Większościowy pakiet akcji spółki Slovenské elektrárne, do której należą między innymi dwie słowackie elektrownie jądrowe, został wystawiony na sprzedaż. Czy to dobra okazja dla Polski?
Na nowego właściciela czeka 66 proc. akcji firmy Slovenské elektrárne (SE). To pakiet, który kilka lat temu w ramach prywatyzacji kupił od rządu w Bratysławie włoski koncern Enel (pozostałe 34 proc. firmy wciąż należy do słowackiego państwa). W zeszłym roku Włosi ogłosili, że pozbędą się części majątku, w tym właśnie SE.
Informacja zainteresowała wielu potencjalnych nabywców. Daniel Beneš, prezes czeskiego ČEZ-u, stwierdził, że największym niepowodzeniem w historii jego firmy było to, że nie udało się jej przejąć SE podczas prywatyzacji, i zapowiedział, że teraz przystąpi do negocjacji na temat zakupu przedsiębiorstwa. Zainteresowana firmą miałaby być też – jak wynikało z nieoficjalnych informacji mediów – fińska grupa Fortum oraz China National Nuclear Corporation.
Choć termin, w którym Włosi oczekiwali ofert, upłynął kilka dni temu, Enel nie ogłosił wciąż ani kto stanął do wyścigu, ani nawet ile propozycji wpłynęło. – Mamy kilka ofert, podtrzymuję zamiar sprzedania słowackiej firmy – powiedział tylko prezes koncernu Francesco Starace.
Według nieoficjalnych danych propozycje przejęcia SE mają być tylko dwie. Co ciekawe, na pewno chęci zakupu SE nie wyraził ČEZ. Zapowiadał to zresztą już na początku maja w rozmowie z DGP członek zarządu czeskiej firmy Pavla Cyrani. Oferty miały za to przedłożyć: czeska firma Energetický a průmyslový holding (EPH), właściciel m.in. KWK Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, oraz konsorcjum składające się ze słowackiego koncernu paliwowego Slovnaft (z grupy MOL-a) i węgierskiej grupy MVM Group. Zdaniem analityków, jeśli oferentów jest tylko dwóch, Enel może nie wybrać z ich grona nabywcy, ale poczekać na inne propozycje. Sprawa sprzedaży SE i ewentualnego udziału w niej polskich firm, w szczególności PGE, wydaje się więc wciąż otwarta (choć – jak wynika z naszych informacji – dotychczas takiej oferty Włochom PGE nie przedstawiła).
Największe koncerny energetyczne w Polsce są kontrolowane przez Skarb Państwa. Czy zdaniem MSP te firmy, w szczególności największa z nich – PGE, powinny rozważyć zakup słowackiej grupy? Resort, powołując się na kodeks spółek handlowych, który mówi, że to zarząd prowadzi sprawy spółki i reprezentuje ją na zewnątrz, odsyła nas do firm. – Naszej aktywności w dziedzinie akwizycji nigdy nie komentujemy – ucina Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE.
Plusów przejęcia SE, przynajmniej teoretycznie, może być kilka. Ten zakup mógłby np. oznaczać możliwość rezygnacji z niektórych planów inwestycyjnych, szczególnie tych, które są na wstępnym etapie oraz na granicy opłacalności.
Jak zauważa były prezes PGE Krzysztof Kilian, słowacki koncern dysponując elektrowniami atomowymi i wodnymi, ma wielkie nadwyżki praw do emisji CO2. Przejęcie go mogłoby nie tylko zmienić miks energetyczny polskiej firmy, lecz także przysporzyć jej sporo cennych certyfikatów. – Jako prezes PGE z pewnością poważnie rozważyłbym złożenie oferty zakupu – twierdzi Kilian. W jego opinii udział w takiej ofercie, nawet jeśli polski koncern nie zostałby ostatecznie nabywcą SE, byłby dla PGE bardzo cenny, ponieważ dałby jej doświadczenie w międzynarodowych negocjacjach w sprawach akwizycji. Dotychczas bowiem grupa nie miała okazji go zdobyć.
Na ów brak doświadczeń wskazuje też były minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Jednak wyciąga inne wnioski. – Na miejscu inwestora byłbym ostrożny przy przejmowaniu aktywów w postaci dwóch elektrowni jądrowych. Po pierwsze z powodu braku wiedzy i realnego doświadczenia w zarządzaniu takimi blokami, a po drugie braku obiektywnych możliwości oceny stanu technicznego zainstalowanych mocy – mówi Budzanowski. W jego opinii wynajęcie zewnętrznego audytora w tym przypadku nie wystarczy. W dodatku koszt takiego audytu byłby ogromny. Tymczasem spółki stoją przed ważniejszymi wyzwaniami niż uczenie się przejmowania elektrowni jądrowej. – Nie dziwi mnie więc brak zainteresowania – konkluduje były szef MSP.
Z kolei w opinii Andrzeja Sikory, szefa Instytutu Studiów Energetycznych, ten brak zainteresowania polskich firm zakupem SE świadczy o braku nie tylko polityki energetycznej, ale ekonomicznej i surowcowej również.
Slovenské elektrárne (SE)
Do słowackiej grupy energetycznej z siedzibą w Bratysławie należą m.in. dwie elektrownie atomowe – Bohunice i Mochovce, oraz dwie cieplne – Nováky i Vojany, a także 34 elektrownie wodne. Łączna moc zainstalowana należących do firmy siłowni sięga 5,68 GW. Zeszłoroczna produkcja energii elektrycznej SE przekroczyła 22,1 tys. GWh (z tego ponad 70 proc. pochodziło z elektrowni jądrowych, a ponad 9 proc. – z wodnych), zaś cieplnej (w ramach kogeneracji) sięgnęła 781 GWh.
Jak podaje spółka, aż 91 proc. sprzedanej przez nią energii było wyprodukowanych bez jakiejkolwiek emisji gazów cieplarnianych.
W 2006 r. w ramach prywatyzacji włoski koncern Enel kupił pakiet 66 proc. akcji SE. Pozostałe 34 proc. wciąż należy do rządu w Bratysławie. W połowie zeszłego roku Włosi ogłosili oficjalnie, że zamierzają sprzedać swój pakiet akcji SE.