Kilkanaście milionów osób urodzonych po 1968 roku będzie mogło przez najbliższe cztery miesiące zdecydować, czy wszystkie obowiązkowe składki emerytalne będą pracować na ich przyszłe świadczenia w ZUS, czy może 15 proc. z nich skierować do otwartych funduszy emerytalnych.
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, co będzie lepsze dla wysokości przyszłych świadczeń. OFE, które po przeprowadzonych przed dekadą zmianach w systemie „emerytalne” są tylko z nazwy, a w praktyce ponad 80 proc. środków kapitału ulokowały w akcjach notowanych na GPW, w zeszłym roku zarobiły dla swoich klientów średnio ponad 36 proc. Dzięki temu ich łączne zyski w ostatnich 12 latach przekroczyły na ogół 100 proc.
W 2012 r. ZUS po raz pierwszy zwaloryzował kapitał zgromadzony na założonych rok wcześniej subkontach. Od tej pory waloryzacja, wyliczana na podstawie średniej zmiany PKB z ostatnich 15 lat, dała 97,4 proc. „zysku”. Siedem z ośmiu wciąż istniejących OFE zarobiło w tym czasie więcej. Wygrały z ZUS przeciętnie o 1,5 pkt proc. każdego roku. Różnica nie wydaje się duża i dotyczy tylko niewielkiej części oszczędności emerytalnej, ale… Gdyby utrzymała się przez 40 lat naszej zawodowej aktywności i odkładania składek, to przy pobieraniu emerytury przez 10 lat (120 wypłat) dałoby świadczenia o ponad 1 tys. zł wyższe każdego miesiąca. To obliczenia przy założeniu, że brutto zarabiamy zeszłoroczną średnią dla całej gospodarki (7160 zł).
Rynek akcji i PKB – teoria i praktyka
Problem w tym, że nikt nie może zagwarantować utrzymania takiej zależności. Te same obliczenia, przeprowadzone rok wcześniej, a więc uwzględniające 11 lat, pokazywałyby, że to waloryzacja w ZUS lepiej pomnaża kapitał niż OFE.
– Jeśli rynek akcji jest reprezentatywny dla całej gospodarki, to w dłuższej perspektywie kursy giełdowe powinny rosnąć szybciej od PKB. Na giełdzie z reguły notowane są wyróżniające się w swoich sektorach firmy, które dzięki wykorzystaniu dźwigni finansowej zwiększają zyski w szybszym tempie, niż rozwija się gospodarka. A kursy akcji podążają za zyskami – mówi Paweł Homiński, doradca inwestycyjny, związany z rynkiem kapitałowym od 30 lat, obecnie członek rady nadzorczej GPW.
– Tak mówi teoria. Krajowy rynek akcji nie pasuje do niej zbyt dobrze, bo jego struktura branżowa nie przystaje do struktury całej gospodarki. To sprawia, że relacje między zachowaniem kursów na GPW i tempem wzrostu krajowego PKB mogą być w znacznym stopniu losowe – dodaje Homiński. Przykładem sektora, który ma duży wpływ na wartość głównych indeksów warszawskiej giełdy, są finanse. Akcje pięciu banków i ubezpieczeniowego PZU stanowią ok. 47 proc. portfela WIG20, skupiającego największe giełdowe firmy, które przeważają w portfelach funduszy emerytalnych. Tymczasem udział sektora w tworzeniu PKB w ostatnich latach można szacować na 4–5 proc.
Jak powstało subkonto
Obecny kształt systemu emerytalnego w jego obowiązkowej części, w której na przyszłe świadczenia odkładamy 19,52 proc. kwoty, od której naliczane są składki (najczęściej to wynagrodzenia brutto z tytułu umowy o pracę), to efekt reformy z 1999 roku, powołującej do życia OFE i wprowadzającej dla każdego indywidulane konto emerytalne w ZUS oraz zmian w niej, przeprowadzonych przez koalicję PO-PSL w latach 2011–2014. Efekt ostateczny – 60 proc. obowiązkowych składek emerytalnych zawsze trafia na podstawowe konto w ZUS, waloryzowane w rytm inflacji. 25 proc. również zatrzymuje u siebie Zakład, ale zapisuje na subkoncie. Zostaje 15 proc., nad którymi kontrolę ma ubezpieczony. Ustawodawca postanowił, że raz na cztery lata możemy zdecydować, czy tę część składki również zapisać na subkoncie w ZUS, czy jednak przekazać w zarządzanie OFE.
