Z punktu widzenia krótkoterminowych skutków klimatycznych uszczelnienie gazociągów może być ważniejsze niż rezygnacja z węgla.

Z najnowszego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) wynika, że metan jest kluczem do opanowania ocieplenia w najbliższych latach. Co ciekawe, wynika to m.in. z faktu, że w krótkiej perspektywie wygaszanie węgla i innych paliw kopalnych w energetyce może przyczyniać się do dalszego podnoszenia temperatur. Chodzi o inne niż dwutlenek węgla związki chemiczne i zanieczyszczenia uwalniane w procesach spalania, przede wszystkim aerozole atmosferyczne. O ile CO2 przyczynia się do ogrzewania planety w długim okresie (dzisiejsze redukcje są ważne z punktu widzenia temperatur w drugiej połowie stulecia), o tyle te drugie substancje, utrzymujące się w atmosferze krócej, zwiększają odbijanie promieni społecznych, spowalniając ocieplenie.
Oznacza to, że ograniczanie emisji CO2 nie wystarczy, aby zahamować zmianę klimatu. Trzeba też skontrować krótkotrwały efekt ocieplenia, a do tego trzeba zwiększyć nacisk na walkę z emisjami metanu. Szacuje się, że w ciągu 20 lat od trafienia do atmosfery cząsteczki metanu ma ona ponad 80-krotnie większe oddziaływanie na klimat niż CO2. Z kolei redukcja globalnych emisji metanu o 45 proc. do 2030 r. to szansa na ograniczenie ocieplenia w kolejnej dekadzie o 0,3 st. C. – Redukcje emisji metanu to najlepszy sposób na szybkie opanowanie ocieplenia. Mamy niezbędne technologie, które nie są drogie, a w wielu przypadkach będą przynosić długofalowe zyski – mówi DGP szef waszyngtońskiego Instytutu Zarządzania i Zrównoważonego Rozwoju Durwood Zaelke. Tezę tę potwierdza niedawny raport Programu ONZ ds. Środowiska (UNEP), według którego choćby uszczelnianie instalacji gazowych gwarantuje szybkie zwroty z inwestycji.
Za wzmocnieniem metanowego komponentu polityki klimatycznej przemawia lepsza niż kiedykolwiek zdolność do identyfikowania źródeł i pomiaru tego typu emisji, m.in. na bazie danych satelitarnych. Wykorzystanie tych instrumentów pozwoliło kilka lat temu stwierdzić, że wycieki metanu z jednego z głównych teksańskich zagłębi wydobywczych były wielokrotnie wyższe niż te oficjalnie raportowane przez koncerny. Skala wykrytych emisji pokazała, że metanowy ślad związany z produkcją paliw może przewyższać ten związany z ich spalaniem nawet kilkudziesięciokrotnie. Od tego czasu swoje programy monitorowania emisji gazów cieplarnianych z kosmosu rozwijają koncerny, państwa i organizacje pozarządowe. W przyszłym roku własnego satelitę ma amerykański Fundusz Ochrony Środowiska.
Dowartościowanie klimatycznego znaczenia metanu będzie wpływać zwłaszcza na rynek gazu ziemnego. Do emisji dochodzi m.in. przy wydobyciu, przetwarzaniu i przesyle surowca, który do tej pory, w związku z niemal dwukrotnie mniejszym śladem CO2 podczas spalania, był postrzegany jako klimatyczne mniejsze zło względem węgla. Oprócz energetyki zmian wymagać będzie też produkcja rolna (zwłaszcza hodowla bydła) oraz przetwarzanie odpadów. Przypadek gazu jest jednak o tyle szczególny, że uszczelnianie infrastruktury oznacza zarazem oszczędność surowca.
