Kraje rozwijające się walczą o ulgowe podejście we wdrażaniu porozumienia paryskiego, ale nie tylko one mają problemy z odejściem od węgla.
Podczas COP24 na temat zmian klimatycznych dyskutują przedstawiciele państw o często skrajnie różnych uwarunkowaniach społeczno-gospodarczych. A to wpływa na ich podejście do celów klimatycznych oraz pozycje negocjacyjne w pracach nad tzw. Katowice Rulebook. To dokument, który powinien zawierać konkretne sposoby implementacji celów porozumienia paryskiego. Uczestnicy przyznają, że różnice pomiędzy bogatym Zachodem a krajami rozwijającymi się są jedną z głównych osi sporu konferencyjnych negocjacji.
O dodatkowy czas na reformy i środki na ich wprowadzenie walczą Chiny, które jak wynika z raportu Global Carbon Budget 2017, odpowiadają za 27 proc. światowej emisji CO2. I choć, jak podkreślają, od lat prowadzą inwestycje w transformację energetyczną, to i tak – co wynika z opracowania amerykańskiego instytutu CoalSwarm – Pekin nie zaprzestał budowy elektrowni węglowych, a chiński przemysł węglowy zatrudnia ponad 4 mln ludzi. Co więcej, jak ustalił „New York Times”, chińskie firmy szukające nowych rynków budują kolejne elektrownie w kilkunastu państwach azjatyckich i afrykańskich, takich jak Pakistan lub Kenia.
Jednocześnie Państwo Środka dynamicznie zwiększa procentowy udział OZE w krajowej produkcji energii, który oceniany jest już na 25 proc. W krótkim czasie stało się też światowym liderem w produkcji baterii do aut elektrycznych i paneli fotowoltaicznych. Ich masowa produkcja w Chinach przyczyniła się do znacznych obniżek cen i popularyzacji tych rozwiązań na świecie.
Równie skomplikowana sytuacja panuje na energetycznym rynku w Indiach. Jak wyliczył magazyn „Financial Times”, na terenie tego kraju działa 246 elektrowni węglowych, a rząd nie przestaje inwestować w infrastrukturę węglową. Ponieważ te indyjskie siłownie bazują często na przestarzałych technologiach, to w efekcie 10 najbardziej zanieczyszczonych miast świata znajduje się właśnie w północnej części tego kraju. Podobnie jednak jak w Chinach, również nad Gangesem sytuacja jest niejednoznaczna. Zapotrzebowanie żarłocznej gospodarki kraju, zamieszkałego przez 1,3 mld mieszkańców, uruchomiło potężne inwestycje w odnawialne źródła energii, które obecnie pokrywają 18 proc. indyjskiego zapotrzebowania na prąd. Mimo to eksperci są zgodni, że trudno szacować konkretny termin pełnej dekarbonizacji tutejszej gospodarki.
Profesor Ottmar Edenhofer, dyrektor Instytutu Badań Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie, uczestniczy w COP24 od początku obrad. Twierdzi, że kraje rozwijające się twardo walczą o swoje interesy. – To nie jest dobry pomysł, aby ustalać jakieś specjalne warunki dla biedniejszych państw – mówi DGP. – Wszyscy musimy trzymać się głównego celu, którym jest utrzymanie ocieplania się klimatu poniżej 2 st. C – dodaje. Profesor Edenhofer jest przekonany, że jedynym sposobem na osiągnięcie tego celu jest dekarbonizacja globalnego rynku energii. – Oczywiście państwom rozwijającym się należy pomóc, np. oferując im dodatkowe środki, przede wszystkim z Zielonego Funduszu Klimatycznego – przekonuje naukowiec, dodając, że wokół budżetu utworzonego w 2010 r. funduszu i sposobów jego wydatkowania trwają w Katowicach intensywne negocjacje.
Profesor Edenhofer zwraca uwagę, że nie tylko azjatyckie potęgi mają problemy z odejściem od węgla, i wskazuje na własny kraj. – Niemcy pomimo ambitnych założeń nadal emitują najwięcej CO2 w Europie i mają wielkie problemy z określeniem ostatecznej daty zrezygnowania z węgla – tłumaczy. Edenhofer określa cele dotychczas wyznaczane przez poszczególne państwa jako zbyt nieśmiałe. – Jeśli szybko nie powstrzymamy produkcji gazów cieplarnianych, to średnie temperatury mogą wzrosnąć nawet o 4 st. C – ostrzega.
Być może Chiny i Indie będą musiały radykalnie zmienić swoją politykę energetyczną nie ze względu na międzynarodowe traktaty, lecz rosnącą świadomość swoich obywateli, niezadowolonych z jakości powietrza. W Indiach przynajmniej 140 mln ludzi oddycha powietrzem, w którym stężenie szkodliwych substancji 10-krotnie przekracza normy Światowej Organizacji Zdrowia – wyliczył „Financial Times”. Magazyn, opierając się o badania naukowego pisma „The Lancet”, podaje, że tylko w 2017 r. z powodu zanieczyszczonego powietrza zmarło w Indiach 1,2 mln osób. W Chinach tylko w zeszłym tygodniu w 79 miastach ogłoszono czerwony alarm smogowy, który oznacza najwyższy stopień zanieczyszczenia powietrza.