Dodatki jednorazowe, wyższa emerytura minimalna i różne zasady waloryzacji. To nowy mechanizm przewidziany na 2017 r. Zadanie, jakie dostała minister rodziny, pracy i polityki społecznej – wypracowania nowego mechanizmu waloryzacji – nie będzie łatwe. Na razie przyjęto trzy założenia. Po pierwsze system ma wspierać osoby o najniższych świadczeniach, choć nie określono jasnej granicy, kogo zaliczyć do tej grupy.
Emerytury minimalne od 2007 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Drugie założenie: nowy mechanizm ma nie zwiększać ogólnej puli pieniędzy, jaka jest przeznaczona w przyszłym roku na podwyżkę świadczeń. A jak wynika z prognoz waloryzacji i zapowiedzi w Planie Aktualizacji Konwergencji, na ustawową waloryzację budżet wyda ok. 1,7 mld zł. Dodatkowo zapowiedziano 1,5 mld zł na powtórzenie jednorazowych dodatków emerytalnych, czyli te pieniądze także byłyby włączone do nowego mechanizmu podwyżki. Łączna suma na podwyżki to ponad 3 mld zł. Ostatnie założenie jest takie, by w miarę możliwości wypracować stały mechanizm waloryzacji świadczeń spełniający powyższe warunki.
Ten mechanizm z jednej strony ma pozwolić podwyższać najniższe świadczenia, a z drugiej musi być zgodny z ogólnymi zasadami systemu emerytalnego i prawa. Niełatwo to będzie pogodzić.
– Najważniejszą zasadą obecnej waloryzacji jest utrzymanie realnej wartości świadczeń – mówi rzecznik finansowy Aleksandra Wiktorow. Wynika to z wpisania do wzoru na waloryzację inflacji. A drugi komponent wzoru – czyli co najmniej 20 proc. realnego wzrostu płac – powoduje, że wzrost świadczeń wyprzedza inflację. I powinien pozwolić emerytom odczuć korzyści ze rosnącej gospodarki i płac.
Kolejna zasada to równość ubezpieczonych, bo wszyscy powinni być traktowani tak samo, co przekłada się też na proporcjonalność świadczeń, tzn. powinny one wynikać z opłaconej składki.
Wymienione zasady to drogowskazy, które będzie musiał wziąć pod uwagę resort pracy, szykując nowy mechanizm. Nie zaczyna jednak od zera, gdyż szukanie pomysłów na to, jak podwyższać najniższe świadczenia, trwa lata. Możliwych rozwiązań jest kilka.
Jak roczne jednorazowe dodatki. Do tej pory rządy SLD, potem PiS i PO-PSL, kilka razy wdrażały ten pomysł. Dodatki miały uzupełnić lub zastąpić waloryzację. Ich wadą jest to, że cała kwota była na ogół wypłacana w marcu w jednym rzucie. Pomysł można zmodyfikować i podzielić sumę podwyżki na kolejne miesiące w roku i dodawać je do emerytury. Jak wynika z naszych informacji, takie rozwiązanie jest brane pod uwagę. Gdyby powielić tegoroczną wysokość dodatków i podzielić je na miesiące, wyszłoby po od 5 do 40 zł. Wprawdzie taki mechanizm raczej nie będzie stały, bo może działać, póki nie ma inflacji, ale z drugiej strony nie podbija w kolejnych latach puli środków potrzebnych do waloryzacji.
Inna metoda to podwyżka emerytury minimalnej. Ten pomysł przewija się od kilku lat i zakłada jednorazową podwyżkę o 100, 200 czy nawet 300 zł. Reszta świadczeń byłaby waloryzowana na dotychczasowych zasadach. Ale są tu dwa problemy. Po pierwsze, choć minimalna emerytura idzie w górę, to w znaczący sposób nie rosną emerytury osób, których świadczenia są tuż ponad tę minimalną. Po drugie, taka podwyżka jest znacząca, a jej skala duża, bo dotyczy zarówno sporej części emerytów w ZUS, jak i większości w KRUS.
Warto też rozważyć różną waloryzację w zależności od wysokości świadczeń. To wariant rozważany w rządowych kuluarach. Powszechny mechanizm gwarantowałby jak dziś, że świadczenia będą podwyższane co najmniej o wskaźnik inflacji. Natomiast dla osób o niższych świadczeniach mógłby zostać wprowadzony dodatkowy wskaźnik albo skorelowany jak dziś ze wzrostem płac lub z jakąś inną wartością, który będzie powodował, że najniższe emerytury będą rosły szybciej niż reszta.