Popyt na węgiel maleje i będzie maleć. Rząd chce dostosować do tego wydobycie. Bo dziś kopalnie Polskiej Grupy Górniczej fedrują na zwały.
Rząd szykuje się do restrukturyzacji górnictwa oraz konsolidacji energetyki. Chodzi o to, by dopasować wydobycie węgla do potrzeb elektrowni. Bez zmian nadprodukcja surowca w przyszłym roku wyniosłaby według rządowych wyliczeń ok. 7 mln ton, a w tym roku około 4 mln ton. Zwały już tyle nie przyjmą, konieczne jest więc ograniczenie wydobycia i najprawdopodobniej wygaszenie kilku ruchów w najbardziej nierentownych kopalniach (w PGG i Tauronie Wydobycie). Na te działania oraz programy osłonowe dla górników rząd może wydać kilka miliardów złotych, poza środkami na utrzymanie Polskiej Grupy Górniczej na powierzchni, które miałyby pochodzić z Polskiego Funduszu Rozwoju, z tzw. dużej tarczy antykryzysowej. Spotkanie ze związkowcami w sprawie programu dla PGG ma się odbyć dziś w Katowicach. Ma w nim wziąć udział wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
W ocenie resortu aktywów państwowych sytuacja finansowa w górnictwie wymaga zdecydowanych działań. Nieoficjalnie słyszymy, że alternatywa jest jedna – upadłość PGG. Ale związkowcy zapowiadają, że nie będzie ich zgody dla likwidacji kopalni Ruda, która jest nieoficjalnie wymieniana jako kandydatka do zamknięcia. Jak mówi DGP Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia’80, w ruchu Bielszowice tej kopalni są cenne złoża węgla koksowego i podobny węgiel ma też ruch Halemba, natomiast w sposób naturalny dobiega końca wydobycie w trzecim ruchu Rudy – Pokój. Jak zauważył Ziętek, sytuacja innej kopalni typowanej nieoficjalnie do likwidacji (Wujek) jest „dyskusyjna”. Zapowiedział też uprzedzająco, że związkowcy nie zgodzą się na żadne obniżki pensji.
Trzeba pamiętać, że wszystkie działania pomocowe w górnictwie, a także przewidywane w drugim kroku zmiany w energetyce musiałaby zatwierdzić Komisja Europejska. W ostatnim roku pogorszyła się bowiem sytuacja elektrowni na węglu w związku z wysokimi kosztami jego wydobycia w kraju oraz rosnącymi cenami pozwoleń na emisję CO2. Przekłada się to na wyższą cenę samego prądu z węgla i z tego powodu rośnie m.in. import. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin przyznał niedawno w rozmowie z dziennikarzami, że nastąpił wzrost kosztów wytwarzania w elektrowniach węglowych – średnia cena energii z takich jednostek na rynku konkurencyjnym za rok 2019 wyniosła 275 zł za megawatogodzinę, podczas gdy za 2018 r. niecałe 200 zł.
Ministerstwo Aktywów Państwowych wskazuje, że od wielu lat w sektorze energetyki i górnictwa zachodzą silne zmiany, spowodowane m.in. polityką klimatyczną Unii. – Elementem tej polityki jest konieczność przebudowy rynku w kierunku ekologicznych źródeł nieskoemisyjnych. Nie jest to jedyne wyzwanie. Gospodarka dotknięta epidemią znacząco zmniejszyła zapotrzebowanie na energię elektryczną, a tym samym paliwa. Coraz poważniejszym problemem jest pozyskanie finansowania na inwestycje – wymienia ministerstwo. I dodaje, że kolejne instytucje finansowe eliminują w swoich strategiach możliwość finansowania inwestycji węglowych, a nawet odmawiają udzielania kredytów podmiotom zaangażowanym w aktywa węglowe.
Resort rozważa więc wydzielenie bloków węglowych i kopalni ze spółek energetycznych, a następnie połączenie pozostałych mocy wytwórczych trzech grup energetycznych (PGE, Enea, Tauron) tak, aby uwolnić możliwości inwestycyjne nowo utworzonej spółki. Aktywa węglowe w takim układzie trafiłyby najpewniej do odrębnej agencji. Komisja Europejska mogłaby przystać na taką konsolidację np. pod warunkiem podania daty odejścia od węgla, czyli wygaszenia aktywów węglowych w przyszłej państwowej agencji. Przedstawiciele rządu mówią o jeszcze dwóch-trzech dekadach funkcjonowania energetyki węglowej, a ostatnio padł nieoficjalnie rok 2060 jako realna data wyjścia z węgla. Rząd musiałby wtedy znaleźć sposób na wsparcie jednostek węglowych przez 20 lat między końcem funkcjonowania rynku mocy w 2040 r. a 2060 rokiem. W międzyczasie Polska musi też znaleźć alternatywę dla węgla i w tym kontekście wymieniana jest energetyka jądrowa. Punktem wyjścia dla tych bardziej długofalowych działań ma być zaktualizowana przez Ministerstwo Klimatu Polityka energetyczna Polski do 2040 r., potem ma być przedstawiony model organizacji energetyki. Resort klimatu planował do niedawna, że rząd przyjmie dokument jesienią.
O wpływ możliwej konsolidacji na rynek energetyczny pytany był ostatnio szef URE, który stwierdził, że będzie ona wymagać znacznie większego zaangażowania regulatora w obszarze monitorowania rynku. – Można znaleźć wiele przykładów w Europie, gdzie funkcjonują takie silne podmioty i regulator musi sobie z tym jakoś radzić. Gdy mamy rozproszoną strukturę, to rynek w dużej mierze sam siebie reguluje. Jedni patrzą na ręce drugim, jest większa presja na to, żeby rzeczywiście zachowywać się konkurencyjnie – mówił dziennikarzom Rafał Gawin. Zaznaczył jednocześnie, że jego urząd jest dobrze przygotowany i ma silne narzędzia, by monitorować rynek. Jeśli dojdzie do rozważanej w resorcie aktywów konsolidacji, na rynku energetycznym obecni będą dwaj główni gracze – spółka powstała z połączenia niewęglowych aktywów PGE, Enei i Tauronu oraz Orlen, który przejął Energę i zapowiada projekty z zakresu odnawialnych źródeł energii, m.in. farmę wiatrową na morzu.