Premier sugeruje konieczność podziału spółki na część wydobywczą i handlową. To osłabi konkurencyjną pozycję firmy – mówią eksperci.
Poszukiwania i wydobycie poprawiły wyniki PGNiG / Dziennik Gazeta Prawna
Jednym z głównych zadań, jakie otrzyma nowy prezes PGNiG, który ma być wybrany jeszcze w tym miesiącu, może być przygotowanie koncernu do podziału na część poszukiwawczo-wydobywczą i handlową – twierdzą eksperci. Sygnał do podjęcia takich kroków dał dwa tygodnie temu premier Donald Tusk, który przy okazji odwołania ze stanowiska szefowej spółki Grażyny Piotrowskiej-Oliwy zasugerował, że koncern powinien skupić się na poszukiwaniach gazu konwencjonalnego i łupkowego, ale przeszkadza mu w tym jednoczesne prowadzenie interesów z Rosją.
– Trzeba mieć świadomość, że spółka odpowiada dzisiaj za sprzeczne interesy. Jeśli ktoś zarabia na handlu gazem z Gazpromem, to być może trudniej mu o determinację, by poszukiwać i wydobywać gaz w Polsce – mówił premier i zapowiedział, że czeka nas dyskusja o sposobie działania PGNiG.
Grażyna Piotrowska-Oliwa odpiera takie zarzuty i przekonuje, że zwiększenie krajowego wydobycia jest w interesie spółki, zaś zarabianie na współpracy z Gazpromem to mit. – Tylko przez trzy kwartały 2012 r. obrót i magazynowanie przyniosły 1,8 mld zł straty. Wielokrotnie informowaliśmy, że w tym segmencie standardem jest wynik zero albo minimalny plus – tłumaczy.
Wbrew sugestiom premiera to właśnie poszukiwanie i wydobycie (tzw. upstream) stanowią najbardziej dochodową część działalności PGNiG. Co prawda ponad 80 proc. przychodów spółki w I kw. tego roku wygenerował segment obrotu, jednak, m.in. na skutek ujemnej marży, przyniósł 45 mln zł straty operacyjnej EBIT (przed odliczeniem podatków i odsetek). Flawiusz Pawluk z UniCredit CAIB zaznacza, że strata była dużo niższa od zakładanej. Zaś upstream był siłą napędową dobrych wyników koncernu w I kw. 2013 r. Spółka wypracowała 1,074 mld zł zysku netto, ponad trzy razy więcej niż rok wcześniej (333 mln zł). Przychody były o 15 proc. wyższe i przekroczyły 10 mld zł. Aż połowę nich przyniósł właśnie upstream. Udało się to m.in. dzięki uruchomieniu wydobycia w Norwegii, skąd w I kw. tego roku pozyskano 25 tys. ton ropy oraz krajowego złoża LMG (dodatkowe 68 tys. t). A to nie koniec.
– Nie brakuje nam determinacji do poszukiwań. Wzrost wydobycia z własnych złóż jest kluczowy. Dobre wyniki finansowe dają podstawy do realizacji ambitnego planu inwestycyjnego i poszukiwań, zarówno jeśli chodzi o złoża konwencjonalne, jak i niekonwencjonalne – twierdzi Mirosław Szkałuba, p.o. prezes PGNiG.
Oczekiwania te mogą zostać pokrzyżowane przez plany premiera. Jak przyznaje Tamás Pletser, analityk Erste Group, teraz największy wpływ na działalność PGNiG będą miały wydarzenia o charakterze politycznym i decyzje rządu. Eksperci twierdzą, że wydzielenie z koncernu segmentu upstream, który – jak określił to Mirosław Szkałuba – stanowi być albo nie być dla spółki, może zakończyć się katastrofą. Andrzej Szczęśniak, analityk rynku gazu, mówi wprost: to działanie na osłabienie PGNiG. Jak wyjaśnia, przez ostatnie lata spółka została już podzielona na część przesyłową, dystrybucyjną, magazynową, więc teraz odebranie jej ostatniej części, wydobywczej, doprowadzi do utraty przez koncern atutu w negocjacjach z Gazpromem. – Jeśli PGNiG nie będzie miało własnego wydobycia, czyli de facto tańszego gazu, to siła negocjacyjna firmy będzie nikła. – Zostanie zmarginalizowana na rynku. Inwestorzy powinni się tego obawiać – ostrzega.