Decyzję o podziale składki musimy dostarczyć do Zakładu tylko wtedy, jeśli chcemy coś zmienić w porównaniu do ostatniego wyboru, dokonanego w 2016 r. Okno transferowe wyznaczone na 2020 r. zostało anulowane, ze względu na pandemię.
Ważne: kiedy zaczynamy odprowadzać składki, na przykład podejmując pierwszą pracę, ZUS automatycznie zakłada nam subkonto. Nawet jeśli dotychczas ubezpieczony nie miał nic wspólnego z OFE, a całość składek lokował w ZUS, to w dalszym ciągu ma prawo, żeby 15 proc. wysłać do wybranego przez siebie funduszu.
Waloryzacja subkonta ma jeszcze jedną właściwość – jeśli w wyniku załamania w gospodarce PKB spadnie, to do wzoru na waloryzację podstawiamy zero. Innymi słowy, wartość zgromadzonego tam kapitału nigdy nie maleje.
– Ale może się tak zdarzyć, że na skutek wysokiej inflacji jego siła nabywcza jednak się obniży – zwraca uwagę Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy w HRK Payroll Consulting.
Tak było na przykład w 2022 r., kiedy kapitał na subkoncie został zwaloryzowany o 9,2 proc., a inflacja wyniosła 14,4 proc. Z drugiej strony – w tym samym roku OFE straciły średnio 15 proc.
– Jednym z motywów wyboru może być chęć dywersyfikacji aktywów emerytalnych. Skoro większość trafia do ZUS, to możemy część skierować do OFE, pod warunkiem że jesteśmy skłonni zaakceptować wahania kapitału i przejściowe straty – mówi Sobolewski. Zastrzega, żeby tej opinii nie traktować jak rady, a jedynie pewnej wskazówki, jakie czynniki warto wziąć pod uwagę. Zdaniem eksperta najwięcej zależy od naszej akceptacji ryzyka. Decydując się na ZUS, wybieramy stały przyrost kapitału, a przenosząc część kapitału do OFE, musimy liczyć się z dużą zmiennościa wyników, z szansą – ale nie gwarancją – że na końcu zarobimy nieco więcej.
Czy OFE przetrwają?
Z wyborem OFE wiąże się jeszcze jedna niewiadoma, która jednak nie powinna mieć wpływu na wartość zgromadzonego kapitału. Zmiany w systemie z poprzedniej dekady wprowadziły tzw. mechanizm suwaka, który powoduje, że 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego nasze oszczędności są stopniowo przenoszone z OFE do ZUS. Osoby już objęte suwakiem tracą też prawo do wyboru, co zrobić z 15-proc. skrawkiem ich składek emerytalnych, bo ZUS nie wyśle już do OFE żadnych pieniędzy.
W miarę jak mechanizm suwaka obejmuje coraz liczniejsze roczniki uczestników OFE, fundusze stopniowo tracą kapitał i członków, bo napływ nowych oszczędzających jest znikomy.
Kwota wpłat z OFE do ZUS będzie w najbliższych latach narastać, co spowoduje, że fundusze będą zmuszone sprzedawać akcje notowane na GPW. Zdaniem części ekspertów to zjawisko negatywnie wpłynie na kursy spółek na warszawskiej giełdzie, więc aby temu zapobiec – OFE należy zlikwidować. I przekształcić, na przykład w prywatne fundusze emerytalne. W 2021 r. do Sejmu trafiła już ustawa likwidująca OFE, ale prace nad nią zostały wstrzymane po II czytaniu.
– I bardzo dobrze, bo tamten pomysł na zakończenie życia OFE był po prostu zły. Po zmianie rządzącej koalicji nie słychać, żeby toczyły się jakieś prace zmierzające w tym samym kierunku. Zakładam, że OFE przetrwają w obecnym kształcie, ale w miarę ubytku aktywów i liczby członków ich rola w systemie emerytalnym będzie w naturalny sposób malała. Już dzisiaj liczba członków OFE wynosi ok. 14,5 mln, a jeszcze w czerwcu 2022 r. było ich 15 mln. Miejsce OFE na rynku kapitałowym mogą zająć rosnące w siłę fundusze, działające w ramach pracowniczych planów kapitałowych – mówi Oskar Sobolewski. ©℗