Spalanie większej ilości pieniędzy niż węgla – tak analitycy Carbon Tracker nazwali inwestycję Enei i Energi za 6 mld zł. Wbicie łopaty dziś.
Carbon Tracker to brytyjski think tank finansowy, który w sierpniu przeanalizował plan budowy 1000 MW mocy węglowych w Ostrołęce. Na – jak się planuje – ostatnim bloku węglowym w Polsce analitycy nie pozostawiają suchej nitki. „Ostrołęka C będzie trwale nieopłacalna, bez dochodów za wyjątkiem tych z rynku mocy. Przy założeniu braku pieniędzy z rynku mocy, jeśli Ostrołęka C zostanie zbudowana i nie zostanie zamknięta przedwcześnie, może wygenerować ujemną wartość netto w wysokości 1,7 mld euro w całym okresie użytkowania” – czytamy w analizie.
Rynek mocy to mechanizm pozwalający płacić wytwórcy nie tylko za produkcję prądu, ale i gotowość do niej. Ostrołęka C szykowana jest na grudniową aukcję rynku mocy dotyczącą dostaw od 2023 r. – wtedy właśnie blok ma powstać.
Elektrownia Ostrołęka zaprosiła na dzisiejsze rozpoczęcie prac budowlanych z udziałem ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Tyle że o realnym rozpoczęciu nie ma mowy. Projekt wciąż nie ma bowiem finansowania. Powód: banki nie są skłonne udzielać kredytu na inwestycje węglowe. Na razie są tylko deklaracje Enei i Energi, które mają wyłożyć po 1 mld zł oraz możliwość wydania 1 mld zł przez TFI Energia należącego do PGE. Ale to za mało. Jak ustaliliśmy, resort chce, by w ostateczności Energa i Enea sfinansowały projekt samodzielnie.
Operatorem elektrowni będzie Energa, która paliwo ma kupować ze śląskich kopalń Polskiej Grupy Górniczej – nie z należącej do Enei kopalni Bogdanka, z której transport węgla byłby tańszy. Co ze współpracy będzie miała Enea? Zdaniem trzech naszych rozmówców z branży energetycznej, jeśli kierownictwo Enei zgodzi się na bycie inwestorem finansowym w tym projekcie, może się narazić na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej, gdyby inwestycja zgodnie z prognozami się nie zwróciła. Przy czym źródła zbliżone do premiera Mateusza Morawieckiego twierdzą, że do budowy nie dojdzie, bo „szef rządu liczy na rozsądek banków”.
– W energetyce projekty inwestycyjne są złożone i długofalowe, a blok w Ostrołęce jest przygotowywany do eksploatacji na kilkadziesiąt lat. Struktura oraz model finansowania muszą opierać się na solidnych założeniach i długoterminowych prognozach rynkowych, ale też uwzględniać bezpieczeństwo energetyczne Polski. Przygotowanie takiej inwestycji wymaga czasu. Projekt zakłada otwartość na oferty innych partnerów biznesowo-finansowych – mówi nam Piotr Ludwiczak, szef komunikacji poznańskiego koncernu.
Gdańska Energa na nasze pytania nie odpowiedziała.
O finansowanie finalnie Ostrołęki C i zaangażowanie spółek zapytaliśmy resort energii. „Ministerstwo Energii nie jest właściwe do udzielenia odpowiedzi na pytania” – czytamy w odpowiedzi.
Bezskutecznie pytaliśmy też, czy Ostrołęka C nie jest „być albo nie być” dla Polimeksu Mostostal, którego ratowania odmówiła Jastrzębska Spółka Węglowa, a który podpisał list intencyjny o współpracy z GE Power – wykonawcą elektrowni.
– GE nie podjęło jeszcze decyzji w sprawie głównych podwykonawców, jesteśmy w trakcie oceniania potencjalnych partnerów i ich ofert – mówi nam Sławomir Żygowski, prezes GE Power. Nieoficjalnie mówi się, że GE jest już przygotowana na to, że dostanie 150 mln zł odszkodowania w przypadku rozwiązania umowy.
– Termin rozpoczęcia budowy elektrowni w Ostrołęce tuż przed wyborami samorządowymi pokazuje prawdziwe intencje ministra energii, który z decyzji o znaczeniu strategicznym robi marketing wyborczy. Minister Tchórzewski nie słucha głosu ekspertów, którzy ostrzegają, że do tej elektrowni będziemy dopłacać, a paliwo do niej będzie najpewniej pochodziło z importu, czyli głównie z Rosji – mówi nam Marek Józefiak z Greenpeace.
Tchórzewski jest szefem siedlecko-ostrołęckiego regionu PiS.
– Wbicie łopaty pod elektrownię węglową przed szczytem klimatycznym COP 24 w Katowicach stanowi fatalny sygnał dla świata. Zwłaszcza w kontekście niedawnego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), który mówi, że aby uniknąć katastrofy klimatycznej, kraje OECD, w tym Polska, powinny w ciągu kilkunastu lat praktycznie zrezygnować ze spalania węgla – ocenia Józefiak.