Regionalny terminal LNG w Świnoujściu pomoże osiągnąć strategiczny cel gospodarki – dywersyfikację źródeł dostaw gazu. Do tego możliwość sprowadzenia LNG z całego świata pozwoli kupować go tam, gdzie jest taniej
Po przełomie roku 1989 jednym z priorytetów polityki gospodarczej kolejnych rządów było poszukiwanie nowych źródeł dostaw surowców energetycznych. Imperatyw ten wynikał z przyczyn politycznych, ekonomicznych i ekologicznych. Po uruchomieniu w przyszłym roku terminalu LNG w Świnoujściu Polska uzyska dostęp do dowolnego rynku gazowego na całym świecie – od krajów arabskich po Afrykę, USA, Kanadę czy Australię.

Nadchodzi era gazu

Polska gospodarka przełącza się z energii węglowej na gazową. Źródła wytwórcze wykorzystujące gaz ziemny odpowiadają dziś w Polsce jedynie za 3 proc. produkcji energii elektrycznej i zużywają około 1 mld m sześc. gazu rocznie, jednak w ostatnim czasie klimat inwestycyjny wydaje się sprzyjać energetyce opartej na błękitnym paliwie. Według ekspertów gazowej ofensywie w energetyce sprzyjać będzie postępująca dywersyfikacja dostaw surowca m.in. o LNG, a także dynamiczny rozwój odnawialnych źródeł energii. Gazówki mają za zadanie uzupełniać systemowo uzależnione od kaprysów pogody elektrownie wiatrowe, które mają dziś już blisko 2,5 tys. MW mocy oraz solarne, których rozwój prognozuje się w najbliższych latach.
W porównaniu ze źródłami węglowymi jednostki gazowe mają wiele zalet, które decydują o ich atrakcyjności inwestycyjnej. Należą do nich m.in. relatywnie niskie koszty inwestycyjne, krótki czas budowy oraz duża elastyczność w eksploatacji. Nie powinno więc dziwić, że w ciągu paru ostatnich lat wiele przedsiębiorstw energetycznych i spółek z branży zadeklarowało chęć budowy nowych elektrowni bądź elektrociepłowni zasilanych właśnie gazem. Z deklaracji firm wynika, że w najbliższej dekadzie gaz może odgrywać coraz istotniejszą rolę w rozwoju naszego sektora elektroenergetycznego, a paliwo to będzie głównym motorem wzrostu mocy wytwórczych.
W zeszłym roku rozpoczęła się budowa bloku energetycznego o mocy 450 MW w Stalowej Woli. Elektrociepłownię o wartości 1,6 mld zł wspólnymi siłami postawią PGNiG oraz Tauron. Blok gazowo-parowy będzie największą i najnowocześniejszą tego typu jednostką w Polsce. Partnerzy szacują, że będzie wytwarzał rocznie około 3500 GWh energii elektrycznej, czyli ok. 2,5 proc. krajowej produkcji, zużywając 540 mln m sześc. gazu rocznie. Elektrociepłownia w Stalowej Woli to jeden z priorytetów polskiej energetyki do 2020 r. Ale na inwestycyjnej top liście znajdują się jeszcze inne gazowe projekty: Włocławek (projekt Orlenu), Blachownia (Tauron-KGHM), Puławy (Azoty-PGE), Bydgoszcz (PGE) oraz kilka mniejszych (Gorzów, Pomorzany, Katowice).
Blok gazowy we Włocławku ma mieć moc 460 MW i kosztować 1,3 mld zł. W tym roku ma być podpisany również kontrakt na budowę elektrowni Puławy. Uruchomienie siłowni przewidywane jest na 2017 r., a rozpoczęcie pracy na początek 2018 r. Także w 2018 roku ma ruszyć dwa razy mniejsza elektrociepłownia – w Bydgoszczy. Do tego dochodzi elektrownia Blachownia o mocy 850 MW. W sumie do roku 2018 inwestorzy chcą zrealizować aż 4,6 tys. MW nowych mocy opartych na gazie.