Jak zaznaczają eksperci, metanowa rewolucja nie odbierze raczej gazowi ziemnemu statusu przejściowego paliwa transformacji. Ale nowe regulacje dotyczące metanu, których wprowadzenie planują m.in. Unia Europejska i USA, mogą zwiększyć znaczenie szczelności infrastruktury w poszczególnych łańcuchach dostaw. Według S&P, choć regulacje jeszcze nie zostały wprowadzone, już dziś europejscy nabywcy gazu w coraz większym stopniu biorą pod uwagę metanowe obciążenie surowca, a na świecie pojawiają się pierwsze firmy zajmujące się certyfikacją gazu z tej perspektywy.
Takie podejście, jeśli się potwierdzi, może uderzyć w Rosję, największego eksportera gazu do Europy. – Rosja przez wiele dekad świadomie uniemożliwiała dokonywanie wiarygodnych pomiarów gazów cieplarnianych ze swojej infrastruktury. Ale doskonalenie technologii satelitarnych całkowicie zmienia tę sytuację. Nikt nie będzie już mógł w łatwy sposób ukrywać swojego śladu klimatycznego – ocenia Paul Bledsoe, były doradca klimatyczny prezydenta Billa Clintona, związany z Instytutem Postępowej Polityki.
Z wyliczeń naukowców wynika, że aby gaz mógł spełniać funkcję mniejszego zła względem wydobywanego lokalnie węgla, uciekać do atmosfery nie powinno więcej niż 3–4 proc. surowca. Oficjalnie Gazprom deklaruje, że jego emisje to niespełna 0,3 proc. przesyłanej objętości. Twierdzenia te mogą jednak nie przetrwać weryfikacji z faktami. W ocenie Międzynarodowej Agencji Energii, podawane przez Gazprom dane dotyczące poziomu emisji są zaniżone ok. 10-krotnie i w praktyce to właśnie Rosja jest uważana za największego metanowego truciciela.
Według analizy firmy Kayrros, która opiera się m.in. na danych satelitarnych, w 2020 r. skala rosyjskich wycieków zwiększyła się o 40 proc., mimo obniżonego popytu związanego z pandemią. Jak mówi nam Bledsoe, dane wskazują, że przeciętnie 5–7 proc. objętości przesyłanego do Europy rosyjskiego gazu wycieka do atmosfery.
– To oznacza, że paliwo to jest z klimatycznego punktu widzenia gorsze od węgla, a strategia UE, by zastępować nim własne zasoby węglowe, jest nietrafiona i podkopuje unijne cele klimatyczne – ocenia. Według niego problem ten powinien zostać wzięty pod uwagę przy konstruowaniu regulacji metanowych, które – zgodnie z dotychczasowymi zapowiedziami – mają objąć gaz produkowany w Europie, ale nie ten pochodzący z importu.
– Gaz sprowadzany do UE powinien podlegać tym samym obostrzeniom, co produkowany lokalnie, a jego metanowy ślad powinien być precyzyjnie i wiarygodnie mierzony – przekonuje Bledsoe. Jak dodaje, w podobnym kierunku będą zmierzać regulacje przygotowywane przez administrację Joego Bidena. Z kolei zdaniem Zaelkego metanowy ślad rosyjskiego gazu powinien być objęty planowanym unijnym cłem węglowym. – Niektóre firmy już dziś radzą sobie z metanem dużo lepiej niż inne. Spodziewam się, że rywalizacja dotycząca oczyszczania gazu z emisji nabierze tempa – uważa ekspert. Jak dodaje, niezbędne jest przyjęcie globalnej umowy dotyczącej metanu, wzorowanej na protokole montrealskim, który doprowadził do wyeliminowania w znacznym stopniu substancji zagrażających warstwie ozonowej Ziemi.
Nowe klimatyczne kryterium dla gazu może też jednak posłużyć Moskwie jako pretekst do ograniczenia dostaw do Europy starymi trasami przesyłowymi przez Ukrainę i Polskę, gdzie infrastruktura jest mniej szczelna, i przekierowania ich do nowszych, jak Nord Stream 1 i 2 czy Turk Stream.