Nowa propozycja „podzielenia się” mocą wiatraków z lokalną społecznością może się przełożyć na większe poparcie dla tych inwestycji, ale szczegółowe zapisy to kolejne źródło komplikacji.

Ciągnąca się liberalizacja ustawy antywiatrakowej, budząca obawy branży rządowa autopoprawka do tych przepisów, ciągły brak regulacji dotyczących linii bezpośredniej i utrudnienia dla OZE wynikające z przepisów o limitowaniu cen prądu – to tylko niektóre bariery, które nasze państwo stawia na drodze do rozwoju odnawialnych źródeł energii.
Tymczasem, jak zauważa Michał Smoleń, kierownik programu badawczego „Energia & Klimat” w Fundacji Instrat, rozwój energetyki odnawialnej to strategiczny priorytet dla polskiej gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego. – Prywatny biznes chce inwestować w tanią i czystą energię, ale potrzebuje do tego sprawnych i przejrzystych procedur oraz przewidywalnej rentowności – zaznacza.
Wyjaśnia, że oprócz treści kolejnych ustaw ważne są również tempo i sposób ich wprowadzania. – Ten rok pokazał, że inwestorzy muszą się liczyć z radykalnymi regulacjami, wprowadzanymi niemal z dnia na dzień, bez odpowiedniego procesu konsultacji, często nowelizowanymi tuż po uchwaleniu. To także zniechęca inwestorów i instytucje finansowe – przekonuje Smoleń. Niestety – jak dodaje – wiele problemów, na które branża zwraca uwagę od lat, nie doczekało się rozwiązania.

Problematyczna autopoprawka

Anna Frączyk, prawniczka z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, podkreśla, że kluczowym wyzwaniem, przed którym stoi energetyka odnawialna w Polsce, jest nowelizacja ustawy odległościowej. Bez zmiany zasady 10H nie uda się odblokować lądowej energetyki wiatrowej, która dostarcza najtańszej energii. – Jak wynika z raportu naszej fundacji oraz firmy analitycznej Aurora, bez wiatraków na lądzie polska gospodarka straci do 2030 r. co najmniej 7 mld zł z tytułu wyższych cen energii. To kwota, która umożliwiłaby termomodernizację oraz zainstalowanie pomp ciepła i paneli fotowoltaicznych w 90 tys. budynków. To ogromna liczba, szczególnie że w Polsce prawie milion osób doświadcza ubóstwa energetycznego – argumentuje.
A Michał Smoleń zwraca uwagę, że po liberalizacji zasady 10h szczególnie istotne stanie się planowanie przestrzenne – proces zmiany czy uchwalania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego może się ciągnąć latami, oddalając w czasie faktyczną budowę tak niezbędnych wiatraków. – Nowa propozycja „podzielenia się” mocą wiatraków z lokalną społecznością może się przełożyć na większe poparcie dla tych inwestycji, ale szczegółowe zapisy budzą wątpliwości. To kolejne źródło komplikacji – ocenia.
Także Robert Koński, wiceprezes Figene Capital, uważa, że autopoprawka do ustawy odległościowej, czyli udostępnienie 10 proc. mocy zainstalowanej na rzecz mieszkańców gminy w formule prosumenta wirtualnego, jest na pewno bardzo korzystna dla lokalnych społeczności. – W przypadku firm tworzących elektrownie wiatrowe wydaje się to jednak za dużym kosztem. Małe gminy, które zgodzą się na budowę elektrowni wiatrowych, dzięki wprowadzonym zmianom będą mogły stać się niezależne energetycznie. W niektórych przypadkach możliwe będzie wręcz generowanie nadwyżek energii, które będzie można następnie sprzedać innym odbiorcom. A to, w naszej ocenie, są za daleko idące korzyści – zaznacza.
Janusz Gajowiecki, szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, mówi, że PSEW proponował podobne rozwiązania już w 2015 r. – Na finalną ocenę rozwiązania trzeba poczekać do ostatecznej wersji zapisów. Od szczegółów będzie zależeć, czy przepisy przyniosą korzyść lokalnym społecznościom – przekonuje, zastrzegając, że kluczowe jest odblokowanie inwestycji wiatrowych poprzez liberalizację zasady 10H. Bez tego o żadnych korzyściach dla lokalnych społeczności nie będzie mowy.

Hamujące limity

Robert Koński wskazuje, że kolejnym wyzwaniem sektora OZE jest zamrożenie cen energii. Aby firmy takie jak Figene Capital mogły i chciały rozpocząć budowę elektrowni wiatrowych, konieczne jest zwiększenie zyskowności z inwestycji OZE. W tym celu maksymalny limit ceny energii elektrycznej musi być zwiększony. – Górny próg przychodu określony w rozporządzeniu na poziomie 295 zł/MWh dla instalacji wiatrowych jest dużym wyzwaniem dla naszego sektora. Zaproponowane ceny są nieprzystające do potrzebnych nakładów inwestycyjnych, niezmieniona ustawa może więc znacząco wyhamować rynek – twierdzi.
Podobnie uważa Janusz Gajowiecki. – Przyjęte przepisy ograniczają przychody ze sprzedaży i powodują niepewność po stronie odbiorców, którzy zawierają długoterminowe umowy PPA. W krótkim okresie jest to do przełknięcia, w długim może zatrzymać inwestycje – tłumaczy. I potwierdza opinię Michała Smolenia. – Z punktu widzenia inwestorów najtrudniejszym aspektem jest niepewność i nieprzewidywalność przepisów. Przedsiębiorcy, którzy zainwestowali ogromne środki w rozwój OZE kilka lat temu i oczekiwali określonych przychodów, dziś te przychody mają ograniczane w sposób nierynkowy. To niestety będzie miało swoje konsekwencje w odniesieniu do przyszłych inwestycji.
Gajowiecki dodaje, że branża odnawialna czeka obecnie na aktualizację PEP2040. – Jeśli rzeczywiście zostaną podwyższone prognozy i cele, to dla inwestorów będzie to ważny znak, że mogą szykować zaplecze pod kątem przyszłych projektów. Szykujemy się również do pracy nad ważnymi rozwiązaniami sieciowymi. Będziemy pracować m.in. nad tematem cable pooling (współdzielenie przyłącza do sieci przez kilka źródeł odnawialnych) i linią bezpośrednio łączącą OZE z odbiorcą – zapowiada szef PSEW.
Jak dodaje Anna Frączyk, umożliwienie budowy linii bezpośredniej zapewni dostęp do taniej energii odnawialnej krajowym przedsiębiorcom. Pozwoli to obniżyć koszty produkcji, co pozytywnie wpłynie na ich konkurencyjność. ©℗