Bezemisyjne paliwa z węgla nie przedłużą życia kopalń. Powód: ich produkcja najpewniej będzie za droga.
/>
Zawarte 25 września porozumienie między związkami górniczymi a rządem zakłada, że do 15 grudnia powstanie umowa społeczna, która poza mechanizmem finansowania spółek węglowych, ma przewidywać m.in. inwestycje w nisko- i zeroemisyjne źródła wytwarzania energii „realizowane z węgla kamiennego”. Wymieniono inwestycje „z wykorzystaniem technologii CCU oraz instalacji do produkcji wodoru z gazu koksowniczego”, które jak wynika z naszych informacji teraz nie są realizowane w żadnej elektrowni ani koksowni. Do końca ub.r. prowadzono natomiast projekt pilotażowy CO2-SNG w należącej do Tauronu elektrowni Łaziska, polegający na produkcji syntetycznego metanu z CO2. Projekt ten mógłby być rozwinięty do pełnoskalowej instalacji CCU.
Porozumienie przewiduje też utworzenie spółki specjalnego przeznaczenia, której celem będzie realizacja projektów z obszaru czystych technologii węglowych, m.in. paliwa bezdymnego. „Spółka zweryfikuje projekty z obszaru technologii IGCC, CCS, CCU oraz wykorzystywania węgla do produkcji metanolu i wodoru” – czytamy w dokumencie.
IGCC to zintegrowane instalacje do zgazowania węgla i produkcji energii elektrycznej.
CCS to technologie wychwytywania i składowania dwutlenku węgla, np. pod ziemią.
CCU to z kolei metody wykorzystania CO2 do produkcji związków chemicznych, np. mocznika czy metanu.
Krajowi eksperci, z którymi rozmawialiśmy, są sceptyczni co do opłacalności produkcji czystej energii i paliw z węgla w warunkach obecnych obostrzeń unijnych dotyczących emisji CO2. Związane z nimi są bowiem wysokie ceny pozwoleń na emisję dwutlenku węgla, co podnosi koszty produkcji energii z węgla.
– Biorąc pod uwagę regulacje unijne, akceptowalne mogą być jedynie te technologie, które są związane z fizycznym usuwaniem dwutlenku węgla ze spalin kotłowych i jego sekwestracją, czyli podziemnym składowaniem lub wykorzystaniem chemicznym – mówi DGP prof. Marek Ściążko z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Przypomina, że demonstracyjna instalacja CCS miała powstać przy elektrowni w Bełchatowie. Prace nad projektem rozpoczęto w 2009 r. Na przeszkodzie stanęły jednak koszty. – Przy zastosowaniu instalacji CCS koszt budowy elektrowni rośnie o 30–40 proc., a tak wyprodukowana energia może kosztować ok. 360–400 zł za megawatogodzinę, wobec 250 zł z nowoczesnych bloków obecnie. Tego rodzaju propozycje może są i dobre, ale nie są zakorzenione w realnym świecie biznesowym. Dzisiaj jest znacznie taniej i szybciej budować bloki gazowe, także energetyka odnawialna staje się coraz bardziej opłacalna – podsumowuje prof. Ściążko.
Jakie są szanse produkcji wodoru za pomocą zgazowanego węgla? Rozmówca DGP wylicza, że z 1 mln ton węgla można uzyskać ok. 80 tys. ton wodoru. Równocześnie powstaje jednak ponad 1 mln ton CO2, z którym znów trzeba coś zrobić. Do tego dochodzi niemały koszt samego węgla. Zdaniem eksperta należy po prostu dopasować jakość obecnie wydobywanego węgla do parametrów nowych bloków węglowych w Polsce, m.in. w Kozienicach, Jaworznie, Opolu, Bełchatowie czy Turowie.
Krzysztof Kochanowski, wiceprezes Stowarzyszenia Polska Izba Magazynowania Energii i Elektromobilności oraz prezes Hydrogen Poland, podkreśla, że choć np. Australia produkuje wodór z węgla i w formie skroplonej eksportuje go tankowcami do Japonii, to w Europie może to być jedynie etap przejściowy do produkcji zielonego wodoru.
– Produkcja wodoru z węgla obarczona jest najwyższą emisyjnością, w związku z tym nie jest on klasyfikowany jako paliwo odnawialne – zauważa Kochanowski w rozmowie z DGP. Także on wskazuje, że technologie składowania lub utylizowania CO2 są bardzo drogie i ich zastosowanie znacznie podraża produkt końcowy.
Inwestycje w zielony wodór większe niż w ten z paliw kopalnych
W lipcu Komisja Europejska ogłosiła unijną strategię wodorową. Wyliczyła w niej, że do 2050 r. łączne inwestycje w tzw. odnawialny wodór w Europie mogą wynieść od 180 do 470 mld euro, a w przypadku tzw. szarego czy też niebieskiego wodoru, opartego na paliwach kopalnych, kwota ta może wynieść od 3 do 18 mld euro. W ocenie Komisji dzięki wiodącej pozycji Unii w zakresie technologii odnawialnych źródeł energii oraz pojawieniu się nowych sektorów pośrednio lub bezpośrednio związanych z produkcją wodoru mogą pojawić się nowe miejsca pracy – nawet dla miliona osób.
Komisja przytacza analizy, według których czysty wodór mógłby zaspokoić 24 proc. światowego zapotrzebowania na energię do 2050 r., przy rocznej jego sprzedaży o wartości 630 mld euro. ©℗
Pytany o unijne dofinansowanie produkcji wodoru z węgla ekspert mówi, że jest ono dostępne, ale w dużo mniejszej skali niż w przypadku czystego wodoru produkowanego w procesie elektrolizy.
– Polska jako największy emitent CO2 w Europie, której energetyka oparta jest na węglu, a której wychodzenie z węgla do 2050 r. będzie się pokrywało z harmonogramem Zielonego Ładu, będzie zapewne w bardziej uprzywilejowanej pozycji w wykorzystaniu unijnych środków na produkcję tzw. szarego wodoru, ale dla naszej konkurencyjności w dłuższej perspektywie ważniejsza będzie produkcja odnawialnego, czyli zielonego wodoru – podkreśla Kochanowski. Dodaje, że elektrolizery będą korzystać z taniejącej energii ze źródeł odnawialnych.
Budowę elektrowni wykorzystującej technologię IGCC rozważa Enea wraz z Mitsubishi Hitachi Power Systems (MHPS). Miałaby ona emitować znacznie mniej CO2 niż zwykła siłownia na węgiel. „Grupa Enea zgodnie ze zaktualizowaną strategią zamierza inwestować w źródła niskoemisyjne. Jedną z opcji jest wykorzystanie technologii zintegrowanego cyklu zgazowania (IGCC). Decyzja o realizacji inwestycji będzie uzależniona od zaawansowanych analiz, które są prowadzone przez grupę z uwzględnieniem dynamicznie zmieniającego się otoczenia rynkowego i regulacyjnego” – odpowiedziała nam spółka.
/>