Choć w ubiegłym miesiącu branża miała powody do zadowolenia, związkowcy przyłączą się do środowego protestu energetyków. Boją się o swoją przyszłość.

Najważniejszą dobrą informacją była finalizacja sprzedaży huty Częstochowa. Syndyk poinformował pod koniec maja, że otrzymał od grupy Liberty 190 mln zł na zakup kombinatu. Daje to nadzieję na wznowienie prac na pełnych obrotach i przeprowadzenie niezbędnych inwestycji. ‒ Huta przez kilka ostatnich lat była eksploatowana bez długoterminowej wizji. Robiono tylko to, co konieczne. Wejście nowej firmy na polski rynek to szansa na wyjście z impasu. Klienci muszą mieć pewność, że jeśli zamówią produkt na konkretny termin, to otrzymają go o czasie. Wcześniej nie mieli takiego przekonania – opowiada Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).
Jeszcze kilka tygodni temu transakcja stała pod znakiem zapytania. Zwycięzca przetargu, grupa Liberty wciąż boryka się z problemami finansowymi – przeciwko podmiotowi trwa postępowanie brytyjskiego Biura ds. Poważnych Nadużyć Finansowych. Aby ratować sytuację, władze grupy zapowiedziały sprzedaż trzech tamtejszych hut. Szukają też – po upadku Greensill Capital, swojego największego pożyczkodawcy ‒ nowych sposobów refinansowania.
Także w maju udało się porozumieć hutnikom grupy ArcelorMittal z pracodawcą w sprawie nowego układu zbiorowego pracy – wypowiedzianego przez niego w ubiegłym roku. Negocjacje toczyły się w cieniu wygaszania należącego do spółki wielkiego pieca w krakowskiej hucie Sendzimira. Finalnie załoga musiała zrezygnować z części nagród jubileuszowych i odpraw emerytalno-rentowych na okres 10 lat od podpisania układu. W zamian otrzymają m.in. dodatek mentorski: 300 zł za przyuczanie nowych pracowników.
Optymizmem powinny napełniać też utrzymujące się w tym roku wysokie ceny stali – niektóre produkty są droższe nawet o 100 proc. w stosunku do 2020 r. Przedstawiciele branży zwracają jednak uwagę, że trudno mówić o spokojnej przyszłości.
Andrzej Karol, przewodniczący Krajowej Sekcji Hutnictwa NSZZ „Solidarność”, przyznaje, że dobrą nowiną jest to, iż huta Częstochowa znalazła kontrahenta, choć nie wiadomo, jak będzie wyglądała polityka kadrowa i produkcyjna nowego właściciela. ‒ To ważne, bo lada chwila polskie zakłady mogą w znacznej mierze korzystać z wsadu hutniczego z Częstochowy. Wielki piec w Krakowie wygaszono, a Dąbrowa Górnicza stoi przed decyzją o dużym remoncie. Uważam, że bezpieczniej byłoby, gdyby w Częstochowę zaangażował się państwowy kapitał – wylicza. I wskazuje, że są duże zakłady hutnicze, których sytuacja rodzi niepokój. To m.in. należąca do państwowego Węglokoksu walcownia blach grubych Batory, która wciąż nie działa na pełnych mocach produkcyjnych. – Zakład generuje straty, choć ma duży potencjał. Powołano zespół ekspertów, który ma stworzyć plan rozwojowy, ale na razie z tych rozmów niewiele wynika – ocenia. Kolejny zakład hutniczy mogący stać się bardzo istotnym w planowanej transformacji gospodarczej kraju to Huta Pokój Konstrukcje. Tu brak zdecydowanej decyzji o przejęciu przez Węglokoks.
Dobrą sytuację rynkową należałoby wykorzystać na inwestycje. Tak się jednak nie dzieje. ‒ Nie widzimy żadnej strategii rządowej, aby w ramach Krajowego Planu Odbudowy wykorzystać potencjał branży i przeprowadzić hutnictwo przez transformację Nowego Zielonego Ładu, dlatego przyłączymy się do środowej manifestacji energetyków. Nie chcemy, by z powodu złych warunków dla biznesu hutnictwo wyprowadziło się za granicę – zapowiada Andrzej Karol.
Hutnicy zaprezentują własne postulaty – to m.in. opracowanie planu działania dla branży uwzględniającego koszty i źródła finansowania przejścia na niskoemisyjną produkcję, zapewnienie niższego kosztu rynku mocy dla odbiorców energochłonnych czy wprowadzenie ochrony rynku przez niekontrolowanym importem stali spoza UE.
Jak przekonuje prezes HIPH, nasze hutnictwo nie jest zapóźnione na tle innych państw Europy. Funkcjonuje tu siedem elektrycznych stalowni, które będą mogły działać również po 2030 r. Naszą sytuację pogarszają jednak bardzo wysokie ceny energii. ‒ By utrzymać konkurencyjność, musimy wprowadzić ulgi zachęcające do inwestycji, bo w najbliższych latach nakłady ponoszone na nowe technologie będą gigantyczne ‒ mówi, dodając, że jeśli nie podołamy wyzwaniom, wraz z rosnącymi cenami uprawnień do emisji CO2 produkcja w Polsce będzie stawać się nieopłacalna.
Niektóre stalowe produkty są nawet o 100 proc. droższe niż w 2020 r.