O 9.00 w PGNiG zbiera się zespół reagowania operacyjnego. Spółka poinformowała wczoraj, że od poniedziałku dostaje mniejsze ilości gazu ze wschodu na przejściach z Ukrainą i z Białorusią.

Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System potwierdził, że Polska odbiera mniej błękitnego surowca na tych połączeniach. Jednocześnie poinformował, że w związku z tym czasowo wstrzymany został przesył gazu ze strony Polskiej na Ukrainę. PGNIG bada przyczyny takiego stanu rzeczy. Rzeczniczka spółki Dorota Gajewska powiedziała wczoraj, że spółka zwróciła się do Rosjan z prośbą o wyjaśnienia w tej sprawie. Dodała, że "brakujące wolumeny zostały skompensowane poprzez dostawy gazu na innych punktach wejścia do polskiego systemu przesyłowego - na południowej i zachodniej granicy. Uspokajała przy tym, że dostawy gazu ziemnego do odbiorców spółki przebiegają bez zakłóceń.

Rosjanie zaprzeczają, jakoby mieli ograniczyć dostawy gazu do Polski. Jak powiedział agencji Itar Tass przedstawiciel koncernu, "doniesienia światowych agencji informacyjnych o redukcji dostaw do odbiorcy jakim jest PGNiG , są nieprawdziwe". Przedstawiciel ten, którego personaliów nie podano zapewnia, że taka sama wielkość dostawy gazu - 23 miliony metrów sześciennych na dzień, jest dostarczana do Polski. Nastroje tonował wczoraj wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński. Jak mówił, "nie ma powodów do paniki". Dodał, że tej pory dostawy gazu ze Wschodu były terminowe. a Polska dysponuje dużymi zapasami tego surowca. Jak podkreślił, przedstawiciele resortu kontaktują się ze stroną rosyjską, by wyjaśnić przyczyny zakłóceń w dostawie gazu. Oprócz tego poinformowano, że magazyny gazu mamy zapełnione.