Polsce, która jest jednym z największych przeciwników budowy gazociągu Nord Stream 2, zależy na szybkim przyjęciu nowelizacji tej dyrektywy przez kraje członkowskie UE. Sprawa regulacji dotyczących gazociągu od miesięcy nie może jednak ruszyć z miejsca.
Stawka jest wysoka, bo wejście w życie nowej dyrektywy może wpłynąć na opłacalność gazociągu, który ma połączyć Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie. Zmiany mają bowiem jednoznacznie wskazać, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Przyjęcie takich przepisów osłabiłoby zatem rentowność Nord Stream 2. Znaczenie ma jednak czas, bo budowa gazociągu już się rozpoczęła.
Ostatnia rozmowa na ten temat - jak dowiedziała się PAP - odbyła się we wtorek w Linzu na nieformalnym spotkaniu ministrów energii.
"Choć dyrektywa gazowa nie była tematem spotkania, Polska podniosła tę kwestię; wezwała prezydencję austriacką do szybkiego przyjęcia mandatu Rady UE" - powiedział PAP polski dyplomata. Przyjęcie tego mandatu dałoby zielone światło do rozpoczęcia negocjacji krajów członkowskich z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem nowych przepisów. PE popiera zmiany, więc byłoby to formalnością i przepisy mogłyby wejść szybko w życie.
Jak powiedział PAP polski dyplomata, na spotkaniu w Linzu polski wniosek poparło 10 państw. Były to Słowacja, Rumunia, Chorwacja, Litwa, Łotwa, Estonia, Wielka Brytania, Dania, Szwecja i Irlandia.
Przeciwko polskiemu wnioskowi opowiedział się Berlin. "Niemcy na spotkaniu zaprezentowały znane nam stanowisko, wskazując, że konieczne są dalsze techniczne rozmowy, bo obecny moment nie jest dobry na polityczne decyzje" - powiedział polski dyplomata. Jak przypomniał, to najnowszy argument ze strony Niemiec, który wykorzystywany jest do "blokowania prac nad dyrektywą".
Ten argument Berlin podnosił już wcześniej. Na czerwcowym spotkaniu ministrów krajów UE w Luksemburgu przedstawiciele Niemiec argumentowali, że wkrótce mają rozpocząć się rozmowy między Rosją, Ukrainą i Komisją Europejską o przyszłości tranzytu gazu przez Ukrainę po wygaśnięciu z końcem 2019 roku umowy na przesył, a wejście w życie dyrektywy mogłoby osłabić pozycję negocjacyjną KE.
Jednak według źródeł PAP, na spotkaniu również przedstawiciel Komisji Europejskiej zaapelował o szybkie prace. "Komisja Europejska podkreśliła, że wszystkie techniczne pytania znalazły swoje odpowiedzi, a także, że prace nad dyrektywą nie wpływają negatywnie na rozmowy KE - Ukraina - Rosja dotyczące tranzytu gazu po 2019 roku" - relacjonował polski dyplomata.
Według źródeł PAP, prezydencja austriacka ma zdecydować o dalszych krokach w sprawie projektu dyrektyw po 27 września na posiedzeniu grupy roboczej.
Parlament Europejski opowiedział się już za nowelizacją, nadal brakuje jednak stanowiska państw UE. W pierwszym półroczu 2018 roku za prace w Radzie UE odpowiadała prezydencja bułgarska, jednak tempo rozmów było powolne. Choć Polska i wiele krajów UE apelowało o ich przyspieszenie, by nowe prawo mogło szybko wejść w życie, Bułgarzy wskazywali na potrzebę dalszych konsultacji. Prace prowadzone przez austriacką prezydencję również toczą się w wolnym tempie.
Zgodnie z obecnym planem Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 roku i wtedy też Rosja zamierza ograniczyć przesyłanie gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Budowie Nord Stream 2 sprzeciwiają się obok Polski także kraje bałtyckie i Ukraina.
Partnerami rosyjskiego Gazpromu w tym projekcie jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
Rosyjski Gazprom zapowiada, że po wybudowaniu Nord Stream 2 tranzyt przez Ukrainę może być utrzymany w "pewnej skali", przy czym strona ukraińska powinna uzasadnić "celowość ekonomiczną nowego kontraktu" tranzytowego.