Polska nie zatrzyma kopalni Turów, co nakazał Trybunał Sprawiedliwości UE. Polsce mogą grozić wysokie kary

Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu (TSUE) podzielił obawy Czech o wydobycie węgla brunatnego w Turowie i nakazał wstrzymanie prac do wydania wyroku. Jak zapowiedział premier Mateusz Morawiecki, rząd nie zamierza jednak podejmować działań „godzących w bezpieczeństwo energetyczne”, co sugeruje, że decyzja najwyższego sądu UE pozostanie niezrealizowana.
W takiej sytuacji możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że Warszawa zacznie rozmawiać z Pragą i zakończy spór polubownie, co doprowadzi do wycofania przez Czechów skargi z TSUE, a wówczas decyzja o środku tymczasowym stanie się bezprzedmiotowa. Druga możliwość to wejście na ścieżkę prawnego sporu z Unią, który może przypominać ten związany z wycinką Puszczy Białowieskiej, kiedy trybunał zdecydował się na nałożenie kar finansowych za niezastosowanie środka tymczasowego. Komisja Europejska, odpowiedzialna za realizację postanowień TSUE, zapowiedziała monitorowanie sprawy.
Decyzję o środku tymczasowym wydała w piątek wiceprezes trybunału Rosario Silva de Lapuerta. Jej zdaniem nie można wykluczyć, że polskie przepisy naruszają wymogi dyrektywy o ocenie oddziaływania na środowisko, a przedłużenie koncesji wydobyczej dla Turowa powinno być poddane takiej ocenie. Ponadto trybunał uważa, że sprawa jest pilna, bo „wydaje się wystarczająco prawdopodobne, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim”. – Okoliczni mieszkańcy, którzy czerpią wodę ze studni, żyją w permanentnym strachu. W publicznym ujęciu wody jej poziom opada o metr rocznie – mówił dziennikowi „MF Dnes” lokalny aktywista Milan Starec.
Koncesja na wydobycie w kopalni Turów w 2020 r. została przedłużona o sześć lat na podstawie przepisów, które pozwalają na jej jednokrotne przedłużenie bez decyzji środowiskowej. W kwietniu resort klimatu ponownie przedłużył termin koncesji, tym razem do 2044 r. W sobotę PGE udostępniła protokół z zakończenia konsultacji z sąsiadami z października 2019 r. Czesi mieli wówczas przyjąć środki minimalizujące wpływ kopalni i na tej podstawie otrzymała ona decyzję środowiskową. Jednak jak wskazywały organizacje ekologiczne, wydanie koncesji nastąpiło na podstawie decyzji Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska ze stycznia 2020 r., która została zaskarżona do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a więc nie jest ostateczna. Podkreślały też, że przedłużenie koncesji przekreśla szansę Turowa na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Gdyby zgodnie z postanowieniem TSUE kopalnia stanęła, trzeba by też wyłączyć elektrownę, tymczasem w połowie maja PGE uruchomiła tam nowy blok. Z rozmów z ekspertami wynika, że wyłączenie Turowa, choć byłoby poważnym ubytkiem, nie spowodowałoby zapaści w systemie ani nagłej konieczności ograniczania poboru prądu. Jej brak mógłby za to stać się niekomfortowy w przypadku kryzysu, jakim ostatnio była awaria rozdzielni w Rogowcu i wyłączenie 10 bloków w największej w kraju elektrowni Bełchatów. Zresztą jeden z bloków tego kompleksu znów nie pracuje na skutek sobotniego pożaru taśmociągu na węgiel. Nagłe zatrzymanie Turowa wygenerowałoby duże straty dla samej spółki i miałoby konsekwencje w regionie. Kompleks zatrudnia 5 tys. osób, a pośrednio żyje z niego kolejne kilkanaście tysięcy. Według PGE wygaszenie wszystkich bloków w Turowie uniemożliwiłoby ich ponowne uruchomienie w przyszłości.
Powstaje pytanie, jakie konsekwencje czekają Polskę za niewdrożenie środka tymczasowego. Piotr Bogdanowicz z Uniwersytetu Warszawskiego przypomina w tym kontekście spór o wycinkę Puszczy Białowieskiej. Wówczas TSUE nakazał wstrzymanie wycinki drzew, ale Polska nie zastosowała się do postanowienia. Stroną skarżącą była wtedy KE, która złożyła drugi wniosek do trybunału, zwracając się o nałożenie kar. Trybunał cztery miesiące po wydaniu postanowienia o środku tymczasowym zasądził 100 tys. euro kary za każdy dzień zwłoki. Była to pierwsza taka decyzja w historii TSUE. – Trybunał zrobił to bez bardzo wyraźnej podstawy prawnej. Opierał się na ogólnych zasadach systemowych, w tym praworządności – zauważa. Tym razem autorem skargi jest strona czeska i to ona – jak ocenia Bogdanowicz – będzie mogła wnioskować o kary za niewstrzymanie wydobycia. Chyba że wcześniej uda się wynegocjować z Czechami porozumienie.