Otworzy się nowy rynek

Po otwarciu terminalu w Świnoujściu nastąpi radykalna zmiana struktury podaży i zużycia gazu. Według danych Ministerstwa Gospodarki w 2012 r. zużycie krajowe gazu ziemnego wyniosło 15,8 mld m sześc. Gaz ziemny trafia do Polski z kierunku wschodniego, głównie z Rosji, a także Azerbejdżanu i krajów Azji Środkowej (9 mld m sześc.). Pozostała część to m.in. wydobycie krajowe oraz, od niedawna, wirtualny rewers. Pozwala on na odbiór gazu nie bezpośrednio od kontrahenta, ale z przeciwnego kierunku. Firmy kupujące surowiec będą mogły zakupić wirtualny przesył gazu np. z Niemiec, ale realnie odbiorą go za pomocą gazociągu jamalskiego z Rosji. Tą drogą możemy sprowadzać około 6 mln m sześc. gazu dziennie. W 2012 roku Gaz-System – operator systemu gazociągów w Polsce – podpisał trzy umowy na dostawy gazu z rewersu do 2015 roku.
Po 2014 r., w pierwszym etapie pracy terminalu w Świnoujściu, metanowce będą mogły dostarczyć 5 mld m sześc. gazu rocznie. Po rozbudowie możliwy będzie import 7,5 mld m sześc. surowca. Tak gigantyczna ilość nowego surowca diametralnie zmieni strukturę polskiego rynku gazu. Ze względu na dużą moc regazyfikacyjną terminalu oraz fakt, iż plany rozbudowy polskiego systemu gazowego i połączenia go z innymi krajami poprzez interkonektory, zbiegają się w czasie z pierwszymi latami działalności terminalu (2014–2016), możliwe jest, iż instalacja ze Świnoujścia będzie miała znaczenie regionalne. W szczególności możliwy będzie przesył zregazyfikowanego LNG z terminalu w Świnoujściu w trzech kluczowych kierunkach: do krajów bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia), w ramach korytarza Północ – Południe (Czechy, Słowacja) i do krajów skandynawskich (Dania, Szwecja). Terminal pozwoli nie tylko na dywersyfikację źródeł dostaw gazu do Polski, ale przyczyni się także do obniżenia cen gazu ziemnego w regionie. Polska zacznie odgrywać bardziej aktywną rolę na regionalnym rynku gazu.

Ceny zaczną odgrywać rolę

W przeciwieństwie do gazu naturalnego, eksporterów LNG jest wielu, do tego funkcjonują niemal na wszystkich kontynentach. Taka konkurencja daje możliwość w negocjowaniu cen zarówno dla kontraktów długoterminowych, jak i transakcji spotowych. Co nie mniej ważne, producentów LNG wiąż przybywa – niedługo mogą dołączyć do nich Australia, a także Stany Zjednoczone, które będą skraplać i wysyłać w świat swój gaz łupkowy. Zgodę Departamentu Energii USA na eksport skroplonego gazu dostał właśnie terminal Freeport LNG w Teksasie, a rok wcześniej otrzymała go firma Cheniere Energy, zarządzająca terminalem w Luizjanie. Na zgodę amerykańskich władz czeka jeszcze około 20 firm. Nowi gracze dołączą do renomowanych eksporterów z Kataru, Algierii, Nigerii, Trynidadu i Tobago.
Pierwszy transport do Świnoujścia dostarczą Katarczycy, ale kto będzie następny? Wiele zależy od cen oferowanych przez eksporterów. A ceny spadają. Jak przyznają eksperci Ernst & Young w raporcie „Global LNG”, jest to wynik zarówno rosnącej podaży skroplonego gazu na świecie, jak i okresowego zmniejszenia zapotrzebowania, spowodowanego spowolnieniem europejskich gospodarek. To wszystko sprawia, że LNG staje się paliwem atrakcyjnym cenowo, o dużym – jak pokazuje historia – potencjale wzrostu. Eksperci E&Y zwracają uwagę, że do tej pory w 50-letniej historii LNG mieliśmy do czynienia z dwiema falami wzrostu produkcji i zainteresowania gazem skroplonym. Pierwsza miała miejsce w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy dominującą pozycję na rynku zdobyły Algieria, Malezja i Indonezja. Druga – po 2000 roku, kiedy kluczowymi graczami stały się Katar i Australia, które w ciągu 20 lat (od 2000 do 2020 r.) zwiększą swój udział w globalnym rynku do 50 proc. Teraz nadchodzi trzecia fala, związana z potężną grupą nowych importerów. Jest to 25 krajów, które w 2020 r. mogą osiągnąć 30-proc. udział w światowym rynku LNG. Coraz większe rozproszenie produkcji sprzyjać będzie bezpieczeństwu dostaw i spadkom cen.
Od kilku lat mamy do czynienia ze sporym regionalnym zróżnicowaniem cen na LNG. Obecnie najtańszy jest gaz od producentów ze Środkowego Wschodu sprzedawany europejskim odbiorcom. Średnie ceny dla kontraktów z terminem odbioru w maju br. oscylowały wokół 360 dol./1000 m sześc. gazu). Najdroższej jest w tej chwili w Azji, gdzie ceny zamykają się w przedziale od 509 dol. do 528 dol./1000 m sześc. gazu, oraz w Ameryce Południowej, gdzie ceny dochodzą do 580 dol./1000 m sześc. Sytuacja w Azji to wynik zwiększonego popytu na LNG ze strony Japonii, która drastycznie ograniczyła produkcję energii z atomu i uruchomiła elektrownie gazowe i gazowo-węglowe.

