Różne partie polityczne są za rozwojem energetyki nuklearnej. Ale należy mieć pewność, że w tej sprawie będzie konsensus - mówi Vakis Ramany, starszy wiceprezes EDF odpowiedzialny za międzynarodowy rozwój energetyki jądrowej.

Ostatnio w Warszawie podpisaliście porozumienie z lokalną firmą ws. rozwijania w Polsce waszej technologii SMR - małych reaktorów nuklearnych. Jakie są perspektywy w tej sprawie?
Celem podpisania porozumienia było wzmocnienie naszej oferty dla Polski dotyczącej energetyki jądrowej. SMR to rozbudowa naszej oferty w ramach dyskusji, którą prowadzimy z polskim rządem na temat wyboru naszej technologii dużych reaktorów dla polskiego programu jądrowego.
Biorąc pod uwagę skalę wyzwania, przed jakim stoi Polska w kwestii dekarbonizacji, a także prognozy, zgodnie z którymi w całej Europie, i nie tylko, nastąpi skokowy wzrost zużycia energii elektrycznej, uważamy, że SMR-y mogą być dobrym uzupełnieniem programu dużych reaktorów. Energetyka jądrowa powinna pełnić rolę stabilizatora systemu. Należy też oczywiście pamiętać o roli OZE w tym procesie.
Kiedy planujecie wdrożyć technologię SMR? Kiedy pierwsze reaktory powstaną we Francji?
Naszym celem jest rozpoczęcie budowy pierwszego na świecie SMR NUWARD (projekt małych modułowych reaktorów jądrowych rozwijany z przewodnim udziałem koncernu EDF - red.) we Francji w 2030 r.
W ostatnich miesiącach program ten się skonkretyzował, omawiamy go z rządem francuskim. Jednocześnie badamy możliwości wdrażania tej technologii np. w Polsce. Pierwszym krokiem jest zbadanie lokalnych warunków rentowności dla SMR-ów. Przyjrzymy się więc konkretnym lokalizacjom i przeanalizujemy je pod tym kątem.
Jeżeli chodzi o duży atom w Polsce, ciągle liczycie, że przypadnie wam budowa drugiej elektrowni planowanej obecnie w rządowym programie?
Kontynuujemy poważne rozmowy na ten temat z polskim rządem, nadal proponujemy mu naszą technologię EPR (Europejski Reaktor Ciśnieniowy, reaktor wodno-ciśnieniowy trzeciej generacji - red.). Oferujemy bardzo solidny projekt na dobrych warunkach, który przyniesie korzyści także polskiemu przemysłowi. Wstępnie zakwalifikowaliśmy do udziału w nim 100 polskich firm, a 35 z nich uczestniczyło już lub uczestniczy w programach budowy reaktorów EPR, które realizujemy w innych europejskich krajach. Podpisaliśmy już również 15 porozumień o współpracy z polskimi firmami.
Dowodem na to, jak korzystne warunki oferujemy, jest przykład brytyjskiej elektrowni Hinkley Point C. Aż 64 proc. wartości zleceń przy jej budowie zostaje w Wielkiej Brytanii. Ten sukces przekonał Londyn do kontynuowania programu energetyki jądrowej - budowy elektrowni Sizewell C - w oparciu o reaktory EPR. To dobitny dowód na to, jak opłacalna i przynosząca znaczące korzyści lokalnym gospodarkom jest nasza technologia.
Dążymy do rozwoju programów EPR nie tylko we Francji, Wielkiej Brytanii czy w Polsce, lecz także w innych krajach Europy. Naszym celem jest to, by różne łańcuchy dostaw na całym kontynencie współpracowały ze sobą. Spodziewamy się, że polski przemysł będzie częścią tego ogromnego przedsięwzięcia.
Jednak polski rząd wybrał Westinghouse na partnera technologicznego przy budowie pierwszej elektrowni z programu rządowego.
Szanujemy decyzję polskiego rządu w sprawie pierwszej elektrowni jądrowej, choć - przyznaję - byliśmy nią zaskoczeni. Nie została ona podjęta w wyniku procedury konkurencyjnej. EDF jest jednak obecny w Polsce od wielu lat i nadal jesteśmy mocno zdeterminowani do udziału w rozwoju energetyki jądrowej w Polsce.
