Zdaniem Komisji Europejskiej nie ma szans, by rozmowy na temat zamrożenia cen prądu skończyły się przed eurowyborami – ustalił DGP
Zdaniem Komisji Europejskiej nie ma szans, by rozmowy na temat zamrożenia cen prądu skończyły się przed eurowyborami – ustalił DGP
Bliskie zera są szanse, że przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nastąpi notyfikacja ustawy i rozporządzenia, które pozwoliłyby zamrozić ceny prądu na ubiegłorocznym poziomie, co od wakacji 2018 r. obiecywał rząd – wynika z naszych rozmów w Brukseli. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiadał w zeszłym tygodniu, że sprawa zostanie domknięta do maja.
„Ministerstwo Energii utrzymuje stały dialog z Komisją Europejską, zarówno na szczeblu politycznym, jak i na szczeblu eksperckim podczas roboczych kontaktów. Celem takich działań jest przekazanie KE wszelkich informacji, jakie uznaje ona za niezbędne w kontekście wdrożenia przepisów ustawy prądowej. Rozmowy dotyczą także rozwiązań dla odbiorców energochłonnych” – czytamy w odpowiedziach resortu energii na pytania DGP o dalszą legislację.
W ubiegłym tygodniu napisaliśmy, że sprawę rekompensat może przejąć Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, a zielone światło dał już prezes PiS Jarosław Kaczyński.
– To, że sprawa cen prądu jeszcze się nie zakończyła, to jedna z większych porażek wizerunkowych ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego – mówi jeden z prominentnych działaczy PiS.
Pytany, czy w takim razie i jego może objąć rekonstrukcja rządu, rozkłada ręce. Nie jest tajemnicą, że Tchórzewski nie należy do ulubieńców premiera Mateusza Morawieckiego. Szef rządu niemal rok temu zabrał mu nadzór nad fuzją Orlenu i Lotosu. Według naszych rozmówców Tchórzewski chce go odzyskać. – Ale jeśli minister Emilewicz ogłosi sukces ustawy prądowej, to może mieć z tym problem – twierdzi nasz rozmówca.
Legislacyjny chaos nie jest tylko problemem wizerunkowym ministra energii i rządu. Wielokrotnie pisaliśmy, że samorządy, które płacą więcej za prąd, bo wciąż nie ma rekompensat, muszą rezygnować z niektórych inwestycji. Jest też obawa o wyższe ceny usług, skoro nie będzie wyrównania różnicy cen dla małych i średnich firm. Mogłoby to być uznane przez Brukselę za niedozwoloną pomoc publiczną. Brak też aktów wykonawczych do ustawy.
– Cała ta sytuacja odbija się negatywnie na bezpieczeństwie relacji odbiorców ze sprzedawcami. Mówiąc wprost: żadna ze stron umów sprzedaży energii nie wie, za ile kupuje i sprzedaje objęty umową towar. Skoro korekta cen zadziała wstecz, to przy założeniu, że po znowelizowaniu ustawy rozporządzenie wejdzie w życie w połowie roku, aktualizacji będzie podlegać sześć miesięcy wzajemnych rozliczeń pomiędzy kontrahentami – mówi specjalizujący się w prawie energetycznym mec. Jan Sakławski z kancelarii Brysiewicz & Wspólnicy.
Towarowa Giełda Energii już odczuła zmniejszenie obrotów.
Rozporządzenie nie pojawi się przed drugą nowelizacją ustawy prądowej, której należy się spodziewać w maju. Choć ma wejść w życie dzień po publikacji, stanie się to dwa miesiące przed rocznicą pierwszych zapowiedzi ministra energii o tym, że od nowego roku 2019 nie zapłacimy więcej za prąd.
To nie tylko wpadka wizerunkowa rządu, ale i ryzyko, że ceny usług pójdą w górę
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama