Bat kręcony na farmy wiatrowe uderzy we wszystkie inwestycje OZE, i to bez należytego uzasadnienia. To konstytucyjnie wątpliwe – twierdzą prawnicy
Bat kręcony na farmy wiatrowe uderzy we wszystkie inwestycje OZE, i to bez należytego uzasadnienia. To konstytucyjnie wątpliwe – twierdzą prawnicy
/>
Obowiązek lokalizacji obiektów służących wytwarzaniu energii z odnawialnych źródeł (OZE) wyłącznie na podstawie planów miejscowych przewiduje projekt zmieniający ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i prawo budowlane (druk 2964). Z obostrzeń miałyby być zwolnione jedynie mikroinstalacje, a więc urządzenia o mocy do 40 kW.
Brak równości
W ocenie fundacji ClientEarth, skupiającej prawników zajmujących się ochroną środowiska, powyższa regulacja jest jednak wątpliwa konstytucyjnie. Powód? „Projekt nie dotyczy innych kategorii obiektów aniżeli instalacje OZE o mocy, co do zasady, większej niż 40 kW; w szczególności zaś nie dotyczy instalacji wytwarzających energię elektryczną lub ciepło w oparciu o konwencjonalne, mniej innowacyjne technologie” – czytamy w opinii przygotowanej przez ClientEarth. Te – jak podkreśla fundacja – choć oddziałują na środowisko, na zdrowie i życie ludzi bardziej niż instalacje OZE – nie zostały objęte regulacją. Będą więc nadal mogły powstawać tam, gdzie planów nie ma. A to godzi w zasadę równości wynikającą z art. 32 konstytucji.
„Projektowany art. 10 ust. 2c ustawy o planowaniu przestrzennym niewątpliwie różnicuje sytuację prawną podmiotów znajdujących się w tej samej sytuacji normatywnej – tj. inwestorów zamierzających lokalizować instalacje wytwarzające energię elektryczną lub ciepło – tylko i wyłącznie ze względu na wybraną technologię, bez jakiegokolwiek racjonalnego uzasadnienia” – akcentuje ClientEarth.
Trzeba wyjaśnić
Tego zróżnicowania nie rozumieją również konstytucjonaliści.
– To bardzo dziwne ograniczenie. Instalacje OZE są przecież najmniej ingerujące w środowisko naturalne, produkują najczystszą energię – mówi prof. Marek Chmaj, radca prawny z kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
– Energia elektryczna produkowana z węgla czy ropy jest energią bardzo emisyjną. Jeśli ustawodawca chce wprowadzić ograniczenie jedynie dla odnawialnych źródeł energii, powinien to należycie i szczegółowo uzasadnić – dodaje ekspert.
Szkopuł w tym, że w całym uzasadnieniu projektu nie znajdziemy informacji, skąd wzięła się decyzja, by każdego rodzaju instalacje OZE o mocy powyżej 40 kW podlegały specjalnych regułom. Mowa bowiem jedynie o energetyce wiatrowej i jej negatywnym wpływie „na funkcjonowanie, życie i zdrowie ludzi”. Uzasadnienie odnosi się też do raportu Najwyższej Izby Kontroli, która badała działalność farm wiatrowych. Ale nie ma ani słowa o powodach wprowadzenia ograniczeń dla biogazowni czy instalacji fotowoltaicznych, a więc innych OZE.
– Projekt jest bardzo dziurawy. Uzasadnienie musi wskazywać, dlaczego ustawodawca wybiera takie, a nie inne rozwiązanie. Dostrzegam ryzyko naruszenia nie tylko art. 32 konstytucji, ale i jej artykułu 2 („Polska jest demokratycznym państwem prawnym” – red.) – podkreśla prof. Chmaj.
Brak racjonalności
Wątpliwości zgłasza również Biuro Analiz Sejmowych. W ocenie jego eksperta dr. Bogusława Lackorońskiego wyłączenie możliwości budowania obiektów wytwarzających zielony prąd na podstawie decyzji o warunkach zabudowy nie spełnia warunku proporcjonalności, koniecznego przy regulacjach ograniczających prawo własności. „Wydaje się, że racje mogące przemawiać za ograniczeniem lokalizowania obiektów służących wytwarzaniu energii z wiatru, nie uzasadniają ograniczania lokalizowania obiektów służących wytwarzaniu energii z innych odnawialnych źródeł energii, takich jak: promieniowanie słoneczne, opady, pływy morskie, fale morskie i geotermia” – czytamy w opinii BAS.
Co więcej, jeśli ustawa wejdzie w życie w zaproponowanym brzmieniu, posłowie dopuszczą do kuriozalnej sytuacji. Jak podkreśla ClientEarth: „Na mocy art. 8 ust. 2 ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej oraz inwestycji towarzyszących (Dz.U. z 2011 r. nr 135, poz. 789) takie inwestycje lokalizuje się bowiem w sposób obligatoryjny na podstawie – będącej odpowiednikiem decyzji o warunkach zabudowy – decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie budowy obiektu energetyki jądrowej. Obiekt energetyki jądrowej może, choć nie musi, zostać przewidziany w odpowiednim planie miejscowym”. W efekcie plan miejscowy nie będzie wymagany w przypadku lokalizacji atomówki o mocy kilku GW, natomiast bez niego nie ruszy budowa zajmującej ok. 250 mkw. farmy fotowoltaicznej o mocy 41 kW.
Do tego dochodzi jeszcze problem ułamkowego pokrycia Polski planami miejscowymi (patrz: grafika), których sporządzenie wymaga czasu i pieniędzy.
– W województwie podkarpackim zaledwie 8 proc. powierzchni posiada plan zagospodarowania przestrzennego, w kujawsko-pomorskim, mającym bardzo dobre warunki wietrzne, tylko 5,6 proc. – wskazuje Ilona Jędrasik z ClientEarth.
W jej ocenie oczywiste jest, że taka regulacja uderzy w również w obywatelskie OZE niebędące mikroinstalacją, np. w spółdzielnie chcące produkować prąd z fotowoltaiki na dachach budynków.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy przed głosowaniem w Sejmie
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama