorcy do węgla z należącej do państwa firmy dostępu nie mają. – W połowie 2022 r. PGG rozwiązała umowy z autoryzowanymi sprzedawcami węgla opałowego. Obecnie całość sprzedaży prowadzi przez swój sklep internetowy – mówi DGP Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla (PIGSW).
– Wskutek zdemolowania sieci dystrybucji PGG pozbyła się comiesięcznych zakontraktowanych zamówień od autoryzowanych sprzedawców. Zastąpiła je bezpośrednią sprzedażą do konsumentów, która jest bardzo sezonowa. W obliczu braku zainteresowania węglem zaczęła wprowadzać liczne promocje, sprzedając węgiel znacząco poniżej cen rynkowych i poniżej kosztów. A to podmiot, o którym mówi się, że jeśli do marca nie dostanie subwencji w wysokości 5 mld zł, to upadnie. Promocje finansuje się więc ze środków publicznych – dodaje rozmówca DGP.
Według szacunków PIGSW średnia strata PGG na tonie oferowanego luzem węgla wyniosła w okresie trwania promocji Black Weeks (od 13 listopada do 8 grudnia br.) 657 zł brutto. Prywatne przedsiębiorstwa nie są w stanie zaproponować surowca w takich cenach, przez co znikają z rynku. PIGSW ocenia, że na początku 2022 r. było ich ok. 5 tys. Od tamtej pory 20–30 proc. już zostało zamkniętych, a kolejne upadają.
„Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że najkorzystniejszym sposobem dystrybucji węgla opałowego był model funkcjonujący do połowy 2022 r.” – przekazuje nam PGG. Według spółki nowy model był odpowiedzią na spekulacje cenowe pośredników, którzy nakładali marże sięgające 2,5 tys. zł na tonie. Z kolei promocje Black Weeks mają zachęcić konsumentów do zaopatrzenia się w węgiel. „Obecnie na rynku jest nadpodaż węgla na zwałach, który konkuruje z węglem importowanym” – twierdzi PGG, dodając, że działania promocyjne zachęcają do kupna węgla oraz działają na korzyść klientów indywidualnych.
PISGW pod koniec listopada wysłała do PGG pismo wzywające do zaprzestania nieuczciwych praktyk rynkowych, lecz do dziś nie utrzymała odpowiedzi. – Kolejnym krokiem będzie zgłoszenie sprawy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i do Najwyższej Izby Kontroli. Rozważamy też skargę do Komisji Europejskiej – mówi Łukasz Horbacz.
Wciąż dużo kopciuchów
Kryzys na rynku węgla mógł się przyczynić do większego zainteresowania wymianą źródła ciepła. W październiku 2023 r. podpisano 13 tys. wniosków o wymianę źródeł ciepła w programie „Czyste powietrze”. Podobne wartości odnotowywano także we wcześniejszych miesiącach.
Według danych Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) z października br. kotły, kominki, kozy, piece kaflowe na paliwo stałe (węgiel, drewno, pellet lub inny rodzaj biomasy) stanowią 40 proc. źródeł ciepła w Polsce – jest ich prawie 7 mln. Wśród kotłów na paliwo stałe ponad połowę stanowią tzw. kopciuchy.
– Jakość powietrza w Polsce poprawia się od lat. W zeszłym roku po raz pierwszy w historii naszych pomiarów w żadnym z miast nie została przekroczona śródroczna norma pyłów zawieszonych. Przyczynia się do tego wymiana źródeł ciepła, ale wpływ mają też warunki pogodowe, np. w zeszłym roku mieliśmy bardzo łagodną zimę. Nie oznacza to, że problemu już nie ma. W tym roku w Wielkopolsce doszło do znacznego zanieczyszczenia powietrza po listopadowych mrozach i uruchomieniu kopciuchów – mówi Piotr Siergiej, rzecznik PAS. ©℗