Koncerny naftowe inwestują w ekologiczny transport. To ucieczka do przodu, przy założeniu, że rynek tradycyjnych paliw będzie się kurczył.
Koncerny naftowe inwestują w ekologiczny transport. To ucieczka do przodu, przy założeniu, że rynek tradycyjnych paliw będzie się kurczył.
Za trendem chce podążyć Orlen. Ale na razie to BP ma w Europie 7 tys. punktów ładowania elektryków, polska spółka ‒ 87. Choć oczywiście w Polsce rynek aut elektrycznych jest dużo słabiej rozwinięty niż na zachodzie Europy.
Elektryków będzie coraz więcej, Albion areną walk
Europejskie koncerny naftowe chętnie wchodzą w strategiczne sojusze z firmami motoryzacyjnymi, które będą zwiększać produkcję elektryków. Ogłoszeniu o inwestycji Volkswagena w fabryki akumulatorów towarzyszyła informacja, że w Wielkiej Brytanii będzie on współpracował z BP przy tworzeniu stacji szybkiego ładowania. Choć obiekty mają być przede wszystkim sprofilowane pod klientów VW, będą mogli z nich korzystać także właściciele innych modeli. To kolejny duży projekt BP na Wyspach. W 2018 r. grupa kupiła firmę specjalizującą się w instalacjach ładowania za ok. 130 mln funtów i uczyniła z niej swoją spółkę córkę pod nazwą bp pulse. Ma ambitne zadanie ‒ zwiększyć liczbę punktów ładowania o 16 tys., do 23 tys. w 2030 r.
Wielka Brytania, która zapowiedziała już zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2030 r., stanie się jedną z pierwszych aren walk koncernów naftowych w dziedzinie elektromobilności. Do gry wkracza największy europejski konkurent. Holenderski Shell zawiązuje współpracę technologiczną w kwestii elektryfikacji z Hyundaiem. Jednocześnie grupa zakupiła Ubitricity obsługującą ok. 4 tys. punktów ładowania na Wyspach. Testuje też nowe rozwiązania – tzw. magazyny energii. Mają umożliwić instalacje stacji ładowania nawet tam, gdzie brakuje sieci o odpowiedniej mocy.
Nad nową technologią pracuje też francuski Total. Do 2022 r. zakłada zainstalowanie 300 stacji jeszcze szybszego niż wcześniej ładowania. Dziś ma ok. 20 tys. punktów w pięciu krajach (Francja, Belgia, Luksemburg, Holandia i Niemcy); do 2025 r. chce zwiększyć tę liczbę do 150 tys.
Na prąd, ale i na wodór
Giganci tacy jak Shell, BP czy Total inwestują również w wodór, który ma być ostatnim krokiem do neutralności klimatycznej do 2050 r. Choć do jego powszechności jeszcze daleka droga. W czerwcu 2020 r. w Europie działało ok. 180 stacji do tankowania wodorem, a 43 było w budowie, z czego blisko połowa znajduje się na terenie Niemiec. W pozostałych państwach zazwyczaj ich liczba nie przekraczała 10. BP w tym miesiącu ujawniło, że pracuje nad budową fabryki wodoru o mocy 1 GW. Miałaby odpowiadać za 20 proc. zapotrzebowania Wielkiej Brytanii. Choć wodór powstawałby z gazu, to powstałe CO2 byłoby wychwytywane.
Jak na europejskie trendy odpowiadają polskie koncerny paliwowe? Michał Kozak, analityk DM Trigon, mówi DGP, że przed pandemią w zielonym kierunku odważniej patrzyły zagraniczne firmy niż Orlen i Lotos. – Ale przyszła pandemia i trzeba było się zastanowić, czy przypadkiem nie przyspieszy ona zmian w tym kierunku. Na to odpowiada strategia Orlenu, strategii Lotosu jeszcze nie ma, ale spółka nie może robić odważniejszych ruchów inwestycyjnych w perspektywie rychłego połączenia z płockim koncernem – wyjaśnia analityk.