Tym bardziej że podjęta decyzja obejmuje 3 GW. A program polskiej energetyki jądrowej przewiduje w sumie 9 GW. Przy takiej skali sensowne jest posiadanie reaktora o tak dużej mocy jak EPR. Myślę też, że europejska technologia zdecydowanie ma tę zaletę, że jest oparta na europejskim przemyśle, co zabezpieczałoby polski program jądrowy na dłuższą metę.
Powinniśmy się spodziewać problemów ze strony Komisji Europejskiej z powodu braku transparentnej procedury konkurencyjnej, o którym pan mówi?
To, że nie było konkurencyjnej procedury, jest faktem. W pewnym momencie Polska będzie musiała uzasadnić wybór takiej ścieżki. Zawsze istnieje ryzyko, że Komisja Europejska może podważyć polską argumentację. Jestem jednak pewien, że wasz rząd uwzględnił to ryzyko. Jeżeli do budowy drugiej elektrowni Polska wybierze EPR, oczywiście będziemy wspierać ten wybór w dialogu z Komisją Europejską.
Jak wspominałem, kontynuujemy nasze wysiłki, prowadzimy regularne rozmowy z polskim rządem i jesteśmy dość pozytywnie nastawieni, jeżeli chodzi o perspektywy wyboru technologii EPR do realizacji polskiego programu jądrowego.
Nadal macie nadzieję, że EDF będzie uczestniczył w polskim programie jądrowym?
Tak, zdecydowanie. Mamy nadzieję, że decyzja w sprawie drugiej elektrowni w ramach rządowego programu zapadnie w najbliższych tygodniach lub miesiącach.
Zgodnie z zapowiedziami w tym roku rząd ma podjąć decyzję o lokalizacji drugiej elektrowni. W tym kontekście wymienia się Bełchatów. Następnie ma być wybrany partner technologiczny. Pytanie jednak, czy obecny rząd zdąży z tym wszystkim przed jesiennymi wyborami. Macie kontakt z polską opozycją? Wiecie, jaki jest jej stosunek do rozwoju energetyki jądrowej w Polsce?
Po pierwsze, jesteśmy przedstawicielami przemysłu i nie dyskutujemy o polityce, bo to nie są nasze kompetencje.
Jest oczywiste, że energetyka jądrowa wymaga długoterminowego wsparcia i stabilności, co oznacza, że potrzebny jest w tej sprawie konsensus między różnymi siłami na scenie politycznej, a także poparcie opinii publicznej.
Badania opinii publicznej wskazują, że w Polsce społeczeństwo w zdecydowanej większości popiera budowę elektrowni jądrowych.
Różne partie polityczne także są za rozwojem energetyki atomowej. Ale należy mieć pewność, że w tej sprawie będzie konsensus. Problem polega na tym, czy zapadła prawdziwa decyzja polityczna.
Energii jądrowej nie można bowiem rozwijać bez wsparcia i bez decyzji rządu. To jest oczywiste. Dzisiaj potrzebne jest zatem zapewnienie rządowi wszelkich informacji i wsparcia, by pomóc mu w podjęciu decyzji we właściwym czasie.
Co do opozycji, jako przykład mogę przytoczyć fakt, że rok temu zostaliśmy zaproszeni do Senatu, by przedstawić naszą wstępną ofertę dla Polski. Na tym spotkaniu były reprezentowane wszystkie partie polityczne.
Z naszej strony mogę zadeklarować, że przy wsparciu francuskiego rządu, który zabiega o to w Brukseli, z pewnością będziemy nadal działali na rzecz jak najlepszego klimatu dla rozwoju energetyki jądrowej w Unii Europejskiej. Przykładem było włączenie atomu do unijnej taksonomii. Francja działała w tej sprawie bardzo aktywnie.
Co, z waszego punktu widzenia, może być największą przeszkodą w realizacji polskiego programu jądrowego?
Prawdopodobnie największym wyzwaniem będzie budowa wielu reaktorów w tym samym czasie w całej Europie. Trzeba więc już teraz rozwijać lokalne, np. polskie, kompetencje i zasoby oraz uzyskać pewność, że są pieniądze na realizację tych inwestycji.
Zapewnienie zasobów, by wszystkie programy budowy reaktorów zostały zrealizowane w podobnych ramach czasowych, jest możliwe. Wiemy to, bo Francji to się udało w latach 70. i 80. Dziś działa tam 56 reaktorów jądrowych.
Skoro mówimy o pieniądzach, jaki model finansowania mógłby się sprawdzić?
Obiecujący wydaje się ten wybrany przez Wielką Brytanię w przypadku elektrowni Sizewell C. Chodzi w nim to, aby włączyć do projektu więcej inwestycji prywatnych z szerszego zakresu źródeł. Model ten przewiduje podział ryzyka między inwestorów i konsumentów, przy czym konsumenci wnoszą pośredni wkład w koszty budowy projektu jądrowego, płacąc niewielką kwotę w ramach swoich rachunków. Te początkowe wkłady mają zapewnić inwestorom większą pewność, umożliwiając uzyskanie niższej i bardziej pewnej stopy zwrotu na wczesnym etapie realizacji nowego projektu jądrowego. Model ten ma również implikacje dla finansów państwa, ponieważ budowa prawdopodobnie pojawi się w ich bilansie - taka zmiana podejścia jest kolejnym dowodem politycznego zaangażowania w nowe projekty jądrowe. Naszym zdaniem może on pomóc jednocześnie i w przyciągnięciu kapitału, i w obniżeniu efektywnego kosztu energii dla odbiorców końcowych.
Bardzo chętnie dzielimy się naszymi doświadczeniami w tej materii z polskim rządem.
Ostatnio mieliście bardzo poważne problemy z infrastrukturą atomową we Francji. Jak to wróży na przyszłość?
Zidentyfikowaliśmy pęknięcia w niektórych systemach wtrysku bezpieczeństwa. Analizy wykazały, że były one związane ze zjawiskiem zwanym korozją naprężeniową. W efekcie musieliśmy zatrzymać pracę niektórych elektrowni ze względów bezpieczeństwa. Na dziś mamy jednak ponownie włączone 44 reaktory i znów eksportujemy energię elektryczną do naszych sąsiadów.
Wracając do kwestii przeszkód na drodze rozwoju atomu - jednoczesna budowa wielu reaktorów w różnych krajach jest zdecydowanie możliwa, ale trzeba to w przemyślany sposób zorganizować, wypracować strategię. Potrzebna jest tu współpraca podobnie myślących państw, planujących rozwój energetyki jądrowej, w tym Francji, Polski i Czech.
Z tego punktu widzenia jest istotne, by rządy w miarę szybko podejmowały decyzje i zapewniały przewidywalność takim podmiotom jak my oraz wspierały budowę łańcuchów dostaw. Dopiero stabilna perspektywa daje bowiem podstawę do tych niezbędnych inwestycji. Dlatego zapewnienie ich przewidywalności jest absolutnie kluczowe.
Czy to, że rysuje się perspektywa budowy w podobnym czasie wielu reaktorów w różnych państwach, oznacza pana zdaniem, że możemy mówić o renesansie energetyki jądrowej w Europie?
We Francji zdecydowanie obserwujemy nasilenie zainteresowania energetyką jądrową. Kilka lat temu mieliśmy znacznie mniejszą liczbę kandydatów do pracy w EDF niż dziś. Więc ta transformacja ma miejsce.
Teraz musimy ją potwierdzić w całej Europie, ponieważ - jak już wspomniałem - zabezpieczenie zasobów będzie jednym z kluczowych elementów sukcesu w sprawie rozwoju atomu.
Obserwujemy bardzo duży wzrost zainteresowania i znaczny wzrost liczby zapytań do EDF. Czesi ogłosili przetarg, Polska realizuje swój program, myśli o tym Słowenia, robią to Holandia, Finlandia, Szwecja oraz inne kraje europejskie. Przedmiotem zainteresowania są zarówno duże, jak i małe reaktory. Choć nie w tych samych ramach czasowych, ponieważ wszyscy rozumieją, że duże reaktory są dostępne już, a SMR-y to kwestia bardziej odległa. ©℗
Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel