Waloryzacja kont emerytalnych w ZUS może być w tym roku porównywalna z tą z ubiegłego i wynieść powyżej 14 proc. – wynika z nieoficjalnych szacunków zakładu.

Jeśli tak się stanie, to w ciągu dwóch lat stan kont zwiększy się o ponad 30 proc., co będzie miało wpływ na wysokość świadczeń. Waloryzacja kont jest przeprowadzana co roku w czerwcu, a jej wskaźnik to inflacja z poprzedniego roku powiększona o realny wzrost składek, jakie wpłynęły do ZUS. Średnioroczna inflacja w zeszłym roku wyniosła 11,4 proc., wysoki był także przypis składek, co zdaniem naszego rozmówcy spowoduje, że wskaźnik waloryzacji kont w tym roku może wynieść 14,8–14,9 proc. Byłby to drugi najwyższy wskaźnik waloryzacji kont od początku wprowadzenia reformy emerytalnej w 1999 r. Wyższy był tylko w 2009 r., kiedy wyniósł ponad 16 proc.

W dłuższym okresie przełoży się to na wysokość świadczeń, gdyż emerytury wylicza się na podstawie ustawowego wzoru, zgodnie z którym zgromadzony kapitał dzieli się przez wskaźnik średniego dalszego trwania życia wyrażany w miesiącach. Zatem im większy kapitał, czyli licznik, i im mniej miesięcy w mianowniku, tym świadczenie wyższe. Jak wygląda to na konkretnym przykładzie, możemy prześledzić na podstawie najwyższej emerytury wypłacanej obecnie w Polsce.

Po ostatniej waloryzacji świadczeń najwyższa wypłacana emerytura wynosi 48,6 tys. zł. Z punktu widzenia większości emerytów to suma nieosiągalna – przeciętna wypłata emerytury i renty wynosiła w styczniu 3366 zł.

Informacja ta przetoczyła się przez media, przypadek opisała m.in. Interia, ale ciekawa jest nie tylko sama kwota, lecz także to, skąd się wzięła i co nam mówi o systemie emerytalnym i jego mechanizmach. Ten przypadek jest nietypowy z kilku powodów, za to na pewno potwierdza zasadę, że dłuższa praca równa się wyższa emerytura.

W tym przypadku emeryt, który obecnie ma 90 lat, pracował do 86. roku życia i dopiero wtedy zdecydował się wziąć świadczenie. To spowodowało, że jego emerytalne równanie zarówno w liczniku, jak i w mianowniku zadziałało na jego korzyść.

Jeśli chodzi o licznik i zgromadzone składki, to jak poinformował nas ZUS, rekordzista zgromadził ponad 1,7 mln zł kapitału początkowego. To efekt jego bardzo długiego stażu zawodowego i zapewne wysokich zarobków przed wprowadzeniem nowego systemu emerytalnego w 1999 r. Należy pamiętać, że osiągnął on wiek emerytalny przed 1999 r. i od tego czasu, dzięki waloryzacji kapitału po 1999 r., jego startowa suma została kilkukrotnie pomnożona. Dla przykładu kwota kapitału wyliczona w 1999 r. do zeszłego roku wzrosła 5,5 razy. Do tego doszło jeszcze 660 tys. zł składek, które są efektem jego aktywności zawodowej już w nowym systemie oraz ich waloryzacji. Wysokość składki wskazuje, że jego zarobki były wysokie. Dla przykładu, żeby wypracować emeryturę równą minimalnej w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, kobieta musi wypracować 367 tys. zł składki, a mężczyzna 303 tys. zł, z kolei dla emerytury w wysokości 3400 zł składka musiałaby wynieść odpowiednio 864 tys. zł i 714 tys. zł. Różnice w kwotach to efekt dysproporcji w średnim dalszym trwaniu życia, które są efektem różnego ustawowego wieku emerytalnego obu płci.

A właśnie średnie dalsze trwanie życia pojawia się w mianowniku, jest ono uśrednione dla obu płci. W opisywanym przypadku wyniosło 73,3 miesiące. Dla porównania według obecnych tablic wynosi ono dla osób w wieku 60 lat – 254,3 miesiąca, a w przypadku 65-latków – 210 miesięcy. To powoduje, że za każde 100 tys. zł. zgromadzonej składki wyliczane jest odpowiednio 393 zł emerytury dla osób w wieku 60 lat, 476 zł dla 65 lat, a dla 86 lat to już 1346 zł.

Obecna zawrotna wysokość najwyższej emerytury to także efekt późniejszych waloryzacji świadczenia. Ostatni marcowy wskaźnik wyniósł 12,2 proc., czyli opisywane świadczenie wzrosło o ponad 5 tys. zł, więc sama podwyżka była w tym przypadku wyższa niż większość świadczeń.

Przy okazji warto zwrócić uwagę, że emeryt, jako urodzony przed 1948 r., należał do grupy, która miała wyliczane świadczenie na podstawie poprzednich zasad. W takim przypadku brano pod uwagę staż pracy oraz zarobki z 10 kolejnych lat lub 20 wskazanych i na tej podstawie było liczone świadczenie. I jak wynika z informacji ZUS, emerytura wyliczona według starego systemu, po waloryzacji 1 marca 2024 r. wyniosłaby w tym przypadku 12 282,33 zł, czyli jedną czwartą wypłacanej obecnie. Jednak w tym przypadku emeryt skorzystał z przepisów, które weszły w życie w 1999 r.

Ten przykład pokazuje, że świadczenie tej wysokości na razie pozostanie rekordem, ale opisane mechanizmy wskazują, jak można zadbać o własną emeryturę. Wracając do informacji, że zsumowana waloryzacja kont w zeszłym i tym roku przekroczy 30 proc., można powiedzieć, że gdyby kobieta, która obecnie wypracowała składkę pozwalającą na minimalne świadczenie, poczekała dwa lata, jej składka na koncie urosłaby o 30 proc., a jednocześnie średnie dalsze trwanie życia skróciłoby się zgodnie z danymi GUS z 254 do 236 miesięcy, to jej świadczenie wyniosłoby nie 1445 zł, ale 2024 zł. Tak więc w ciągu dwóch lat – dzięki odłożeniu decyzji o przejściu na emeryturę – wzrosłaby o 40 proc. ©℗