LNG wykreuje nowych graczy

Jak wynika z dotychczas podpisanych kontraktów długoterminowych, głównym odbiorcą gazu LNG w Polsce będzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG), które zarezerwowało około 65 proc. mocy świnoujskiego terminalu. Taki podział mocy wolnych w stosunku do zarezerwowanych już dzisiaj plasuje terminal w Świnoujściu wśród jednych z najbardziej obłożonych terminali w Europie. W miarę liberalizacji rynku gazu w Polsce liczba odbiorców jednak wzrośnie, bo pojawią się nowi gracze. Taki scenariusz był realizowany w latach 70. i 80. XX wieku, kiedy na dużą skalę import LNG uruchamiały Francja, Włochy i Hiszpania.
– Rozmawiamy z wieloma partnerami biznesowymi, którzy są zainteresowani rynkiem LNG, głównie ze względu na jego atrakcyjność w kontekście rynku spotowego – mówił Rafał Wardziński, prezes Polskiego LNG.
Polskie LNG, które odpowiada za budowę terminalu i będzie nim zarządzało, chce ulokować na krajowym rynku 35 proc. importu. Rafał Wardziński dodaje, że już dzisiaj namawia firmy, aby tworzyły tzw. grupy zakupowe.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby np. cała chemia negocjowała ceny LNG – mówi.
PGNiG już kompletuje zespół, którego zadaniem będzie zarabianie na obrocie LNG na rynku spotowym. W jego skład wejdą m.in. specjaliści, którzy brali udział w negocjacjach z katarskim Qatargasem i pracowali nad projektem importu LNG do Polski. Podobne działania podejmuje Grupa Orlen, która zamierza skorzystać z doświadczenia swoich pracowników, obecnie handlujących ropą naftową. Handlu gazem uczy się również Grupa Azoty. Na razie zaczęła od gazu konwencjonalnego. Azoty w ubiegłym roku poza PGNiG kupiły na rynku 230 mln m sześc. gazu. Obecnie opracowują strategię zaopatrzenia w gaz dla całej grupy.
Eksperci przyznają, że powoływanie zespołów zajmujących się handlem LNG to dobry kierunek, bo obrót gazem płynnym znacznie różni się od gazu konwencjonalnego. – To płynny rynek, zbliżony bardziej do rynku ropy naftowej – mówi DGP Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Gra toczy się o cały region
Na inwestycji w terminal LNG w Świnoujściu skorzysta nie tylko Polska. Instalacja będzie jedynym takim przedsięwzięciem w basenie Morza Bałtyckiego, a to znaczy, że z jej zasobów będą mogły korzystać wszystkie państwa regionu – od Litwy po Łotwę czy Estonię. LNG dostarczany na te rynki może im pomóc w dywersyfikacji dostaw. Oddziaływanie polskiego terminalu będzie jeszcze potężniejsze, jeżeli powstanie korytarz Północ – Południe, który ma połączyć Świnoujście z sieciami gazowymi Czech, Słowacji, Ukrainy i państw południowej Europy. To ambitne przedsięwzięcie, integrujące polski system przesyłowy z krajami Unii Europejskiej, mocno wspiera Unia Europejska. Całkiem możliwe, że budowa pierwszych odcinków korytarza Północ-Południe ruszy tuż po uruchomieniu terminalu w Świnoujściu, czyli jeszcze w 2014 r.