Zgodnie z propozycjami MG, cena rynkowa powinna być ustalana częściej - co kwartał, a nie co rok, a prosumenci - osoby fizyczne będą mieli prawo do net-meteringu, czyli rozliczania się ze zużytej i wyprodukowanej energii w okresie półrocznym. Zdaniem zwolenników energetyki prosumenckiej, dla małych wytwórców net-metering jest korzystny.
Z kolei przedsiębiorcy będą mieli wybór między net-meteringiem, a innymi systemami wsparcia, jak dzisiejszy - oparty na świadectwach pochodzenia, czy projektowany w ustawie system aukcyjny. Przedstawiciele MG zapewniali, że z przywilejów prosumenta będą również korzystać osoby fizyczne, ale prowadzące działalność gospodarczą.
Posłowie zgłosili dalej idącą poprawkę wprowadzającą tzw. taryfę gwarantowaną dla prosumentów. Ponieważ niesie ze sobą duże - przerzucone na konsumentów - koszty, oszacowane przez autorów na 1,6 mld zł w latach 2016-2020, zostanie dokładnie rozpatrzona na następnym posiedzeniu podkomisji.
Nie ustalono również definicji dedykowanej instalacji spalania wielopaliwowego - czyli instalacji zazwyczaj spalającej węgiel z biomasą, co dziś traktowane jest częściowo jako OZE. Liczni krytycy tej technologii wskazują, że nie ma nic wspólnego z ideą energetyki odnawialnej, obywatelskiej i rozproszonej, bo jest stosowana przez wielkie spółki w dużych blokach. Ustawa planuje ograniczenie wsparcia dla współspalania, za wyjątkiem instalacji dedykowanych.
MG argumentowało, że niektóre propozycje definicji ograniczą liczbę wspieranych instalacji współspalania do ok. 10, a wsparcie powinno dostać więcej. Posłowie zażądali natomiast od Urzędu Regulacji Energetyki dokładnych danych o tym, ile w Polsce działa instalacji współspalania, ile energii wyprodukowały, jakie dostały wsparcie itp. "Odpowiedź URE jest kluczowa dla podjęcia decyzji o wsparciu dla współspalania, inaczej będzie ona podejmowana w ciemno" - podkreślał poseł Jacek Najder. URE ma odpowiedzieć do 8 grudnia.
Ministerstwo gospodarki doprecyzowało modyfikacje przepisów dotyczących obowiązku zakupu "zielonego" ciepła, co do których branża ciepłownicza alarmowała, że doprowadzą np. do wzrostu cen. Np. w przypadku instalacji współspalania obowiązek zakupu ma dotyczyć tylko tej ilości ciepła, która powstanie z biomasy.
Zgodnie z projektem ustawy to rząd ma decydować, ile energii odnawialnej potrzebuje - m.in. dla spełnienia celów polityki klimatycznej UE. Zamiast dzisiejszego systemu opartego o świadectwa pochodzenia i handel nimi, wprowadza się system aukcji na "zieloną" energię. Aukcję wygra ten, kto zaproponuje najniższą cenę. W zamian dostanie gwarancję wsparcia przez 15 lat.
Propozycje zakładają, że aukcje będą oddzielne dla dużych i małych instalacji. Minister gospodarki będzie podawał tzw. "cenę referencyjną", czyli maksymalną, za jaką będzie można zakupić w danym roku energię z OZE. Wspieranie źródeł odnawialnych zostanie przerzucone na konsumentów, którzy mają mieć doliczoną do rachunku "opłatę OZE". Ocena skutków regulacji szacuje koszt przyszłej ustawy na ok. 4 mld zł rocznie. Przedstawiciele rządu wielokrotnie podkreślali, że ustawa ma umożliwić racjonalizację wsparcia dla OZE i osiągnięcie celów jak najmniejszym kosztem.