Jak zauważa, w strategii Orlenu jest pomysł na przeobrażenie: gros z planowanych inwestycji rzędu 140 mld zł do 2030 r. dotyczy energetyki i petrochemii. – Jeśli chodzi o rafinerie, to kilka miliardów inwestycji będzie przeznaczone na biopaliwa, a resztę będą stanowić takie inwestycje, które pozwolą temu segmentowi jak najdłużej utrzymać się na powierzchni – dodaje. Kozak zaznacza, że segment rafineryjny już nie dominuje w biznesie Orlenu, choć sytuacja nieco się zmieni po połączeniu z Lotosem.
Przypomniał też, że już dziś zakłada się niższy popyt na tradycyjne paliwa, że spada dochodowość tego biznesu, a życie tradycyjnych rafinerii będzie jeszcze większym wyzwaniem zwłaszcza po 2030 r., kiedy znacznie większy udział ‒ obok aut elektrycznych ‒ może mieć wodór. Jego zdaniem rozbudowa segmentu petrochemii oraz wzrost udziału segmentu detalicznego w wynikach to dobra ucieczka do przodu.
Ogłoszona w ubiegłym roku strategia Orlenu przewiduje budowę 1000 stacji ładowania do 2030 r. Obecnie spółka ma ich 87, a ten rok chce zakończyć ze 150. Należąca do koncernu Energa Obrót ma 53 punkty, a Energa Operator buduje w miastach ok. 280 stacji, realizując ustawę o elektromobilności. ‒ Zarówno infrastruktura Energi Obrót, jak i Energi Operatora będą w tym roku stopniowo dodawane do funkcjonowania w sieci ORLEN Charge – napisała nam spółka. Firma zaczyna też inwestować w wodór. Już buduje stacje ładowania w Czechach; w Polsce – jak zapowiada ‒ powstanie pierwszego punktu związane jest z budową hubu wodorowego w Trzebini. ‒ Zakończenie budowy huba planujemy do końca 2021 r. Zgodnie z planem produkcja wodoru w jakości paliwa transportowego ma rozpocząć się jeszcze w tym samym roku – odpisał nam Orlen.
Budowę stacji wodorowych zapowiedziały też inne spółki Skarbu Państwa. W 2019 r. Lotos podpisał z Toyotą list intencyjny dotyczący m.in. wybudowania takiej stacji, ale do tej pory trwają prace nad umową między firmami. Podobną współpracę Toyota zawiązała w sierpniu ub.r. z PGNiG i tu celem jest pilotażowa stacja tankowania wodorem, budowa ma ruszyć w tym roku.
Tak czy inaczej Toyota wprowadza do oferty na polski rynek swój wodorowy model Mirai. Ale na razie nie ma gdzie takiego auta w naszym kraju zatankować. Według Agaty Rzędowskiej z portalu Green News państwowe giganty może wyprzedzić prywatny ZE PAK. – Wszystko wskazuje na to, że pierwszą publiczną stację wodorową w kraju zbuduje prywatna firma, która w odróżnieniu od np. Lotosu nie dostała żadnego dofinansowania, ale zależy jej na tym, żeby pokazać się od tej nowoczesnej, zielonej strony – mówi DGP ekspertka. Dodaje, że ZE PAK kupił już urządzenia, wkrótce uzyska pozwolenia i stacja ma szanse powstać w tym roku. Jednak jej zdaniem wodór wciąż nie jest wystarczającą ucieczką do przodu dla koncernów paliwowych, bo tak napędzany samochód to wydatek rzędu 300 tys. zł, a proces wytwarzania tego paliwa w jakości dla aut osobowych jest nadal bardzo kosztowy. Z kolei napęd elektryczny może, jej zdaniem, zabierać gigantom paliwowym rynek, bo zamiast jechać na stację właściciele aut elektrycznych, gdy tylko mają taką możliwość, ładują je pod domem.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama