Zwiększenie podaży surowca, umowa społeczna z górnikami czy zapewnienie ludziom ciepła na zimę – to najważniejsze wyzwania, które stoją przed spodziewanym nowym ministrem odpowiedzialnym za branżę.

Wiele wskazuje na to, że w tym tygodniu do rządu wróci były minister energii Krzysztof Tchórzewski. Jako sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych miałby odpowiadać za górnictwo. Co go czeka?
– Przed ministrem Tchórzewskim stoją bardzo poważne wyzwania. Praktycznie od rozpoczęcia wojny w Ukrainie nie podjęto żadnych decyzji w sprawie węgla – odpowiada Zbigniew Gidziński, doradca przewodniczącego Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności ds. polityki klimatycznej.
Surowca brakuje, i choć mówi się o zwiększeniu jego ilości, to – jak zauważa Gidziski – raczej pod kątem sprowadzenia go z zagranicy. – Nie wszyscy chyba zdają sobie sprawę z tego, że jesteśmy w stanie gospodarki wojennej. Za chwilę może się zdarzyć, że po prostu nie będziemy mogli sprowadzać nośników energii, bo ich transport będzie blokowany, instalacje mogą nie pracować z powodu awarii etc. – przestrzega. Podkreśla, że nie mniej ważne będzie opanowanie wzrostu cen energii, zapewnienie mieszkańcom ciepła tej zimy i realizacja umowy społecznej z górnikami. Jej notyfikacja, jak przypomina, trwa już ponad rok. – To bardzo ważne dla górników, bo jest to dla nich kwestia poczucia bezpieczeństwa i stabilności, a dla gospodarki i dla nas wiąże się z dostępem do najtańszego nośnika energii, nieobciążonego de facto żadnym ryzykiem – podkreśla.
Anna Senderowicz, analityczka PKO BP, przypomina, że umowa społeczna została podpisana z górnikami 28 maja 2021 r. Zawiera ona m.in. harmonogram wygaszania kopalń węgla kamiennego do 2049 r. – W obliczu wojny Polska chce zmodyfikować plan dla poszczególnych kopalń i wydłużyć prace niektórych z nich, a także wystąpić do KE o uwzględnienie węgla jako paliwa przejściowego w transformacji energetycznej UE – wyjaśnia. Potwierdza też, że proces notyfikacji górniczej umowy społecznej w Komisji Europejskiej nie postępuje, co wzbudza obawy górników. Umowa gwarantuje bowiem zatrudnienie i osłony socjalne dla górników oraz umożliwia budżetowe dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych. – Z pewnością rozmowy z sektorem górniczym są dużym wyzwaniem, gdyż branża oczekuje od rządu jasnych deklaracji, czy w ciągu najbliższych 15 lat bezpieczeństwo energetyczne Polski będzie oparte na wykorzystaniu własnego węgla poprzez zwiększenie nakładów inwestycyjnych w krajowe złoża węgla oraz w innowacyjne technologie wykorzystywania tego surowca – dodaje ekspertka PKO BP. Według naszych źródeł problemy z notyfikacją umowy społecznej wynikają z tego, że KE jako deadline dla polskiego górnictwa widzi 2035 r., a nie – jak polski rząd – 2049 r.
Senderowicz odnosi się też do rewizji przygotowanych przed wybuchem wojny w Ukrainie planów dotyczących ograniczania wydobycia węgla. Jak wylicza, w pierwszej połowie 2022 r. produkcja energii elektrycznej w elektrowniach zawodowych wykorzystujących węgiel kamienny zmniejszyła się o 3,5 proc. Zwiększyła się natomiast w elektrowniach opartych na węglu brunatnym (+9,8 proc. r/r) oraz w OZE (+35,4 proc. r/r). Analityczka PKO BP dodaje, że udział węgla kamiennego w strukturze produkcji energii w pierwszej połowie 2022 r. wyniósł 41,1 proc. wobec 45,1 proc. w pierwszej połowie 2021 r.
– Ostatnie lata przyniosły w Polsce powolne odchodzenie od energetyki węglowej na rzecz nisko- i zeroemisyjnych technologii, zgodnie z unijną polityką klimatyczno-energetyczną. Jednak kryzys energetyczny, objawiający się rekordowo wysokimi cenami gazu ziemnego, obserwowany od połowy 2021 r. sprzyjać będzie powrotowi do łask tej pierwszej. W krótkiej perspektywie polityka energetyczna Polski będzie nakierowana szczególnie na zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej m.in. przez zwiększenie wykorzystania węgla kamiennego, z mniejszym priorytetem na opłacalność ekonomiczną oraz względy ochrony środowiska – przewiduje i zauważa, że również inne kraje europejskie (Niemcy, Włochy, Austria i Holandia) sygnalizują, że elektrownie węglowe mogą pomóc przezwyciężyć kryzys gazowy.
Jej zdaniem obecna sytuacja prawdopodobnie wpłynie na zmianę podejścia do kwestii zaopatrzenia w surowce energetyczne. – Niektóre polskie kopalnie będą pracować dłużej, lecz nie poza horyzont 2049 r. Zanim jednak zwiększą się inwestycje w sektor górniczy, niezbędne są rozmowy z Komisją Europejską dotyczące podejścia do węgla jako paliwa przejściowego w drodze do gospodarki zeroemisyjnej. Pozytywny sentyment w odniesieniu do węgla kamiennego może potrwać kilka lat, po czym zdolności wytwórcze najpewniej będą redukowane z powodu wzrastających opłat za emisje CO2 w ramach ETS – konkluduje.
Zbigniew Gidziński zastanawia się jednak, czy w związku z wojną i koniecznością przeznaczania ogromnych nakładów na zbrojenia, a także kryzysem energetycznym, nie powinniśmy zastanowić się nad wydłużeniem harmonogramu odchodzenia od węgla poza horyzont 2049 r. oraz zweryfikowania lub nawet czasowego zawieszenia polityki klimatycznej w przypadku wyczerpania się możliwości budżetowych.
Bernard Swoczyna z Fundacji Instrat nie widzi takiej potrzeby. – Obecny niedobór węgla jest przejściowy. Potrwa co najwyżej kilka lat. Cały świat, nawet Chiny, planuje stopniowe odchodzenie od węgla. Zużycie węgla będzie stopniowo spadać, co jest dobre, bo oznacza coraz mniejsze uzależnienie od tego paliwa – mówi.
Jego zdaniem wydobycie węgla powinno być dopasowane do zapotrzebowania. – Dzisiaj węgla brakuje, ale za kilka lat może być go na rynku nadmiar. Nie powinniśmy budować nowych kopalń węgla, bo to inwestycja na lata i zanim pojawi się z nich węgiel, już będziemy potrzebowali go mniej. Priorytetem powinno być OZE i zwiększenie efektywności energetycznej. Możemy oszczędzić kilka milionów ton węgla tylko dzięki samemu ociepleniu naszych domów – podkreśla ekspert. ©℗
Niemcy: zmniejszyć zużycie energii o 20 proc.
Wszystkie kraje UE zgodnie z wytycznymi Brukseli i krajowymi planami zamierzają zmniejszać w najbliższych miesiącach zużycie energii. Przez kryzys spowodowany rosyjską agresją na Ukrainę Europa obawia się braków w dostawach energii i czasowych blackoutów.
Niemiecki rząd chce osiągnąć zimą oszczędności rzędu 20 proc. W związku z tym w całym kraju wprowadzane są zasady, które zaczną obowiązywać od 1 września tego roku. Zgodnie z nimi budynki publiczne będą mogły być ogrzewane maksymalnie do 19 st. C, a dodatkowo zostanie w zimie wyłączone ogrzewanie w korytarzach i częściach wspólnych w budynkach użyteczności publicznej. Ponadto pomniki, posągi i budynki publiczne nie będą podświetlane. Do zmian będą musieli dostosować się również przedsiębiorcy, ponieważ zgodnie z zaleceniami niemieckiego rządu drzwi wejściowe do sklepów nie będą mogły otwierać się automatycznie, a po godzinie 22 witryny sklepowe i billboardy nie będą oświetlane. Z kolei posiadacze basenów nie będą mogli podgrzewać w nim wody, jeżeli dotychczas stosowali do tego celu energię z sieci.
Niemcy są kolejnym krajem, który przedstawił swój plan oszczędzania energii – wcześniej podobne rozwiązania zaprezentowała m.in. Hiszpania. Mniejszościowemu rządowi Pedro Sáncheza udało się uchwalić plan ze wsparciem partii regionalnych w ubiegły czwartek. Na jego mocy w Hiszpanii klimatyzacja w najcieplejszych miesiącach będzie mogła być ustawiona na co najmniej 27 st. C w budynkach publicznych i środkach komunikacji publicznej. Podobnie jak plan niemiecki wprowadza identyczne ograniczenia dla sklepów oraz budynków użyteczności publicznej.
Za niemiecki plan 20-proc. zmniejszenia zużycia odpowiada wicekanclerz, szef resortu gospodarki i ochrony klimatu Robert Habeck, który stwierdził, że Niemcy potrzebują „narodowego wysiłku” w celu zmniejszenia zużycia gazu. Na poziomie całej UE celem jest 15-proc. redukcja jego zużycia do końca marca przyszłego roku, jednak cel jest dobrowolny, dopóki nie zostanie uruchomiony specjalny mechanizm alarmowy w sytuacji kryzysowej. Wówczas to cała „27” będzie musiała dostosować się do ograniczania zużycia o ponad 15 proc. ©℗
Mateusz Roszak