Ministerstwo Aktywów Państwowych, widząc, że jego propozycja daniny od nadzwyczajnych zysków nie spotkała się z ciepłym przyjęciem w rządzie, zmienia retorykę. – Jeśli zniesienie obliga giełdowego zadziała, to być może wprowadzenie daniny nie będzie potrzebne – przyznaje osoba z otoczenia wicepremiera Jacka Sasina, szefa MAP.
Ministerstwo Aktywów Państwowych, widząc, że jego propozycja daniny od nadzwyczajnych zysków nie spotkała się z ciepłym przyjęciem w rządzie, zmienia retorykę. – Jeśli zniesienie obliga giełdowego zadziała, to być może wprowadzenie daniny nie będzie potrzebne – przyznaje osoba z otoczenia wicepremiera Jacka Sasina, szefa MAP.
W zeszłym tygodniu Sejm skierował do Senatu nowelizację prawa energetycznego i ustawy o OZE przewidującą całkowite zniesienie obliga giełdowego, czyli obowiązku sprzedaży wytworzonej energii elektrycznej poprzez rynek giełdowy. Założenie jest takie, że przyczyni się to do obniżenia cen energii. Jeśli tak się stanie, to MAP jest gotowe uznać, że cel został osiągnięty, tyle że innym sposobem niż poprzez nową daninę. Problem w tym, że jej brak oznaczałby, że budżet będzie musiał z innego źródła zaczerpnąć 5 mld zł, potrzebne na pomoc dla samorządów i odbiorców wrażliwych.
„Jest jasne, że ze względu na niezwykle skomplikowaną sytuację geopolityczną i makroekonomiczną konieczne jest podejmowanie nadzwyczajnych działań. Spółki energetyczne deklarują dostosowanie do proponowanych zmian. Podobnie jak one, MAP również będzie obserwować, jak zniesienie obliga giełdowego wpłynie na ceny hurtowe energii. Jeśli ceny te spadną, zaowocuje to w konsekwencji tym, że energia sprzedawana odbiorcom końcowym będzie tańsza” – wynika z odpowiedzi resortu aktywów przesłanej DGP.
Inny nasz rozmówca zbliżony do rządu uważa, że zniesienie obliga np. na rok nie powinno być groźne, a jeśli chodzi o windfall tax (podatek od nadmiarowych zysków), to nawet jeśli w życie nie wejdą rozwiązania krajowe, w sukurs może przyjść UE, która rozważa podobne rozwiązania na szczeblu europejskim.
Tematu nowej daniny nie skreśla kancelaria premiera. – Windfall tax będzie, tylko trzeba go poprawić. Rozmawiamy o różnych modyfikacjach tego rozwiązania – mówi nasz rozmówca z KPRM. Choć o propozycji podatku od nadzwyczajnych zysków mówił i premier Mateusz Morawiecki, i Jacek Sasin, to kilka pomysłów, jakie trafiły w ramach założeń z MAP do KPRM, nie budzi zachwytu kancelarii.
Po pierwsze chodzi o sam zakres daniny i o to, wobec kogo ma być stosowana. MAP proponowało, by dotyczyła wszystkich dużych spółek. – To wydaje się zbyt szerokie, danina powinna być skierowana do konkretnych branż – mówi nam rozmówca z rządu. A inny dodaje: – Premier, kiedy mówił o tym w zeszłym tygodniu, sygnalizował, że chodzi głównie o spółki energetyczne i banki – podkreśla.
Ale MAP broni swojego pomysłu. – To nie jest podatek od zysków, a od marż. Jeśli ktoś podnosi marże o 200 proc., powołując się na wojnę i zerwane łańcuchy dostaw, to dlaczego ma nie płacić, skoro jeszcze napędza swoim działaniem inflację – zauważa nasz rozmówca z MAP.
Natomiast nie ma sporu o to, czy regulacje miałyby dotyczyć tylko spółek Skarbu Państwa czy także podmiotów prywatnych. Obie strony są za brakiem wyłączeń. – Dlaczego ciężar takiej daniny miałyby ponosić tylko państwowe podmioty, a np. te zagraniczne, handlujące energią, już nie? To byłoby nielogiczne – podkreśla rozmówca z KPRM.
Resort aktywów zaproponował, by daninę zmniejszały wydatki na niektóre inwestycje. Ten zapis nie budzi większych wątpliwości. Co innego kolejny wyjątek: zmniejszenie obciążenia, gdyby wpędzało ono firmy w kłopoty z płynnością.
– Za chwilę się okaże, że zapłacą wszyscy, tylko nie duże państwowe spółki – ironizuje rozmówca z KPRM.
Ale MAP tłumaczy, że w odniesieniu do firm energetycznych i surowcowych taki wyjątek musi być zapisany, ponieważ muszą one zaliczkować kontrakty. – Na papierze wszystko może wyglądać bardzo dobrze, a firma może mieć przez zaliczki kłopoty z płynnością – argumentuje nasz rozmówca.
Dyskusja dotyczy też działania przepisów wstecz. MAP w uzasadnieniu do projektu broni pomysłu, argumentując, że czasy są nadzwyczajne, sama danina nie jest podatkiem w rozumieniu ordynacji podatkowej, a do tego obowiązek jej zapłaty powstaje po zatwierdzeniu sprawozdania finansowego. „Proponowaną regulację należy uznać za retrospektywną, a nie zaś o skutku wprost wstecznym (retroaktywną)” – argumentuje resort.
Sporów nie budzi zawarta w ustawie pomoc dla odbiorców wrażliwych, w tym samorządów. – Ich ochrona nie podlega dyskusji, pytanie, jak ma być zapisana – podkreśla nasz rozmówca. Taka wątpliwość dotyczy też tego, jaki ostatecznie będzie legislacyjny kształt projektu: czy powstanie jako oddzielna ustawa, czy przepisy zostaną dołączone do któregoś z innych projektów, nad jakimi pracuje rząd.
Polityczne przesilenie nie zakończyło dyskusji między MAP a KPRM w sprawach daniny i kryzysu energetycznego, choć na jakiś czas wyciszy najważniejszy polityczny i personalny spór w ostatnich dniach między Jackiem Sasinem a Mateuszem Morawieckim. Jeszcze do zeszłego tygodnia część polityków PiS, w tym Sasin, dążyła do wymiany premiera na marszałek Sejmu Elżbietę Witek. Ostatecznie Mateusz Morawiecki się obronił, choć stracił najbliższego współpracownika, czyli szefa KPRM Michała Dworczyka. – To rodzaj rekompensaty dla marszałek Witek – mówi osoba z KPRM. Nie wiadomo jednak, czy zmiany zakończą się na Dworczyku. Mówi się o możliwym odejściu Konrada Szymańskiego zajmującego się kwestiami europejskimi. Nie wiadomo też, co z Jackiem Kurskim, do niedawna prezesem Telewizji Polskiej, który ma apetyt na rządową posadę, np. w przywróconym resorcie cyfryzacji.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama