Zatrzymanie importu rosyjskiej ropy i gazu to dla Europy nadal ostateczność.

Każdego dnia do Europy płynie gaz o wartości setek milionów euro. Jak wynika z danych operatorów, pod koniec minionego tygodnia przesył rosyjskiego surowca był nawet większy niż przed atakiem Rosji na Ukrainę. Prawdopodobnie wynika to ze zwiększonych nominacji, czyli zapotrzebowania na surowiec zgłaszanego przez odbiorców w ramach mechanizmów kontraktowych. Kupujący obawiają się dalszych zawirowań na rynku wywołanych przez wojnę. Przesył biegnącym przez Białoruś i Polskę gazociągiem jamalskim oraz bałtyckim Nord Stream 1 był kontynuowany także w poniedziałek, a więc już po uruchomieniu najnowszych sankcji na Rosję, które teoretycznie mogły utrudnić rozliczenia za handel surowcami energetycznymi. Prawdopodobnie w przepisach sankcyjnych pozostawiono jednak furtki, które umożliwiają realizowanie opłat za surowce.
Bez zakłóceń odbywa się też transport rosyjskiej ropy naftowej. O tym, że tłoczenie ropy przebiega zgodnie z harmonogramem, informował jeszcze w zeszłym tygodniu PERN. Zaznaczono wówczas, że polski operator „na bieżąco monitoruje sytuację i jest przygotowany na różne scenariusze”, w tym zatrzymania dostaw ze Wschodu. O gotowości do zmiany kierunków pozyskiwania surowca zapewniał też w zeszłotygodniowej rozmowie z DGP prezes Orlenu Daniel Obajtek. Na razie koncern kontynuuje jednak pozyskiwanie rosyjskiej ropy. Jak podała w poniedziałek agencja Bloomberga, Orlen kupił na aukcji na marzec 700 tys. baryłek ropy Urals.
Inna logika
Tymczasem z rynku rosyjskiego wycofują się stopniowo naftowi giganci. O zbyciu rosyjskich aktywów poinformowały już BP, które posiadało prawie 20 proc. udziałów w państwowym Rosniefcie, Shell - jeden ze wspólników Gazpromu przy Nord Stream 2 (10 proc. udziałów w tym projekcie) - oraz norweski Equinor. W dalszym ciągu znaczące aktywa w Rosji posiadają m.in. amerykański Exxon oraz francuski Total. Ten ostatni koncern oświadczył wczoraj jedynie, że wstrzymuje nowe inwestycje w Rosji i jest gotowy zapewnić dostawy i pomoc dla napadniętej Ukrainy.
Jak tłumaczy Agata Łoskot- -Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich, embargo na rosyjskie surowce lub sankcje na dostawców to dla UE środki ostateczne ze względu na już znaczące koszty energii. - Europa jest w dużym stopniu uzależniona od surowców ze Wschodu. A sytuacja już jest trudna w związku z ograniczonymi dostawami w ostatnich miesiącach i wydrenowaniem magazynów. Mamy też wysokie ceny ropy i wiele czynników gospodarczego ryzyka. Wszystko to powoduje, że UE i jej sojusznicy są ostrożni, jeśli chodzi o gwałtowne ruchy w tej materii. Na pewno możemy się natomiast spodziewać działań mających na celu zwiększenie niezależności od rosyjskich dostaw surowców w dłuższej perspektywie - mówi ekspertka.
Zaznacza, że nie sposób wykluczyć scenariusza wstrzymania importu, zwłaszcza w przypadku gwałtownej eskalacji działań Moskwy. - Widzimy, że podejście Unii się zmieniło i rządzi się inną logiką niż wcześniej, to już nie jest stricte ekonomiczna racjonalność - zauważa Łoskot-Strachota.
Do zaprzestania importu surowców kopalnych z Rosji wezwała w poniedziałek polski rząd grupa ponad 30 organizacji pozarządowych pod egidą Koalicji Klimatycznej, wskazując, że środki z zakupów węgla, ropy i gazu „pośrednio lub bezpośrednio” zasilają reżim Władimira Putina. W obliczu rosyjskiej agresji dostawy ze Wschodu powinny - według nich - zostać wstrzymane „tak szybko, jak to tylko możliwe i bezpieczne”.
Część organizacji wskazuje, że restrykcje powinny objąć także sprowadzaną z Rosji i Białorusi biomasę drzewną.
Z ropą najtrudniej
Skutki odcięcia wschodnich dostaw gazu do Europy przeanalizowali w poniedziałek eksperci Instytutu Bruegla. Według nich scenariusz całkowitego zakręcenia kurków wiązałby się z koniecznością ograniczenia zużycia błękitnego paliwa o 10-15 proc. Oceniają jednocześnie, że - choć będzie to dużym wyzwaniem logistycznym i regulacyjnym, wiążącym się dla UE ze znaczącymi kosztami (za samo tylko uzupełnienie zapasów przed zimą miałaby zapłacić ok. 77 mld euro, ponad sześć razy więcej, niż wynosił średni roczny koszt tej operacji w ostatniej dekadzie) - zastąpienie rosyjskich dostaw już w perspektywie kolejnego sezonu grzewczego jest wykonalne. Kluczem do sukcesu - jak twierdzi think tank - będą działania na poziomie wspólnotowym, przede wszystkim organizacja dostaw, sprawiedliwa dystrybucja gazu oraz kosztów przedsięwzięcia.
W odniesieniu do Polski nad perspektywami ograniczenia dostaw ze Wschodu pochylili się analitycy Forum Energii. „Odejście od importu węgla z Rosji jest możliwe, dla gazu potrzebujemy kilku miesięcy. Z ropą będzie najtrudniej, ale już teraz trzeba podjąć działania przynoszące rezultaty w długim terminie” - ocenia organizacja. Eksperci prognozują, że niezależnie od scenariusza czekają nas miesiące, jeżeli nie lata bardzo wysokich cen surowców. Ceny ropy naftowej na światowych giełdach przekraczają 100 dol. za baryłkę. Są najwyższe od 2014 r. ©℗
Blokada topi Nord Stream 2
Spółka Nord Stream 2, która miała być operatorem nowego gazociągu łączącego Rosję z Niemcami, zwolniła wczoraj całość załogi, ponad sto osób. Pojawiły się też informacje o ogłoszeniu przez firmę upadłości.
NS2 to spółka zarejestrowana w Szwajcarii. Jej główny właściciel to Gazprom, rolę inwestorów finansowych pełniły zachodnioeuropejskie firmy paliwowe i energetyczne: OMV, Engie, Shell, Uniper i Wintershall DEA. Shell zapowiedział wycofanie się z projektu.
W ubiegłym tygodniu Niemcy zablokowały procedurę certyfikacji gazociągu, co w praktyce oznacza brak możliwości uruchomienia go. Dzień później prezydent USA Joe Biden zdecydował o nałożeniu sankcji na spółkę NS2 i jej menedżerów.
Koszt projektu Nord Stream 2 jest szacowany na 11 mld dol.
ikona lupy />
Surowcowy licznik wciąż bije / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
ŁW