W końcu stycznia br. negocjatorom KGHM udało się dojść do porozumienia w Sierra Gorda z chilijskimi pracownikami, którzy zorganizowali akcję ostrzegawczą. 1100 pracowników oczekiwało podwyżki płac, większych wydatków KGHM na edukację dzieci, opiekę zdrowotną i dofinansowanie kosztów dojazdu. Ten problem udało się rozwiązać. Ale nie brak innych.
Zacznijmy od tych, które dotyczą bezpośrednio inwestycji polskiej firmy.
Kopalnia KGHM jest już w drugiej fazie rozwoju i wykorzystuje 50 proc. mocy produkcyjnej. Wydobyto 150 tys. ton koncentratu miedziowego, który został wysłany do hut w Japonii i Chinach. Chilijczycy nie powinni narzekać na naszą firmę, ponieważ w zakresie odpowiedzialności społecznej (CSR) zostało spełnionych wiele oczekiwań gospodarzy. Obiektywnie patrząc, korzyści Chilijczyków są oczywiste, a mieszkańcy Sierra Gorda powinni być szczególnie zadowoleni z roli, jaką odgrywa KGHM w rozwoju ich regionu.
Kopalnia używa do produkcji wody morskiej z Pacyfiku, dowiercono się też do własnego źródła wody na Atakamie. Burmistrz Sierra Gorda dostał zbiorniki wody, monitoring miejski, a szkoły – komputery. W 2012 r. w rozmowie ze mną – ówczesnym ambasadorem RP w Chile – burmistrz ostrzegał, że w przypadku niespełnienia oczekiwań mieszkańców „wyprowadzi ich na ulice”. Dobitnym przykładem były kłopoty w Sierra Gorda producentów kolejnego odcinka filmu o Jamesie Bondzie, którzy zostali zaskoczeni blokadą planu filmowego przez ciężarówki i sprzęt budowlany. Była to reakcja władz Sierra Gorda na niespełnienie ich żądań. Wszyscy wiedzą, że burmistrz nie cofnie się przed niczym w obronie swoich interesów. Kierownictwo KGHM, będąc świadome determinacji burmistrza, już raz zaprosiło go wraz z delegacją do Polski. Oczywiście władze Sierra Gorda oczekują dalszego zaangażowania naszej firmy w inwestycje infrastrukturalne. Poważną bolączką tego miasteczka (7 tys. mieszkańców) jest ogromna ilość kurzu, jaką generują pobliskie trzy kopalnie.
„El Diario de Antofagasta” z 26 stycznia 2015 r. opisywało skandal wywołany zatruciem dzieci w Antofagaście. Przyczyną zatrucia arszenikiem miało być rozszczelnienie koncentratu miedzi w trakcie transportu do terminalu portowego w tym mieście. Jego przeciwnicy podtrzymują oskarżenia, że przez miasto przewożony jest (pociągami i ciężarówkami) rakotwórczy i wywołujący choroby psychiczne koncentrat miedzi.
Jednak najpoważniejszą sprawą jest oczywiście spadek cen miedzi. W ostatnim okresie eksperci cały czas podkreślali, że granicą opłacalności jest cena 3 dol. za funt miedzi. Tymczasem obecna cena tego metalu oscyluje w granicach 2,50–2,60 dol. za funt. Rząd chilijski podniósł także opodatkowanie dla przedsiębiorstw działających w Chile. Bardzo poważnym zagrożeniem są strajki i powrót problemów związanych z transportem koncentratu miedzi do portu w Antofagasta.
W Chile obecnie cała branża miedziowa znalazła się w kryzysie. W szczególnie trudnej sytuacji jest państwowy gigant CODELCO, który wprawdzie wciąż jeszcze generuje znaczące zyski dla państwa, ale przy malejącej wydajności. CODELCO w okresie miedziowej prosperity nie zaoszczędziło wystarczających środków na rozwój i teraz ponosi tego konsekwencje. Aby powrócić na ścieżkę efektywnego rozwoju firmy, kierownictwo CODELCO musi zainwestować 24 mld dol. Spadek cen miedzi spowodował wzrost kosztów o 2 mld dol. Program oszczędnościowy chilijskiego giganta miedziowego zakłada zmniejszenie wydatków w najbliższym okresie o 1 mld dol. Pogorszenie sytuacji ekonomicznej firmy amortyzują w pewnym stopniu spadek cen ropy naftowej oraz dewaluacja peso o 25 proc.
Rzecz jasna kryzys branży miedziowej nie pozostanie bez wpływu na sytuację KGHM, który musi teraz maksymalnie zwiększyć wydajność, aby przetrwać okres niskich notowań miedzi. Według obliczeń przy cenie miedzi 2,65 dol./funt budżet Chile będzie tracił aż 3 mld dol. rocznie. Jeśli zaś cena przez dłuższy czas utrzyma się na poziomie 2,50 dol./funt, to państwo chilijskie będzie musiało udzielić pomocy 1500 producentom górniczym (na ogół małym i średnim) w tym kraju.
Zła sytuacja sektora miedzi może mieć także pozytywne skutki dla KGHM. Przede wszystkim osłabi roszczeniowe apetyty związków zawodowych. Okres niedawnej prosperity branży zdecydowanie poprawił zarobki górników w wielu regionach wydobycia miedzi. W tej chwili górnicy powinni być szczęśliwi, że utrzymują się ich dochody z poprzedniego, dobrego okresu. Trudno porównywać sytuację polskich i chilijskich górników.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Polacy są bardziej uprzywilejowani od chilijskich kolegów (Barbórka, kredkowe, czternastki, premie itd.). Nie należy jednak zapominać o chilijskim prawie pracy, które mocno chroni chilijskich pracowników i poważnie utrudnia ich zwalnianie (za każdy przepracowany rok należy im się odprawa w wysokości jednej pensji). Zwolnienie pracownika po 11 latach pracy wymaga wypłaty odszkodowania w wysokości 12 pensji. W przypadku specjalistów wysokiej klasy firmy są często zmuszane do wypłat bardzo wysokich bonusów z tytułu podpisania kontraktu (dochodzą one do kilkudziesięciu tysięcy dolarów).
Przed KGHM stoją zatem liczne wyzwania: poprawa wydajności przy niskiej cenie miedzi, umiejętne rozwiązywanie problemów społecznych, dogadywanie się z władzami chilijskimi różnych szczebli (w tym z Sierra Gorda), uspokojenie nastrojów nerwowości mieszkańców Antofagasty z powodu transportu przez miasto niebezpiecznego koncentratu miedzi. Wreszcie, last but not least, utwierdzenie opinii publicznej i rządu w przekonaniu, że ta inwestycja miała głęboki sens i nie powtórzy się scenariusz kongijski. W tej kwestii wyraźnie widoczna jest medialna aktywność kierownictwa KGHM skoncentrowana na utrzymaniu jak najlepszego wizerunku firmy w kraju.