W negocjacjach z unijną „27” Polska zabiega o możliwość wydłużenia o 2,5 roku mechanizmu publicznego subsydiowania swoich elektrowni węglowych.
Niemcy, Austria, Belgia i Luksemburg usiłują zablokować w negocjacjach „27” korzystne dla Polski przepisy, które miałyby umożliwić wydłużenie finansowania niektórych jednostek węglowych z tzw. rynku mocy. – Ta propozycja jest nie do pogodzenia z unijnymi oraz krajowymi celami klimatycznymi – mówił wicekanclerz Niemiec Robert Habeck i przekonywał, że o ile dalsza praca węglówek będzie w wielu krajach konieczna, to rzeczą niedopuszczalną jest dosypywanie im pieniędzy publicznych.
Otwartość na uwzględnienie polskiej specyfiki wyraziły w poniedziałek Szwecja i Francja, a także unijna komisarz ds. energii Kadri Simson. – Musimy wziąć pod uwagę sytuację każdego kraju i zapewnić im możliwość dostarczania energii obywatelom i firmom – mówiła szefowa francuskiego resortu transformacji energetycznej Agnès Pannier-Runacher. A szwedzka minister Ebba Busch wskazywała, że stabilność dostaw energii w Polsce będzie też istotna z punktu widzenia możliwości udzielania przez nią wsparcia Ukrainie. Zrozumienie dla szczególnej sytuacji Polski wyraziła też szefowa resortu energii Hiszpanii Teresa Ribera, która zastrzegła jednak, że regulator nie powinien wysyłać rynkowi sprzecznych sygnałów.
Rynek mocy to mechanizm dopłat dla elektrowni w zamian za dyspozycyjność, czyli gotowość do pracy i realizowania dostaw prądu do sieci według potrzeb zgłaszanych przez operatora, w tym w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego. Elektrownie o emisyjności wyższej niż 550 g dwutlenku węgla na 1 kWh energii – czyli przede wszystkim właśnie węglówki – miały pierwotnie utracić możliwość ubiegania się o tego rodzaju wsparcie w połowie 2025 r. O odsunięcie w czasie tego terminu zabiegała Polska, co argumentowała względami bezpieczeństwa energetycznego.
Z wielu analiz wynika, że utrata wsparcia z rynku mocy może zagrozić egzystencji części bloków węglowych, a to z kolei – biorąc pod uwagę tempo rozwoju stabilnych mocy opartych na innych źródłach – może wiązać się z problemami z zaspokojeniem krajowego zapotrzebowania na energię w kolejnych latach. O ryzyku wystąpienia luki wytwórczej (na poziomie niemal 5 GW) mówi m.in. Urząd Regulacji Energetyki.
Dyskusje w tej sprawie toczą się przy okazji prac nad reformą rynku energii, której głównym celem jest zabezpieczenie unijnych odbiorców prądu przed wahaniami cen surowców. Jak informuje nas Ministerstwo Klimatu i Środowiska, w czasie negocjacji podkreślano, że – zwłaszcza w kontekście kryzysu energetycznego wywołanego przez agresję Rosji w Ukrainie – państwa UE powinny dysponować jak najbardziej elastycznymi narzędziami stabilizującymi miks energetyczny. „Takim narzędziem jest rynek mocy, którego elementem są moce węglowe. Korzystanie z elastyczności tych mocy umożliwi sprawiedliwą transformację i ułatwi dokonujące się zmiany w miksie energetycznym” – podkreślono w stanowisku przekazanym DGP.
Z naszych informacji z innych źródeł wynika, że Polacy byli gotowi zablokować dalsze prace nad reformą, jeśli postulat dopuszczenia subsydiowania węglówek po 2025 r. nie zostałby uwzględniony. W rezultacie szwedzka prezydencja zaproponowała, by część mocy węglowych, w przypadku których zostanie wykazana niezbędność z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, uzyskała możliwość wyłączenia z limitów emisyjności. Bloki węglowe mogłyby w efekcie uczestniczyć w aukcjach rynku mocy do 2028 r. i uzyskiwać kontrakty nie dłuższe niż rok.
Jeśli państwa zgodzą się na uwzględnienie tego postulatu, stałby się on elementem formalnego stanowiska Rady UE – reprezentującej państwa członkowskie – w dalszych pracach nad reformą. Na kolejnym etapie przedstawiciele Rady będą prowadzić szczegółowe rozmowy w ramach trilogu z udziałem negocjatorów Parlamentu Europejskiego i Komisji. Cały proces legislacyjny powinien zakończyć się do końca roku, a najpóźniej – do przyszłorocznych eurowyborów.
Mimo nadziei Szwecji, która z końcem czerwca przekaże unijną prezydencję Hiszpanii, wiążących decyzji w sprawie podejścia ogólnego Rady nie udało się jednak podjąć na poniedziałkowym spotkaniu unijnych ministrów energii. Uzgodniono dwa elementy: rozporządzenie w sprawie integralności i przejrzystości hurtowego rynku energii oraz dyrektywę w sprawie zasad funkcjonowania rynku energii. Trzeci element pakietu – rozporządzenie w sprawie rynku energii elektrycznej – nie został zaakceptowany, choć – jak deklarowała Ebba Busch – uczyniono w jego sprawie postępy i wciąż jest szansa na porozumienie przed zakończeniem prezydencji.
Regulacja ma być dyskutowana w gronie ambasadorów w piątek. Z optymizmem do szans na przyjęcie regulacji w kształcie, o który zabiegała Polska, podchodzi minister klimatu Anna Moskwa. Według niej, mimo sprzeciwu części państw wobec finansowania elektrowni węglowych, głównym tematem poniedziałkowej dyskusji ministrów były kwestie kontraktów różnicowych – mechanizmu, w którym państwo gwarantuje stabilność cen prądu zarówno wytwórcom, jak i odbiorcom – a polskie stanowisko w sprawie rynku mocy ma odzwierciedlenie w „tekście końcowym”. Szefowa MKiŚ wyraziła nadzieję i głębokie przekonanie, że najbliższe dni przyniosą porozumienie w sprawie reformy.
Inne źródła przekonują, że to kwestia subsydiów dla polskich elektrowni była głównym czynnikiem, który zablokował porozumienie. Dyplomata, z którym rozmawialiśmy, jest sceptyczny co do możliwości przekonania państw niechętnych wobec derogacji dla Polski już na najbliższym spotkaniu ambasadorów. ©℗