Przed finalizacją Nord Stream 2 piętrzą się kolejne poważne wyzwania, ale ostateczne losy gazociągu mogą zależeć od administracji Joego Bidena

W weekend media obiegła informacja o wycofaniu się z rosyjskiego projektu jego ubezpieczyciela, szwajcarskiej Zurich Insurance Group. Decyzja zapada w czasie zbliżonym do planowanego wznowienia budowy gazociągu na wodach duńskich. Zgodnie z planami inwestorów miały one potrwać do maja. Majowy termin zakłada także harmonogram prac na terenie niemieckiej wyłącznej strefy ekonomicznej, który w zeszłym tygodniu został zaakceptowany przez Federalny Urząd Żeglugi Morskiej i Hydrografii.
Zurich Insurance Group to trzecia już firma, która rezygnuje od początku roku z zaangażowania w Nord Stream w związku z obawami o skutki wymierzonych w gazociąg sankcji USA. Wcześniej podobne decyzje ogłosił norweski certyfikator DNV GL i duńska firma projektowa Ramboll. To skutek presji amerykańskiego Departamentu Stanu, który skierował w ostatnim czasie do europejskich firm biorących udział w inwestycji ostrzeżenia o możliwości uruchomienia wobec nich sankcji jeszcze przed zmianą władz w Waszyngtonie.
Szwajcarska spółka, która prowadzi szeroką działalność na terenie USA, jest jednak tylko jednym z ok. 20 ubezpieczycieli związanych z wartym 11 mld dol. projektem. Według agencji Bloomberga w grę wchodzi także zaangażowanie nowego partnera, przy czym usługi te mogłyby zapewnić Nord Streamowi spółki rosyjskie. Główny wykonawca i operator gazociągu spółka Nord Stream 2 AG zapewnia, że nie ma przeszkód przed kontynuowaniem prac na wodach duńskich. O tym, że sankcje nie zatrzymają budowy, zapewniła też po raz kolejny Moskwa. Niemiecki dziennik „Handelsblatt” podał jednak, że finalizacja rurociągu na tym odcinku, która miała się rozpocząć w piątek, jest odkładana w związku ze zwiększoną presją USA.
Nawet jeśli przyjąć za dobrą monetę zapewnienia wykonawców gazociągu, że sankcje nie zagrażają jego ukończeniu, nie ulega wątpliwości, że ostatnie działania USA powodują u głównych interesariuszy Nord Streamu nerwowość. Szef niemieckiego MSZ Heiko Maas zasygnalizował w piątek, że Berlin będzie dążył do przeprowadzenia jak najszybszych konsultacji z nową amerykańską administracją w sprawie inwestycji. Według części analityków w związku z problemami, jakie napotkał na ostatniej prostej projekt, w grę wchodzi ukończenie tylko jednej z dwóch planowanych nitek rurociągu. Na początku stycznia parlament landu Meklemburgia-Pomorze Przednie (koalicję rządzącą tworzą tam, podobnie jak na szczeblu federalnym, CDU i SPD) postanowił o utworzeniu specjalnej fundacji na rzecz ochrony klimatu i środowiska. Głównym celem podmiotu jest ochrona firm zaangażowanych w Nord Stream 2 przed amerykańskimi sankcjami. Omijanie restrykcji miałoby umożliwić wchodzenie przez fundację w rolę pośrednika, np. poprzez przejmowanie sprzętu biorącego udział w budowie oraz materiałów. 200 tys. euro na rzecz przedsięwzięcia przekazał land, 20 mln dorzucić ma Nord Stream 2 AG. Utworzenie fundacji – jak zauważa w swojej analizie Ryszarda Formuszewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich – wyjątkowo szybko, bo już nazajutrz po decyzji landowego parlamentu, zatwierdzone zostało przez resort sprawiedliwości, co może wskazywać na ciche poparcie władz federalnych dla inicjatywy (choć oficjalnie dystans wobec niej wyrazili m.in. szef Heiko Maas oraz szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norbert Röttgen z CDU). Jej zablokowania domagają się natomiast niemieccy Zieloni i organizacje ekologiczne.
Jak wskazuje dziennik „Tagesspiegel”, nie jest pewne, czy zabiegi te osiągną zamierzony skutek, bo amerykańskie przepisy sankcyjne zakładają karanie za próby ominięcia obostrzeń. Zdaniem Thomasa O’Donnella, cytowanego przez gazetę analityka z berlińskiej Hertie School of Governance, próba wykorzystania fundacji do uniknięcia sankcji może być ryzykowna dla firm zaangażowanych w taki proceder. Strona niemiecka wydaje się jednak liczyć, że zaangażowanie w projekt quasi-państwowy będzie stanowiło dla Nord Streamu wystarczającą osłonę polityczną. Tym bardziej że nowej amerykańskiej administracji będzie zależeć na poprawie relacji z Berlinem. To kolejny sygnał świadczący o tym, że ostateczne losy podbałtyckiego gazociągu mogą zależeć od woli politycznej Joego Bidena i jego gotowości do eskalacji konfliktu z Niemcami w tej sprawie. Z analizy OSW wynika jednak, że inicjatorzy fundacji liczą się także ze scenariuszem nałożenia sankcji na fundację – przyjęta forma prawna ma uchronić w takim wypadku przed odpowiedzialnością przedstawicieli landu.
Działania USA powodują u głównych interesariuszy NS2 nerwowość