Jak mówił wcześniej PAP Maciej Kapalski z departamentu energii odnawialnej MG "nowelizacja ma na celu zmianę techniczną, która dostosuje przepisy (wsparcia dla prosumentów - PAP) do przepisów unijnych dotyczących pomocy publicznej". Nie ujawnił szczegółów proponowanych zmian.
Tymczasem środowiska prosumenckie obawiają się obniżenia poziomu wsparcia dla mikroinstalacji OZE, co - ich zdaniem - zahamuje rozwój energetyki obywatelskiej.
Ekolodzy i grupa polityków, dopatrują się w pracach resortu próby zamachu na rozwój tego segmentu rynku. Jak napisali w ub. tygodniu we wspólnej deklaracji zmiany, nad ktorymi pracuje ministerstwo "nie mogą polegać na obniżeniu wysokości i ograniczeniu zakresu przyjętego systemu wsparcia dla obywateli produkujących energię z OZE". Zaapelowali do resortu, by w nowelizacji ustawy o OZE wprowadził tylko takie zamiany, które nie uderzą w prosumentów. Wśród sygnatariuszy apelu są m. in posłowie Waldemar Pawlak (PSL), Artur Bramora (PSL), Andrzej Rozenek (poseł niezrzeszony), Robert Biedroń (prezydent Słupska), Greenpeace, WWF i Polska Zielona Sieć i naukowcy.
Sejm przyjął ustawę o odnawialnych źródłach energii (OZE) w wersji, która odbiegała od projektu rządowego. W lutym, wbrew stanowisku rządu, przy głosowaniu senackich poprawek posłowie pozostawili w ustawie tzw. zapis prosumencki, wprowadzony nieoczekiwanie przez Sejm przy uchwalaniu ustawy o OZE w styczniu. Ustawa wprowadziła obowiązek zakupu energii od mikroproducenta (prosumenta) po stałej - przez 15 lat - cenie. Dla energii wiatrowej, słonecznej i hydroenergii o mocy do 3kW to 75 gr. za 1kWh. O mocy od 3 kW do 10kW dla energii pochodzącej z biogazu rolniczego to 70 gr. za 1 kWh, biogazu z surowców pochodzących ze składowisk odpadów 55 gr za 1kWh, biogazu pozyskanego z oczyszczalni ścieków - 45 gr za 1kWh oraz dla hydroenergii, energii z wiatru i słońca - po 65 gr za 1kWh.
Jednak po zakończeniu parlamentarnych prac nad ustawą, MG zwróciło się do UOKiK z pytaniem, czy przyjęte przez Sejm rozwiązania nie naruszają unijnych przepisów o pomocy publicznej. Urząd - jak mówił niedawno PAP wiceszef resortu Jerzy Pietrewicz - zajął "dość jednoznaczne stanowisko pokazujące słabości tej ustawy z punktu widzenia dopuszczalnej pomocy publicznej".
Resort w przekazanym PAP oświadczeniu dotyczącym przepisów o wysokości wsparcia napisał, że w projekcie nowelizacji "zakłada się dostosowanie cen gwarantowanych dla prosumentów (mikrowytwórców) do aktualnie obowiązujących przepisów unijnych dotyczących dopuszczalnego poziomu pomocy publicznej, co umożliwi udział tego typu wytwórców w systemie wsparcia bazującym na systemie cen gwarantowanych". Resort powołał się na rozporządzenie Komisji uznające niektóre rodzaje pomocy za zgodne z rynkiem wewnętrznym UE. "Pomoc operacyjna na jednostkę energii w instalacjach działających na małą skalę (do 500 kW) nie może przekroczyć różnicy pomiędzy łącznymi uśrednionymi kosztami wytworzenia energii z danego źródła odnawialnego i ceną rynkową danej formy energii" - podało MG.
Dodatkowo, resort wskazał, że maksymalna stopa zwrotu stosowana do obliczenia uśrednionych kosztów nie może przekraczać 3,58 proc., a stawki ustawowe zostały wyliczone przy założeniu stopy zwrotu na poziomie 10 proc.
"Biorąc pod uwagę powyższe, stawki ustawowe wyliczone przy założeniu stopy zwrotu na poziomie 10 proc. powinny zostać stosownie zaktualizowane" - wskazuje resort. "Założeniem resortu gospodarki jest, aby zmodyfikować przepisy dotyczące mikroinstalacji (stałe ceny gwarantowane), w sposób umożliwiający ich stosowanie. Powyższe oznacza, iż powinno to nastąpić przed dniem 1 stycznia 2016 r." - napisano.
Ekspert ds. energii w WWF Tobiasz Adamczewski powiedział w rozmowie z PAP, że poziom wsparcia dla mikroinstalacji zapisany w ustawie o OZE może być wyższy niż wynika to z unijnych przepisów i Polska nie byłaby w tym odosobniona. Wyższe wsparcie dla mikroinstalacji OZE jest też w Wielkiej Brytanii, czy Chorwacji, a kraje takie jak Austria czy Malta mają stawki zbliżone do polskich - zauważył. "Ogólnie rzecz ujmując, nasze stawki są zbliżone do europejskich" - podsumował.
Jego zdaniem zapisy ustawy o OZE dotyczące wsparcia dla prosumentów powinny być notyfikowane w KE i Komisja zgodziłaby się na stawki gwarantowane zawarte w uchwalonej ustawie. Tak właśnie postąpili Brytyjczycy. Jak podkreślił, obniżenie wsparcia w nowelizacji spowoduje faktyczną nieopłacalność inwestowania w mikroinstalacje. Jak wyliczył, przy obecnych zapisach panel fotowoltaiczny dla średniej wielkości domu jednorodzinnego przy koszcie rzędu 20 tys. zwróci się po 10 - 15 latach. Gdyby wsparcie w postaci gwarantowanych taryf obniżono nawet o niewielka sumę, okres zwrotu z inwestycji wydłuży się nawet do 30 lat. To - jego zdaniem - uczyniłoby energetykę prosumencką zupełnie nieopłacalną.