O 6 mln ton mniej węgla, niż zaplanowano, mogą wydobyć w tym roku kopalnie Polskiej Grupy Górniczej. To oznacza, że surowca zabraknie.
/>
O fatalnym bilansie wydobywczym największej spółki węglowej w UE informowaliśmy przed Wielkanocą. Po naszej publikacji PGG przyznała się do problemów, ale w komunikacie zapewniła, że tegoroczny plan – 32 mln ton węgla – zrealizuje. W I kwartale wydobyła o 1 mln ton mniej, niż zakładano.
Nie ma prądu bez węgla
DGP dotarł do dokumentów, z których wynika, że obecnie wszystkie kopalnie PGG wydobywają w ciągu doby średnio o 28,5 tys. ton mniej, niż zaplanowano. Jeśli to tempo się utrzyma, to przez 172 dni wydobywcze, jakie zostały do końca roku (raport spółki z 19 kwietnia), nie wydobędą 4,9 mln ton. Oznacza to, że w całym 2017 r. PGG będzie mieć potężną dziurę – 6 mln ton węgla mniej, i niemal 1,5 mld zł niższe przychody.
Dla zatrudniającej 43 tys. ludzi firmy, która wydaje na pensje 3,2 mld zł, to gigantyczna kwota. Zbliżona do tej, jaką PGG zapowiada, że chciałoby wydawać na inwestycje.
Jakie mogą być skutki problemów PGG? Za chwilę może się okazać, że elektrowniom brakuje surowca. Na niedobory już skarży się 40 proc. ciepłowni. Spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa mają nieformalny zakaz importu węgla, jednak według naszych rozmówców to tylko kwestia czasu, kiedy ruszą na zagraniczne zakupy (w 2016 r. import węgla do Polski wyniósł ok. 8,3 mln ton). Tym bardziej że Jastrzębska Spółka Węglowa zmniejszyła produkcję węgla energetycznego, zamykając kopalnię Krupiński, a lubelska Bogdanka jest w stanie zwiększyć moce wydobywcze tylko o blisko 0,5 mln ton rocznie.
Problem może być jeszcze większy, bo w najbliższym czasie do użytku mają być oddane nowe bloki węglowe w Kozienicach, Opolu i w Jaworznie.
W dni wolne do pracy?
PGG musi inwestować, bo inaczej wydobywcze problemy się pogłębią. Zapowiada, że chciałoby wydawać na inwestycje 1,7 mld zł rocznie. Przypomnijmy, że w 2016 r. spółka, żeby obniżyć koszty, obcięła nakłady inwestycyjne aż o 36 proc., czyli o ponad 300 mln zł. Związkowcy zaapelowali zarówno do zarządu firmy, jak i do resortu energii o zwołanie pilnego spotkania, żeby rozmawiać o kłopotach węglowego giganta. Na razie do niego nie doszło, a sama PGG, choć dostrzega problem związany z wydobyciem, stara się uspokajać sytuację.
„Polska Grupa Górnicza odbudowuje fronty wydobywcze i zwiększa wydajność pracy. Spółka reaguje w ten sposób na skutki decyzji produkcyjnych podjętych w latach poprzednich, które spowodowały zmniejszenie liczby ścian wydobywczych z 42,7 w 2014 do 36 w 2015 r. Ponadto zakres robót przygotowawczych zrealizowanych w latach 2014 i 2015 zakładał dalsze zmniejszenie liczby ścian wydobywczych do 32 w 2017 r.” – czytamy w komunikacie.
Prezes PGG Tomasz Rogala zapowiedział, że w tym roku uruchomi dwie dodatkowe ściany wydobywcze w kopalni zespolonej Ruda (Halemba, Bielszowice i Pokój) oraz jedną eksploatowaną okresowo w kopalni Bolesław Śmiały. Dodatkowo Grupa rozważa szybsze uruchomienie prac na planowanych ścianach, poprawę wydajności oraz pracę w dni wolne. To jednak będzie wymagało negocjacji ze związkami zawodowymi – te dotychczas nie godziły się na wprowadzenie dodatkowego dnia pracy, gdy spółki węglowe zgłaszały takie propozycje np. w okresie bardzo dobrej koniunktury i popytu na surowiec.
Nawet jeśli PGG uda się zainwestować tyle, ile planuje, to na efekty w wydobyciu trzeba będzie czekać ok. 2,5 roku – tyle bowiem potrzeba na realizację cyklu inwestycyjnego w kopalni.
PGG została dokapitalizowana 3 mld zł w 2016 r., kolejny 1 mld zł otrzyma w tym roku (połowa tej kwoty już została przekazana po przejęciu Katowickiego Holdingu Węglowego). Jednak nadal nie udało jej się wyjść na prostą, m.in. dlatego że od roku swojego istnienia nie podjęła działań zmierzających do zamknięcia swych najgorszych kopalń. Mimo że po włączeniu do niej KHW suma zobowiązań firmy przekracza 6 mld zł, państwowy właściciel coraz śmielej mówi o rozpoczęciu przygotowań do debiutu giełdowego węglowego giganta.