Wybór między ZUS a IKZE jest uczciwy dla uczestników OFE – mówi Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

Czy zasady funkcjonowania otwartych funduszy emerytalnych wymagają zmian?

Wszelkie zmiany w systemie emerytalnym powinny być starannie przemyślane i jasne dla jego uczestników, bo zaufanie do systemu emerytalnego, w szczególności do jego części kapitałowej, zostało nadwyrężone w przeszłości i wciąż nie jest bardzo wysokie. Ale stopniowo się odbudowuje, wraz z coraz większą liczbą uczestników i rosnącymi aktywami pracowniczych planów kapitałowych (PPK). Ale tak, OFE wymagają zmian. Działanie mechanizmu tzw. suwaka w połączeniu z rosnącymi wiekiem uczestników funduszy sprawia, że w najbliższych latach OFE zmuszone będę pozbywać się aktywów, przede wszystkim akcji notowanych na warszawskiej giełdzie. To nie będzie korzystne dla krajowego rynku kapitałowego.

Czy ochrona rynku kapitałowego to wystarczający powód, żeby dokonywać zmian w systemie emerytalnym?

Tak, bo rynek kapitałowy jest nam bardzo potrzebny. Ten fragment krajowej gospodarki był w ostatnich latach niedoceniany, ale warto wziąć pod uwagę, że mamy do sfinansowania kosztowną transformację energetyczną i inne projekty infrastrukturalne, a do tego chcemy być innowacyjni. Tych wszystkich celów nie da się sfinansować tylko siłami państwa. Potrzebujemy sprawnie funkcjonującego rynku obligacji, akcji i innych długoterminowych instrumentów finansowych. Dlatego powinniśmy zadbać o ochronę i rozwój rynku kapitałowego.

W 2021 r. do Sejmu trafił projekt ustawy likwidującej OFE, w której tworzeniu brał m.in. udział kierowany przez pana Polski Fundusz Rozwoju. Uczestnicy funduszy mieli wybierać, czy kapitał zgromadzony w OFE ma się stać ich prywatnymi oszczędnościami, czy zostać przeniesiony do ZUS.

Wydaje się, że taki wybór – ZUS lub indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) – jest uczciwy dla członków OFE.

ikona lupy />
Paweł Borys jest prezesem PFR od maja 2016 r. i swoją funkcję będzie sprawował do 2 kwietnia. Od 8 kwietnia będzie partnerem zarządzającym w grupie MCI oraz obejmie funkcje prezesa MCI Capital TFI oraz wiceprezesa MCI Capital ASI. / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski
Ale jedną z dużych kontrowersji tego projektu była 15-proc. opłata od aktywów, pobierana od uczestników OFE, którzy zdecydowaliby się na przeniesienia kapitału na IKZE.

Wypłaty z IKZE opodatkowane są według preferencyjnej 10-proc. stawki. Uzasadnieniem dla tzw. opłaty przekształceniowej było wyrównanie poziomu opodatkowania między prywatną częścią systemu emerytalnego a kapitałem wypłacanym z ZUS. Jednak po zmianach w systemie podatkowym większość emerytów nie płaci podatku dochodowego, więc obecnie trudno już taką opłatę wytłumaczyć.

Czy po ewentualnej reformie OFE osiągniemy docelowy kształt systemu emerytalnego?

Podstawą systemu jest jego obowiązkowa część, czyli kapitał zgromadzony w ZUS. Wypłaty z tego źródła powinny zaspokajać podstawowe życiowe potrzeby. Długoterminowe symulacje pokazują, że stopa zastąpienia, czyli relacja między pobieraną emeryturą a przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce, która obecnie wynosi ok. 50 proc., spadnie do 25–30 proc. Tak będzie, jeśli będziemy się opierać wyłącznie na ZUS. Żeby temu zapobiec, a jednocześnie nie obciążać nadmiernie podatkami obecnie pracujących, potrzebujemy dodatkowych oszczędności emerytalnych.

Stąd utworzenie PPK, które stanowią drugi, kapitałowy filar emerytalny. Oszczędza w nim obecnie niemal 3,5 mln osób. W tej części systemu są jeszcze znaczne rezerwy – o ile w dużych firmach konta PPK ma z reguły większość pracowników, to w mniejszych przedsiębiorstwach i w sektorze publicznym partycypacja w programie powinna być wyższa. Bardzo dobrze się stało, że minister finansów w nowym rządzie potwierdził nienaruszalność zasad funkcjonowania PPK, bo to zwiększa zaufanie do systemu emerytalnego.

Trzecim filarem są indywidualne formy oszczędzania na emeryturę, takie jak konta IKZE, gdzie potencjalnie mógłby trafić kapitał z OFE. O rozwój tej części systemu również warto zadbać. W sumie chodzi o to, żeby stopę zastąpienia utrzymać na poziomie 50 proc. ©℗

Rozmawiał Tomasz Jóźwik