O fatalnej atmosferze wytwarzanej na brukselskich salonach wokół „rodzimych źródeł energii”, czarnym PR na ich temat, ekologicznych podjazdach opowiada europoseł Bogusław Sonik.
O fatalnej atmosferze wytwarzanej na brukselskich salonach wokół „rodzimych źródeł energii”, czarnym PR na ich temat, ekologicznych podjazdach opowiada europoseł Bogusław Sonik.
Nazwa nie pada, ale to jest tak jak w starej rosyjskiej anegdocie: w pociągu jeden z pasażerów mówi nagle „car jest głupi”, na co jego kolega, wyraźnie wystraszony, ostrzega go przed reakcją policji. „Ale czy ja mówię, jaki car jest głupi?”. I tak wszyscy wiedzą, o co chodzi. Podobnie jest w tym przypadku. W tekście nie pojawia się gaz łupkowy, ale i tak wszyscy wiedzą, że to o łupki chodzi, bo ileż mamy rodzimych źródeł energii?
Pamiętajmy, że to są konkluzje szczytu unijnego. Czyli temat wchodzi tym samym do agendy unijnej. Ja bym powiedział, że to przede wszystkim tworzenie, pogłębianie wręcz negatywnej atmosfery. Od tej pory każdy, kto będzie chciał coś dobrego powiedzieć o łupkach, dwa razy się nad tym zastanowi. Są też inne działania wymierzone przeciwko łupkom. Jak na przykład przegląd dyrektywy poświęconej oddziaływaniu paliw gazowych na środowisko. Jest próba wpisania do niej obowiązku dokonywania oceny oddziaływania na środowisko każdego odwiertu, czego nie powinno być. Bo według unijnych regulacji taka ocena powinna dotyczyć tylko odwiertów, z których jest wydobywane co najmniej 500 tys. m. sześc. gazu.
To wszystko wygląda jak próba osaczenia gazu łupkowego na różnych frontach. W różnym kontekście próbuje się znaleźć sposoby mogące utrudnić przyszłą eksploatację tego surowca. Podnoszony jest przy tym argument wpływu na środowisko naturalne.
Owszem, tu kraje są suwerenne. Ale z drugiej strony podnoszony jest argument ekologiczny i dzięki niemu szuka się ewentualnych haków. A jeśli chodzi o środowisko naturalne i przepisy z tym związane, to tu KE ma stosowne kompetencje.
To jest oczywiście czarny scenariusz, ale dosyć niestety realistyczny. Bo innych sposobów na zastopowanie łupków nie ma, a z drugiej strony widać niechęć pewnych środowisk do tego gazu.
Powinniśmy się przyjrzeć taktyce naszych adwersarzy i odpowiedzieć tym samym. Czyli skoro podnoszony jest czynnik środowiskowy, to odpowiedzmy na to. Powinniśmy przypominać, że w Polsce jest prowadzonych 40 odwiertów i nie widać, by było to niebezpieczne dla środowiska. Pamiętajmy, że jako jedyni, powtarzam, jedyni w Europie mamy doświadczenie empiryczne i możemy mówić na podstawie własnego przykładu, własnej praktyki, a nie odwoływać się do doświadczeń innych krajów – głównie USA. Czyli naprawdę mamy coś do powiedzenia. I mówmy to.
Jak będzie miał możliwość i jak temat zostanie rozwinięty, to czemu nie? Ale myślę też o wszelkiego typu działaniach, które przedstawiać będą polski punkt widzenia – od konferencji przez filmy po wystąpienia na różnych forach politycznych. Szukajmy także sprzymierzeńców. Wewnątrz Unii Europejskiej pozyskaliśmy przynajmniej jednego sojusznika – Wielką Brytanię. Pozostałe kraje starajmy się przekonywać argumentami, właśnie środowiskowymi. Co jeszcze powinna zrobić Polska? Wykorzystać czas, jaki nam został do publikacji dokumentów komisyjnych, i zwiększyć liczbę odwiertów. Na podstawie doświadczeń Polska powinna następnie opublikować raport o rzeczywistym wpływie wydobycia gazu łupkowego na środowisko. To byłby poważny argument dla Komisji.
Nie ma potrzeby tworzenia specjalnych ustaw. Odpowiednie regulacje znajdują się przecież już w dyrektywie o wydobywaniu węglowodorów i ta dyrektywa obowiązuje w całej Unii, w tym w Polsce. To powinno wystarczyć. Przecież nikt nie tworzy specjalnych aktów legislacyjnych, związanych np. z wydobywaniem ropy z dna morza. Naprawdę nie jesteśmy jeszcze na przegranej pozycji. Tylko nie przegapmy odpowiedniego momentu i nie bądźmy zbyt pasywni.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama