– Komisja Europejska wystąpiła o przedstawienie informacji dotyczących skargi w sprawie SA.37224 (sygn. akt 2013/CP). Prośba Komisji skierowana do władz polskich zawiera pytania dotyczące zasadności udzielania systemowego wsparcia dla instalacji spalania wielopaliwowego oraz energetyki wodnej – potwierdza Mariusz Kozłowski z wydziału prasowego resortu gospodarki.
Niesprawiedliwość i dyskryminacja
Zdaniem skarżącego system wsparcia dla energii pochodzącej ze współspalania biomasy z węglem, a także dla starych elektrowni wodnych, jest nie do pogodzenia z założeniami gospodarki wolnorynkowej. Określa go wprost jako selektywny i dyskryminujący.
„Współspalanie to jedyna technologia, która kwalifikuje się do zielonych certyfikatów, ale nie wymaga od odbiorcy budowy obiektów wytwarzania energii elektrycznej. Aby elektrownie węglowe otrzymały certyfikaty, wystarczy, żeby dodały trochę biomasy do kotłów. Ministerstwo Gospodarki stwierdziło, że stanowi to mniej niż jedną trzecią kosztów wytwarzania energii elektrycznej w porównaniu do innych źródeł odnawialnych, a tam należy przecież jeszcze zbudować nowe urządzenia. Z natury dyskryminujące jest więc traktowanie współspalania na tym samym poziomie wsparcia, co inne technologie” – czytamy w skardze.
Nic więc dziwnego, że w Unii Europejskiej pojawiły się wątpliwości, czy aby w naszym kraju zapewniona jest ochrona konkurencji na rynku energetycznym. Zgodnie bowiem z art. 87 ust. 1 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską zakazana jest pomoc publiczna, która zakłóca konkurencję na rynku europejskim lub grozi jej zakłóceniem.
– Obecnie obowiązujący system wsparcia zakłada neutralne traktowanie wszystkich technologii. Świadectwa pochodzenia są wydawane w takiej samej liczbie niezależnie od typu źródła stosowanego do produkcji energii. Zważając jednak na to, że koszt produkcji energii z różnych źródeł znacznie się różni, możliwa jest sytuacja, w której Komisja uzna część udzielonego wsparcia za pomoc publiczną, która nie została udzielona zgodnie z prawem unijnym – wskazuje Dag Nilsson, radca prawny, partner w kancelarii Nilsson & Partners – Adwokaci i Radcowie Prawni Sp.p.
Dziś producenci prądu z odnawialnych źródeł energii (OZE) za wytworzoną energię otrzymują zielone certyfikaty. Odsprzedają je firmom energetycznym, które zobligowane są do wykazania się odpowiednim procentem zielonej energii. Im niższy nakład inwestycyjny po stronie przedsiębiorcy, tym jego zysk wyższy. Dlatego też, w opinii mecenasa Nilssona, najwyższe ryzyko uznania wsparcia za pomoc publiczną istnieje właśnie w stosunku do zamortyzowanych elektrowni wodnych oraz prostego współspalania. – Gdyby rzeczywiście KE uznała wydane świadectwa za pomoc publiczną, istnieje ryzyko, że przedsiębiorstwa będące beneficjentami pomocy będą musiały zwrócić otrzymane pieniądze w całości lub w części. W przypadku gdyby dotyczyło to znaczących kwot, miałoby ogromny wpływ na branżę energetyczną w Polsce, a w szczególności na dalsze spowolnienie lub zatrzymanie rozwoju energetyki odnawialnej przynajmniej na kilka lat – dodaje prawnik.
Ekspert przypomina, że Komisja Europejska interweniowała już kilkakrotnie w przeszłości w stosunku do państw promujących systemy wsparcia, które w jej opinii stanowiły pomoc publiczną. – Ostatecznym celem jej polityki ma być zbudowanie jednego europejskiego rynku energetycznego – wskazuje Dag Nilsson.
W omawianej sprawie jest jednak jeszcze druga strona medalu. Unia nakazuje bowiem, aby energia pochodząca z OZE stanowiła do 2020 r. 20 proc. w ogólnej konsumpcji energii.
Ryzyko zwrotu pieniędzy
W piśmie skierowanym do UOKiK przedstawicielka Komisji Europejskiej Brigitta Renner-Loquenz prosi, aby Polska wykazała, że obecne wsparcie dla współspalania oraz dla elektrowni wodnych było zgodne z wytycznymi w sprawie pomocy państwa na ochronę środowiska naturalnego w okresie od wprowadzenia systemu zielonych certyfikatów (2005 r.) aż do teraz. Zgodnie z dokumentem UOKiK wraz z resortem gospodarki ma udowodnić, że:
● pomoc jest niezbędna do zapewnienia rentowności wymienionych odnawialnych źródeł energii,
● wsparcie nie jest nadmierne,
● wsparcie nie odwodzi producentów energii odnawialnej od stawania się bardziej konkurencyjnymi,
● system pomocy jest obliczony na nie więcej niż 10 lat.
Do skargi zostały załączone publicznie dostępne analizy, m.in. Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej oraz Instytutu Energetyki Odnawialnej. W drugim z dokumentów akcentuje się m.in. tezę, że dotychczasowy rozwój współspalania w Polsce wywarł bardzo negatywny wpływ na cały sektor energetyki odnawialnej. We współspalanie na niespotykaną na świecie skalę zaangażowały się koncerny energetyczne mające do dyspozycji bloki węglowe. Jak jednak podkreśla Mariusz Kozłowski, resort nie wie, kto jest autorem skargi.